czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział LXXVIII

- Witaj Pablo, sama nie wierzę w to co teraz robię ,ale zrozum ,że ja, uczniowie i całe studio Cię potrzebujemy. A Ty wyjeżdżasz bez słowa pożegnania. Nam wszystkim na Tobie zależy i chcielibyśmy Ci pomóc, chcielibyśmy abyś wrócił, chcielibyśmy cofnąć czas i bez względu na wszystko zatrzymać Cię tutaj.  Niestety, czasu cofnąć nie możemy ,ale mamy nadzieję ,że po obejrzeniu tego filmu w Twoim życiu się coś zmieni ,że zrozumiesz ,że Twoje miejsce jest tutaj, w studiu- pośród Nas. - Powiedziałam po czym odwróciłam ekran w stronę sceny na której stali gotowi do zaśpiewania pierwszej piosenki uczniowie. Kończąc przemówienie dla Pabla zakręciła mi się łza w oku. Czułam się dziwnie nagrywając dla Pabla ten film. Głownie dla tego ,że czułam się co najmniej dziwnie mówiąc do ekranu komputera w którym widziałam siebie samą.  Dzieciaki zaczęły śpiewać ,a ja pomyślałam: "Czy ja na pewno nic do niego nie czuję? Nie Angie! Nie możesz!" - Skarciłam sama siebie w duchu po czym zaczęłam się przyglądać uczniom. Śpiewając i tańcząc byli tacy szczęśliwi, patrząc na nich widać było ,że wiedzą co chcą robić w życiu ,że scena to ich miejsce na ziemi.Do kolejnej piosenki dołączyłam do uczniów i razem zaśpiewaliśmy. Po jakiś dwóch godzinach mieliśmy gotowy już cały materiał który właśnie montował Maxi. Ja natomiast wykręciłam numer do Pabla i czekałam aż odbierze. Minęło kilkanaście sygnałów ,ale w końcu w słuchawce usłyszałam głos Pabla.
- Cześć Pablo! Miło Cię słyszeć. Rozumiem ,że nie chcesz ze mną rozmawiać, nie popieram ,ale rozumiem. W każdym razie nie musisz nic mówić ,ale po prostu posłuchaj,a raczej obejrzyj to co wysyłam Ci właśnie na pocztę. Trzymaj się ciepło, cześć. - Powiedziałam po czym rozłączyłam się nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Wraz z uczniami wysłałam nasz filmik Pablowi, po czym zebraliśmy nasze wszystkie rzeczy i wyszliśmy, każdy w swoją stronę. Ja wyjęłam klucze od jego domu i bawiąc się nimi powędrowałam przed siebie. Na początku zamierzałam jeszcze przeszukać resztę rzeczy Pabla ,ale darowałam sobie z nadzieją ,że po tym co mu wysłaliśmy zmieni zdanie i wróci, albo chociaż powie co było powodem jego wyjazdu. Teraz, z perspektywy czasu wiem jak głupia byłam w ogóle zgadzając się na pomysł z filmikiem, gdybym tylko wiedziała ,że obróci się to przeciwko mnie, nigdy bym się nie zgodziła. W ostateczności darowałam sobie tego dnia grzebanie w rzeczach Pabla i poszłam do własnego domu, nie miałam ochoty na razie widywać się z Germanem. Kobieta od spraw biznesowych czy nie? Co za różnica? Myślałam ,że jest zupełnie innym człowiekiem. Koło dziesiątej zadzwonił do mnie telefon, jak się okazało był to Pablo. Nie wydawał się być zadowolony z tej rozmowy, nie przywitał się, od razu zaczął przemowę nie dając mi dojść do słowa.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego robisz wszystkim nadzieję? Uwierz to nie zależy ode mnie, gdybym mógł postąpił bym inaczej. - Powiedział ,a ostatnie słowa, były już bez werwy w głosie i wypowiedział je już niemal szeptem.
- Ja nie robię nikomu nadziei ,a nawet jeśli, to i tak byłoby o wiele prościej gdybyś od razu mi wszystko wytłumaczył. Nie bądź zły, ile razy mi pomogłeś? Niezliczenie wiele, daj chodź raz pomóc. "Nie wstydem jest prosić o pomoc ,a wstydem jest jej nie przyjąć." - Powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
- Angie, kiedyś zrozumiesz ,a jeżeli nie to kiedyś Ci wszystko wyjaśnię, pozdrów wszystkich i podziękuj za ich starania, cześć. - Po tych słowach usłyszałam tylko dźwięk odkładanej słuchawki, pogrążyłam się w milczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz