wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział LXXV

W domu Pabla spędziłam dużo czasu szukając czegokolwiek, jednak bez większego skutku. Przejrzałam wiele szafek i dużą część korespondencji, dom wyglądał jak pobojowisko. Dalsze poszukiwania przerwał mi dzwoniący telefon. By to nie kto inny jak German.
- Cześć, czemu jeszcze nie wróciłaś? Jesteś u siebie?
- Jestem u Pabla ,ale dzisiaj pójdę na noc do siebie.
- Przyjść, pomóc Ci jakoś?
- Nie potrzebuje Twojej litości, sądzę ,że powinieneś zająć się tymi "sprawami biznesowymi"
- Dlaczego taka jesteś? - Powiedział najwyraźniej zdziwiony moją reakcją.
- Nie masz po co tu przychodzić, wiem i Ty też ,że do czegoś będzie musiało dojść między nami jeśli się tu pojawisz ,a ja nie chcę żeby to wszystko działo się w domu mojego przyjaciela... Pod jego nieobecność...Przepraszam muszę kończyć, wracam już do swojego domu, cześć. - Powiedziałam rozłączając się po czym usiadłam na podłodze opierając się o szafkę, schowałam oczy między dłoniami i zaczęłam płakać. Nie było mi przykro z powodu Germana, płakałam z bezsilności. Po niedługim czasie zebrałam się w sobie wstając z podłogi. Zgasiłam światło i wyszłam z domu zamykając drzwi i idąc w kierunku mojego domu. Przez drogę myślałam głęboko o wszystkim, o tym ,że Gregorio ma zostać nowym dyrektorem, o sprawach "biznesowych" Germana i o wyjeździe Pabla. Gdy doszłam do domu zmęczona całym dniem zaparzyłam sobie herbaty i usiadłam na kanapie włączając jakiś film. Obejrzałam film do końca, po czym położyłam się spać.
 ***
Rano obudziłam się dosyć późno dla tego wszystko co robiłam wykonywałam w niezwykłym pośpiechu.Na wyświetlaczu mojej komórki widniało dwadzieścia siedem nieodebranych połączeń od Germana, nie zamierzałam oddzwaniać, chciałam żeby dał mi wreszcie spokój. Tego dnia wyszykowanie do pracy zajęło niecałe piętnaście minut. Wychodząc z domu zatrzymałam się przy komodzie stojącej przy drzwiach, leżały na niej klucze do domu Pabla. Wyciągnęłam rękę aby podnieść je z komody jednak parę centymetrów od kluczy zatrzymałam się stojąc przez kilka sekund w bezruchu. Nie wiadomo czemu ,ale coś powstrzymywało mnie od zabrania kluczy. Gdy zamykałam za sobą drzwi spojrzałam na nie kątem oka po czym przygryzając wargę wsunęłam rękę aby zabrać je ze sobą. Szłam do studia bawiąc się nimi i rozmyślając nad wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach. W studiu Antonio poprosił mnie i Beto o zebranie wszystkich uczniów ponieważ ma ogłoszenie.Wszyscy domyślaliśmy się co Antonio ma zamiar ogłosić, tuż przed jego przyjściem podeszła do mnie jeszcze grupka smutnych uczniów.
- Angie, co teraz będzie? - Spytała Francesca.
- Chyba nic... - Zamyśliłam się po czym dodałam - Nie wiem co teraz będzie ,ale na razie musimy pogodzić się z rzeczywistością i starać się zaakceptować wszelkie decyzje Antonia.
- Naprawdę nic się nie da zrobić? - Zapytał smutny Maxi.
- Robię co mogę, na obecną chwilę po prostu musimy się postarać zrozumieć to ,że Antoniowi też nie jest łatwo to wszystko przeorganizować ,a jeżeli chcemy by studio dobrze prosperowało warto się przemęczyć z Gregoriem, dlatego mimo tego jaki jest i jak ciężko zaakceptować mu jakiekolwiek odmienne zdanie zróbcie to dla Antonia i dla mnie... - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ rozmowę przerwała mi reszta nauczycieli i Antonio którzy właśnie weszli do sali. Zajęłam miejsce obok Beto i zaczęłam słuchać przemówienia głównego dyrektora studia.

Z dwóch rozdziałów zrobiłam jeden... Mam nadzieję ,że się podoba. W najbliższym czasie będzie jeszcze trochę zmian ,ale to już kiedy indziej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz