sobota, 30 listopada 2013

Rozdział LXXVII

Cała grupa uczniów podeszła do mnie, ustawili się mniej więcej w kółeczku uśmiechając się dziwnie. Wiedziałam ,że czegoś chcą. Nie dając więc nikomu nic powiedzieć zaczęłam:
- A więc o co chodzi tym razem? - Zaśmiałam się podejrzliwie przyglądając się osobom stojącym naprzeciwko mnie. - Halo? Ktoś wyjaśni? - Powiedziałam przyglądając im się jeszcze baczniej.
- Angie... No bo mamy pomysł - Zaczęła nieśmiało Violetta.
- Tak! Taki ,żeby Pablo wrócił! - Krzyknął Andres.
- Nie chcemy żeby Gregorio był dyrektorem! - Zawołała stojąca tuż przede mną Francesca.
- To jak pomożesz nam? - Uśmiechnął się Leon.
- Prosimy! - Powiedziała robiąc słodkie oczka Natalia.
-  A powie mi ktoś w ogóle na czym polega ten wasz 'pomysł'? - Zaśmiałam się.
- Chodzi o to żeby pokazać mu ,że chcemy aby wrócił tutaj do studia. - Uśmiechnął się Maxi.
- Wchodzisz w to Angie? - Powiedziała Camilla kładąc mi rękę na ramieniu.
- Prosimy... - Powtórzyła Natalia. - Uśmiechając się.
- No dobrze! - Krzyknęłam, po czym zostałam przytulona przez całą grupę uczniów. - Tylko ani słowa Gregoriowi bo już po Nas będzie. - Zaśmiałam się. - Chodźcie do...? Może do Resto? Bo tutaj ściany mają uszy. - Powiedziałam kiwając głową w stronę , gdzie Gregorio podsłuchiwał naszą rozmowę. Szłam będąc nieustannie przytulana przez moją siostrzenicę i paru innych uczniów. "Widać ,że im zależy." - Pomyślałam, patrząc dumnie na nich wszystkich.
- To co proponujecie? - Spytałam siadając przy stoliku.
- Chcielibyśmy coś zatańczyć i zaśpiewać na wideo ,a później wysłać materiał do Pabla. Chcielibyśmy abyś nam pomogła, dobrze wiesz ,że Pablo... - I w tym momencie przerwałam podekscytowanemu Maxiemu.
- Nawet nie kończ. - Powiedziałam ostro, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie.
- No dobrze. Powiedziałabyś mu parę miłych słówek jak bardzo tęsknimy i jaki to Gregorio jest zły...
- No i byś z nami zaśpiewała... - Powiedziała siedząca obok mnie Francesca.
- Angie, prosimy, zgódź się, pomóż nam, to nic wielkiego...A może odmienić całe nasze studio! Prosimy. - Powiedziała błagalnym tonem moja siostrzenica.
- No dobrze ,ale wyjaśnijmy jedno. Gregorio nie jest zły, to ,że nieco odmienne zdanie nie czyni z niego złego człowieka. - Uśmiechnęłam się, chociaż sama do końca nie wierzyłam w to co mówię. Postanowiłam jednak pomóc uczniom. A może tak naprawdę to oni pomogą mi?
Cała grupa uczniów podeszła do mnie, ustawili się mniej więcej w kółeczku uśmiechając się dziwnie. Wiedziałam ,że czegoś chcą. Nie dając więc nikomu nic powiedzieć zaczęłam:
- A więc o co chodzi tym razem? - Zaśmiałam się podejrzliwie przyglądając się osobom stojącym naprzeciwko mnie. - Halo? Ktoś wyjaśni? - Powiedziałam przyglądając im się jeszcze baczniej.
- Angie... No bo mamy pomysł - Zaczęła nieśmiało Violetta.
- Tak! Taki ,żeby Pablo wrócił! - Krzyknął Andres.
- Nie chcemy żeby Gregorio był dyrektorem! - Zawołała stojąca tuż przede mną Francesca.
- To jak pomożesz nam? - Uśmiechnął się Leon.
- Prosimy! - Powiedziała robiąc słodkie oczka Natalia.
-  A powie mi ktoś w ogóle na czym polega ten wasz 'pomysł'? - Zaśmiałam się.
- Chodzi o to żeby pokazać mu ,że chcemy aby wrócił tutaj do studia. - Uśmiechnął się Maxi.
- Wchodzisz w to Angie? - Powiedziała Camilla kładąc mi rękę na ramieniu.
- Prosimy... - Powtórzyła Natalia. - Uśmiechając się.
- No dobrze! - Krzyknęłam, po czym zostałam przytulona przez całą grupę uczniów. - Tylko ani słowa Gregoriowi bo już po Nas będzie. - Zaśmiałam się. - Chodźcie do...? Może do Resto? Bo tutaj ściany mają uszy. - Powiedziałam kiwając głową w stronę , gdzie Gregorio podsłuchiwał naszą rozmowę. Szłam będąc nieustannie przytulana przez moją siostrzenicę i paru innych uczniów. "Widać ,że im zależy." - Pomyślałam, patrząc dumnie na nich wszystkich.
- To co proponujecie? - Spytałam siadając przy stoliku.
- Chcielibyśmy coś zatańczyć i zaśpiewać na wideo ,a później wysłać materiał do Pabla. Chcielibyśmy abyś nam pomogła, dobrze wiesz ,że Pablo... - I w tym momencie przerwałam podekscytowanemu Maxiemu.
- Nawet nie kończ. - Powiedziałam ostro, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie.
- No dobrze. Powiedziałabyś mu parę miłych słówek jak bardzo tęsknimy i jaki to Gregorio jest zły...
- No i byś z nami zaśpiewała... - Powiedziała siedząca obok mnie Francesca.
- Angie, prosimy, zgódź się, pomóż nam, to nic wielkiego...A może odmienić całe nasze studio! Prosimy. - Powiedziała błagalnym tonem moja siostrzenica.
- No dobrze ,ale wyjaśnijmy jedno. Gregorio nie jest zły, to ,że nieco odmienne zdanie nie czyni z niego złego człowieka. - Uśmiechnęłam się, chociaż sama do końca nie wierzyłam w to co mówię. Postanowiłam jednak pomóc uczniom. A może tak naprawdę to oni pomogą mi?

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział LXXVI

- Jak wiecie Pablo postanowił przynajmniej na razie odejść z naszego studia z powodów osobistych, postanowił wyjechać na czas nieokreślony jednak wszyscy mamy nadzieję ,że w najbliższym czasie dołączy z powrotem do naszego grona nauczycieli, na ten czas nowym dyrektorem pozostanie Gregorio, będzie on nadzorował prace nad naszym świątecznym przedstawieniem, oczywiście wraz z pomocą pozostałych nauczycieli. Liczę ,że mimo wszelkich utrudnień wszystko uda się bez najmniejszych problemów. - Powiedział uśmiechając się Antonio. Ten uśmiech nie był do końca szczery bo mimo uśmiechu nie wierzył chyba do końca w to co mówi, nikt w to nie wierzył, ani ja, ani uczniowie którzy stali przyglądając się mojej grobowej minie. Zdawałam się nie wyrażać żadnych emocji chociaż tak naprawdę przeszywało mnie milion różnych myśli. Co jakiś czas zerkałam w stronę zadowolonego Gregoria i co jakiś w stronę uczniów szukających w moich ozach jakiejś nadziei której, nie oszukujmy się... Nie było. Stałam w milczeniu czekając na koniec przemowy po czym poszłam w raz z resztą grona pedagogicznego do pokoju nauczycielskiego. Usiadłam na jednym z krzeseł czekając na jakąkolwiek rozmowę zamiast tego usłyszałam tylko:
- Proszę Roberto. - Powiedział uśmiechnięty Gregorio dając mu jakąś kartkę. - Proszę Ążi, Ęzi. - Powiedział jak zwykle przekręcając moje imię i uśmiechając się o wiele bardziej sztucznie niż za zwyczaj. Spojrzałam na niego pytająco, mówiąc:
- Gregorio, co to jest? - Powiedziałam wytrzeszczając oczy trzymając w ręku kartkę papieru.
- Moja droga Ąszi, Ężi.... - Zaśmiał się. A ja przerwałam mu poprawiając:
- Angie, jestem Angie... Nie tak trudno zapamiętać ,a jeżeli nie potrafisz to może nie powinieneś być 'dyrektorem' - Powiedziałam akcentując ostatnie słowo śmiejąc mu się w twarz.
- Pamiętam tylko ważne rzeczy. - Powiedział kpiąco po czym dodał - A więc moja droga Angie, Ty i Beto przejmiecie wszystkie godziny Pabla. - Uśmiechnął się po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
- Nie do wiary, jak on tak Nas może traktować? - Powiedziałam szerząc oczy.
- Sądzę ,że...,że...,że długo tu...tu...tu... nie wy-wytrzymamy! -  Krzyknął Beto po czym nieskoordynowanie wymachując rękami i gubiąc wszystkie swoje kartki wybiegł z pokoju ,a ja zaczęłam się śmiać. Po czym wstałam i pozbierałam kartki rozrzucone przez Beto. "Czasami poważnie zastanawiam się czy on kiedyś nie zgubi własnej głowy!" - Powiedziałam sama do siebie po czym zaczęłam się śmiać. Odłożyłam zebrane kartki na jeden stos po czym usiadłam i wyjęłam telefon. Pablo najwyraźniej nie miał zamiaru się ze mną skontaktować ,a ja nie wiedziałam jak mogę mu pomóc skoro on nie zamierzał mi tego ułatwiać. Westchnęłam po czym schowałam komórkę do torebki. Siedziałam w samotności pijąc kawę. Nie trwało to jednak zbyt długo ponieważ do pokoju wszedł Gregorio:
- A co Ty tu jeszcze robisz? Na zajęcia! - Powiedział wrednie się uśmiechając.
- Wiesz co? Jednak było Ci do twarzy z tą plamą na twarzy, podkreślała Ci oczy. - Zaśmiałam się, po czym wcisnęłam mu mój kubek z kawą, wzięłam grafik i wyszłam. Na zajęciach uczniowie byli wyraźnie przygnębieni ,ale nie mówili nic wiedząc ,że mi jest jeszcze trudniej.
- Odejście Pabla jest trudne dla Nas wszystkich ,ale musimy się pozbierać i wziąć do pracy ,a do świątecznego przedstawienia zostało już mało czasu. Także zapraszam na scenę przećwiczmy sobie parę piosenek. - Powiedziałam po czym wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Piosenki były piękne i równie pięknie zostały odśpiewane. Zajęcia tego dnia trwałby dłużej gdyby nie Gregorio mówiący mi jaka jestem beznadziejna i jak beznadziejnie uczę, nie chcąc aby uczniowie słuchali jego tekstów kierowanych do mojej osoby, postanowiłam wypuścić ich wcześniej do domu ,a sama porozmawiać z nowym dyrektorem studia.
- Jeśli masz zamiar nieustannie mnie krytykować to bardzo proszę ,ale nie rób tego przy uczniach. Nie świadczy to o Tobie zbyt dobrze. - Powiedziałam po czym nie oczekując na jakąkolwiek odpowiedź wyszłam ze studia z nie zadowoloną miną. Na ławce niedaleko zobaczyłam siedzących uczniów którzy na mój widok wstali i zaczęli iść w moją stronę. "Ciekawe o co tym razem chodzi?" - Powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.

Zmiany są ,a i owszem... Rozdziały dłuższe zakładka "Pomysły i ogłoszenia" została wymieniona na "O mnie"  ,a na dalsze pomysły dotyczące zmian? - Czekam. Z resztą mam mały pomysł na prowadzenie bloga o Naxi tylko ,że w języku angielskim. Przydała by mi się umiejętność pisania dłuższych tekstów "od ręki" po angielsku więc sadzę ,że One Part`y lub "rozdziałowce" to dobry sposób ,aby nauczyć się doskonale i szybko pisać w tym języku. Zostanie dodana ankieta odnośnie Naxi już prawdopodobnie dzisiaj, natomiast ankieta dotycząca długości rozdziałów zostanie usunięta, co do ostatniej ankiety? Ta jeszcze powisi aczkolwiek czytelnicy chcą czegoś innego niż ja... Więc muszę wszystko przemyśleć.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział LXXV

W domu Pabla spędziłam dużo czasu szukając czegokolwiek, jednak bez większego skutku. Przejrzałam wiele szafek i dużą część korespondencji, dom wyglądał jak pobojowisko. Dalsze poszukiwania przerwał mi dzwoniący telefon. By to nie kto inny jak German.
- Cześć, czemu jeszcze nie wróciłaś? Jesteś u siebie?
- Jestem u Pabla ,ale dzisiaj pójdę na noc do siebie.
- Przyjść, pomóc Ci jakoś?
- Nie potrzebuje Twojej litości, sądzę ,że powinieneś zająć się tymi "sprawami biznesowymi"
- Dlaczego taka jesteś? - Powiedział najwyraźniej zdziwiony moją reakcją.
- Nie masz po co tu przychodzić, wiem i Ty też ,że do czegoś będzie musiało dojść między nami jeśli się tu pojawisz ,a ja nie chcę żeby to wszystko działo się w domu mojego przyjaciela... Pod jego nieobecność...Przepraszam muszę kończyć, wracam już do swojego domu, cześć. - Powiedziałam rozłączając się po czym usiadłam na podłodze opierając się o szafkę, schowałam oczy między dłoniami i zaczęłam płakać. Nie było mi przykro z powodu Germana, płakałam z bezsilności. Po niedługim czasie zebrałam się w sobie wstając z podłogi. Zgasiłam światło i wyszłam z domu zamykając drzwi i idąc w kierunku mojego domu. Przez drogę myślałam głęboko o wszystkim, o tym ,że Gregorio ma zostać nowym dyrektorem, o sprawach "biznesowych" Germana i o wyjeździe Pabla. Gdy doszłam do domu zmęczona całym dniem zaparzyłam sobie herbaty i usiadłam na kanapie włączając jakiś film. Obejrzałam film do końca, po czym położyłam się spać.
 ***
Rano obudziłam się dosyć późno dla tego wszystko co robiłam wykonywałam w niezwykłym pośpiechu.Na wyświetlaczu mojej komórki widniało dwadzieścia siedem nieodebranych połączeń od Germana, nie zamierzałam oddzwaniać, chciałam żeby dał mi wreszcie spokój. Tego dnia wyszykowanie do pracy zajęło niecałe piętnaście minut. Wychodząc z domu zatrzymałam się przy komodzie stojącej przy drzwiach, leżały na niej klucze do domu Pabla. Wyciągnęłam rękę aby podnieść je z komody jednak parę centymetrów od kluczy zatrzymałam się stojąc przez kilka sekund w bezruchu. Nie wiadomo czemu ,ale coś powstrzymywało mnie od zabrania kluczy. Gdy zamykałam za sobą drzwi spojrzałam na nie kątem oka po czym przygryzając wargę wsunęłam rękę aby zabrać je ze sobą. Szłam do studia bawiąc się nimi i rozmyślając nad wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach. W studiu Antonio poprosił mnie i Beto o zebranie wszystkich uczniów ponieważ ma ogłoszenie.Wszyscy domyślaliśmy się co Antonio ma zamiar ogłosić, tuż przed jego przyjściem podeszła do mnie jeszcze grupka smutnych uczniów.
- Angie, co teraz będzie? - Spytała Francesca.
- Chyba nic... - Zamyśliłam się po czym dodałam - Nie wiem co teraz będzie ,ale na razie musimy pogodzić się z rzeczywistością i starać się zaakceptować wszelkie decyzje Antonia.
- Naprawdę nic się nie da zrobić? - Zapytał smutny Maxi.
- Robię co mogę, na obecną chwilę po prostu musimy się postarać zrozumieć to ,że Antoniowi też nie jest łatwo to wszystko przeorganizować ,a jeżeli chcemy by studio dobrze prosperowało warto się przemęczyć z Gregoriem, dlatego mimo tego jaki jest i jak ciężko zaakceptować mu jakiekolwiek odmienne zdanie zróbcie to dla Antonia i dla mnie... - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ rozmowę przerwała mi reszta nauczycieli i Antonio którzy właśnie weszli do sali. Zajęłam miejsce obok Beto i zaczęłam słuchać przemówienia głównego dyrektora studia.

Z dwóch rozdziałów zrobiłam jeden... Mam nadzieję ,że się podoba. W najbliższym czasie będzie jeszcze trochę zmian ,ale to już kiedy indziej. 

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział LXXIV

Ja natomiast stałam osłupiała nie do końca mając świadomość tego co przed chwilą się wydarzyło. Stałam tak przez parę minut i stałabym jeszcze dłużej gdyby nie podbiegła do mnie grupka uczniów.
- I jak Angie, Pablo do nas wraca? - Zawołała Camila stając tuż obok mnie.
- Podobno Antonio chce mianować Gregoria dyrektorem. - Krzyczał gdzieś z tyłu Broadway.
- To będzie koszmar! Angie musisz go przekonać żeby wrócił! - Dobiegał mnie głos Francesci.
- To miał być już koniec nieszczęścia dla studio! - Powiedział gestykulując Andres. Słysząc to zaczęłam się śmiać bo szczerze bawiły mnie ich słowa. W momencie w którym Andres skończył swoją wypowiedź usłyszałam znajomy głos, był to Gregorio. Wszyscy umilkli.
- Nie gapić się tak, do swoich zajęć! - Krzyknął przepędzając gromadkę uczniów - A Ty Ążi, Ężi, Onżi nine nastawiaj uczniów przeciwko mnie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Powiedziałam spokojnie i poważnie. W tym momencie kłótnia z Gregoriem nie miała sensu, zaczęłam iść więc w stronę studia, on chyba jednak nie miał zamiaru dać mi spokoju, szedł tuż obok mnie rzucając zgryźliwe uwagi na temat mojej osoby.
- Ążi... Jak już pewnie słyszałaś, Antonio planuje znów mianować mnie dyrektorem studia ,a wtedy nie będziesz już tutaj uczyć. - Powiedział śmiejąc się wrednie.
- O ile się nie mylę to dyrektorem jeszcze nie jesteś. - W międzyczasie doszliśmy już do studia więc gdy tylko weszłam do pokoju nauczycielskiego wzięłam torebkę i poszłam w kierunku domu Pabla. W końcu German miał dzisiaj ważne "spotkanie biznesowe" którego miałam nie popsuć, z resztą i tak miałam tego dnia inne plany ,a mianowicie musiałam poszukać jakiś rzeczy które podpowiedziałby mi gdzie i po co pojechał Pablo

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział LXXIII

- Proszę. - Powiedział Antonio dając mi jakąś tabletkę ,a Beto podał szklankę z wodą. Połknęłam tabletkę czekając na jakiekolwiek działanie stojąc nadal oparta o ladę w pokoju nauczycielskim.
- Rozmawiałaś z Pablem? - Zaczął nieśmiało Antonio.
- Tak, tak... Rozmawiałam ,ale nie chce mi nic więcej powiedzieć, nie chce żebym ingerowała w tę sprawę. Szkoda ,że nie zamierza mi ułatwić sytuacji bo ja i tak mu pomogę, nie wiem jak ,ale wiem ,że muszę to zrobić... A Wy coś wiecie? Nawet jeżeli Pablo prosił abyście nic mi nie mówili, to błagam, powiedzcie chociaż gdzie pojechał...
- Ehhh.. Angeles...Nie wiemy więcej niż Ty, dał mi wymówienie mówiąc zaledwie ,że musi wyjechać i żeby nie wspominać przy Tobie o tym. - Pokiwałam głową i wyszłam zostawiając ich samych, musiałam przemyśleć parę spraw jednak z korytarza dobiegły mnie krzyki Gregoria i jakiejś dziewczyny którą jak się okazało była Lara. Podeszłam od tyłu do Gregoria klepiąc go w ramię:
- Ta Pani to chyba do mnie nie do Ciebie? - Powiedziałam ciągnąc za sobą Larę. - Chodź na zewnątrz bo tutaj ściany mają uszy. - Wypowiadając te słowa otworzyłam drzwi do sali muzycznej zza których wypadła grupka podsłuchujących uczniów. Lara wyszła więc posłusznie za mną na zewnątrz.
- Wyjeżdżam, nie chcę już tu dłużej być, zostawiam Ci klucze do domu Pabla i list dla niego, bo jestem pewna ,że spotkasz się z nim wcześniej niż ja. Proszę nie czytaj tego póki on tego nie zrobi.
- Dobrze, wyjeżdżasz ,ale gdzie? Dokąd?
- Jak najdalej od Buenos Aires, wykorzystałam Pabla i źle się z tym czuję, nie mogę tu zostać... Z resztą wszystko jest w liście i dziękuję miło było odnowić znajomości po tylu latach. - Powiedziała przytulając mnie po czym wręczyła mi kilka kluczy przyczepionych do jakiegoś breloka oraz kopertę z listem po czym wsiadła do taksówki i machając mi odjechała.

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział LXXII

Westchnęłam robiąc dziwną, niezadowoloną minę i obróciłam się w kierunku wyjścia gdy za moimi plecami usłyszałam kpiący sobie ze mnie głos Gregoria:
- Czyżbyś tęskniła za Pablem ,a może brakuje Ci go?! - Wykrzyczał śmiejąc się. Tym razem o dziwo nie miałam ochoty płakać. Nie wiem czy to przez to ,że głowa bolała mnie tak ,że już nie wytrzymywałam czy raczej przez to ,że miałam serdecznie dość Gregoria. Odwróciłam się do niego przodem usiłując odpowiedzieć coś sensownego. Myślałam jednak nic nie przychodziło mi do głowy ,a Gregorio patrzył się na mnie śmiejąc, trwałoby dłużej gdyby do pokoju nie wparował wściekły Antonio ,a za nim biegnący Beto.
- Gregorio, co tu się dzieje, co wy wyprawiacie!? Słychać was aż na korytarzy! - Wykrzyczał jeszcze głośniej niż Gregorio nie zwracając na mnie uwagi. - Wyjdź stąd! - Powiedział ostatecznie milknąc. Ja natomiast przestawałam już wytrzymywać, podeszłam do lady i oparłam się o nią, jednocześnie trzymając rękę przy głowie mając nadzieję ,że to pomoże trochę zwalczyć ból, gdy podniosłam wzrok zauważyłam ,że obok mnie stoi już Beto zajadając się jakimiś orzeszkami.
- Eeee... noo.. możeee... prze-prze-staliby-byście bo bo bo... - I tu urwał mu się głos ponieważ Antonio spojrzał na niego ,a później na mnie wiedząc o co chodzi.
- Eh... - Wydusił przez zaciśnięte zęby po czym podchodząc do mnie dodał - Wychodzę! - krzycząc mi nad uchem, następnie wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi jak najgłośniej potrafił. Ja natomiast znowu złapałam się za głowę.
- Angie, dziecko coś się dzieje?
- Nie nic, po prostu źle się czuję, są u jakieś tabletki bo za raz nie wytrzymam z tym bólem głowy.

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział LXXI

Następnego dnia rano obudziłam się wcześnie, zaspana podniosłam się z łóżka i powlekłam w stronę mojej toaletki przy której stojąc spojrzałam lusterko, wyglądałam strasznie. Moje oczy były całe czerwone i piekły za każdym razem gdy usiłowałam mrugnąć, mało tego na twarzy rozmazany miałam tusz do rzęs ,a w moich oczach wciąż widać było łzy w dodatku bolała mnie głowa. Umyłam i wytarłam dokładnie twarz po czym zaczęłam nakładać makijaż tym razem zeszło mi się z tym dłużej niż zazwyczaj. Dopiero po pół godziny wyglądałam jak człowiek. Zeszłam na dół mimo iż bałam się rozmowy z Germanem która prędzej czy później ,ale będzie musiała się odbyć. Gdy weszłam do jadalni wszyscy siedzieli już przy stole i kończyli jeść wówczas gdy ja dopiero przyszłam. Grzecznie przeprosiłam za spóźnienie i dołączyłam do reszty. Wkrótce wszyscy zaczęli się rozchodzić w efekcie przy stole zostałam tylko ja i German.
- Chciałbym przyprowadzić tu dzisiaj kobietę z którą mam zamiar omówić pewne sprawy biznesowe, liczę ,że nie masz nic przeciwko i ,że nie wyrządzisz mi tutaj żadnych scen zazdrości?
- Do mnie mówisz? - Powiedziałam, nie dowierzając w to co usłyszałam po czym dodałam: - Czy Ty się słyszysz? "Sceny zazdrości?" Czyli tak mnie postrzegasz, miło, nic się nie zmieniłeś. - Powiedziałam kiwając głową z niedowierzaniem po czym wyszłam z domu, kierując się w stronę studia. Gdy doszłam zaczynały się lekcje w efekcie czego nie zdążyłam się nawet przywitać z nikim z nauczycieli nie wspominając już o rozmowie z Antoniem. Lekcja minęła dość miło, dzieciaki miały kontynuować zadania które przydzielił im Pablo ,a ja miałam i pomóc i nadzorować wszystko. Po lekcji weszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie zastałam tylko Gregoria, nie miałam z nim ochoty rozmawiać ani przebywać w jednym pomieszczeniu jako iż widziałam ,że teraz będzie się bawił moim kosztem i triumfował po odejściu Pabla.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział LXX

Ciężko było mi się skupić na treści książki gdy wokół panował taki zamęt, tak więc "przeoczyłam" trzy rozdziały książki. W pewnym momencie doszłam do wniosku ,że dalsze czytanie nie ma większego sensu. Zamknęłam więc książkę i usiadłam nie wiedząc co mam robić. Na szczęście nie musiałam długo szukać odpowiedzi ponieważ chwilę później zadzwonił mój telefon. Oczywiście dzwonił Antonio, nie wiedziałam co mu powiem lecz postanowiłam odebrać.
- Witaj Angie, jak się czujesz?
- Co raz gorzej... - Westchnęłam.
- Co się stało? - Powiedział zaciekawionym i zmartwionym głosem Antonio.
- To nie jest rozmowa na telefon, jutro w studiu wszystko Ci opowiem.
- Dobrze do zobaczenia i trzymaj się jakoś. - Po tych słowach Antonia rozłączyłam się pogrążona w myślach. Problemy z Germanem odeszły w miarę szybko ,a na ich miejsce przyszły te związane z Pablem. "Gotowa bym była nawet w tej chwili do niego pojechać i mu pomóc...Tylko gdzie on teraz jest?" - Mówiłam sama do siebie. Nie miałam już dzisiaj ochoty na spotykanie kogokolwiek z domowników. "Najgorszy dzień w moim życiu? Chyba tak." Pomyślałam kładąc się na łóżku wszystko co działo się wokół mnie było straszne, patrzyłam w przyciemniony ekran mojego telefonu zbierając się do napisania jakiejś sensownej wiadomości do Pabla, było to trudniejsze niż myślałam. Za każdym razem gdy wiadomość była prawie gotowa rezygnowałam z wysłania jej, nie wiem czemu chyba po prostu się bałam. Po dłuższym czasie ostatecznie zrezygnowałam z wysyłania mu jakiejkolwiek wiadomości. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić w końcu zegarek pokazywał dopiero dwudziestą ,a ja nie byłam wcale senna. Czytanie też nie pomagało ,a na jakąkolwiek rozmowę nie miałam ochoty, usiłowałam zasnąć.

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział LXIX

- Coś się stało Panno Angie? - Powiedział wyraźnie zdziwiony Ramallo.
- Przyszłam tylko się napić ,ale nie przerywajcie sobie i tak wszystko słyszałam. - Powiedziałam uśmiechając się i nalewając do szklanki soku pomarańczowego.
- Już skończyliście swoją rozmowę? - Natrętnie ,ale z uśmiechem dopytywał się Ramallo.
- Nie rozmawialiśmy i żadnej rozmowy nie będzie. - Powiedziałam wychodząc z piciem z kuchni.
Za sobą usłyszałam jeszcze tylko tekst Olgity: "Życie Panny Angie jest o wiele ciekawsze niż te wszystkie telenowele które oglądam!" Nie byłam jakoś szczególnie szczęśliwa ,ale nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Chciałam w spokoju posiedzieć w salonie i poczytać jednak widok Germana udaremnił mój plan. Widząc go w drzwiach domu szybko poszłam na górę do mojej sypialni myśląc: "Co ja w ogóle wyprawiam?" wchodząc do pokoju bezszelestnie zamknęłam drzwi po czym położyłam się na łóżku wzdychając. Tym razem mogłam spokojnie poczytać. Powieść była piękna, romantyczna, była czymś czego doznać by chciał każdy człowiek w swoim życiu. Czytałam spokojnie leżąc na łóżku do póki nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi, do środka wszedł German. Szybko usiadłam na łóżku oczekując na to co powie.
- Angie, jesteśmy dorośli chyba możemy porozmawiać?
- Nie, przepraszam ,ale chciałabym poukładać sobie w głowie to wszystko... Proszę wyjdź, chcę zostać sama. - Westchnęłam ,a do oczu ni stąd ni zowąd zaczęły napływać mi łzy które ciężko było pohamować. German wyszedł z mojego pokoju ze smutną miną cicho zamykając drzwi. A ja? Ja czułam się podle. Nie wiedziałam co robić, czułam się okropnie raniąc i jego i siebie.  Zostając już samotnie w pokoju położyłam się na łóżku i starając się nie myśleć o tym co się przed chwilą wydarzyło, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać.

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział LXVIII

Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu patrząc na siebie gdy nagle Ramallo przewał tę błogą ciszę:
- Szkoda ,że Pana Germana często tu się nie widuje, to idealne miejsce.
- Tak to racja... - Powiedziałam po czym zdawałam się nieco posmutnieć.
- Przepraszam ,że teraz spytam ,ale chciałbym wiedzieć co Panienka czuje do Pana Germana?
- Germana... - Powiedziałam ,a mój głos zdawał się lekko drżeć mimo wszystko kontynuowałam jednak: - To mój szwagier między nami nie powinno do niczego dojść, nie powinniśmy chyba być tak blisko... Szkoda ,że zapominam o tym gdy jest obok i chociaż boję się do tego przyznać kocham go. - ostatnie słowa wymówiłam już takim szeptem ,że były ledwo słyszalne, serce zaczęło bić jak szalone ,a ja  poczęłam czekać w grobowym milczeniu na reakcje Pana Ramallo. Dalej oczekując na jaką kol wiek odpowiedź uniosłam głowę patrząc przed siebie, tuż przede mną stał German: "Zaraz się zacznie..." pomyślałam przerażona acz kol wiek nie dawałam tego po sobie poznać.
- To ja już lepiej pójdę. - Usłyszałam głos podnoszącego się z ławki Ramalla. Gdy Ramallo kawałek odszedł German usiadł koło mnie mówiąc:
- To co mówiłaś było prawdą? - Uśmiechnął się kładąc mi rękę na kolanie.
- Proszę zostaw mnie, nie jestem teraz w humorze. - Spanikowałam ,ale to była bardzo dziwna sytuacja. Zamknęłam książkę, wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę domu. Oddalając się zaledwie parę metrów od ławki obróciłam się mówiąc - Przepraszam. - Do Germana. Cały czas patrzył się na mnie chociaż zdawałby się zamyślony i smutny. Wiem ,że to kolejna osoba którą w życiu ranię jednak nie myślałam racjonalnie nad tym co robię. Stając na środku salonu słyszałam dobiegającą z kuchni rozmowę Olgi i Rammla. Starałam się nie wsłuchiwać zbytnio w ich słowa jednak mówili zbyt głośno abym mogła skupić się nad czym kol wiek. - Ona go kocha! - Dochodził do mnie uradowany głos krzyczącego Ramalla. Postanowiłam przerwać im jednak tę miłą rozmowę wchodząc do kuchni. Tak jak podejrzewałam gdy weszłam oboje umilkli.