niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział LXXIV

Ja natomiast stałam osłupiała nie do końca mając świadomość tego co przed chwilą się wydarzyło. Stałam tak przez parę minut i stałabym jeszcze dłużej gdyby nie podbiegła do mnie grupka uczniów.
- I jak Angie, Pablo do nas wraca? - Zawołała Camila stając tuż obok mnie.
- Podobno Antonio chce mianować Gregoria dyrektorem. - Krzyczał gdzieś z tyłu Broadway.
- To będzie koszmar! Angie musisz go przekonać żeby wrócił! - Dobiegał mnie głos Francesci.
- To miał być już koniec nieszczęścia dla studio! - Powiedział gestykulując Andres. Słysząc to zaczęłam się śmiać bo szczerze bawiły mnie ich słowa. W momencie w którym Andres skończył swoją wypowiedź usłyszałam znajomy głos, był to Gregorio. Wszyscy umilkli.
- Nie gapić się tak, do swoich zajęć! - Krzyknął przepędzając gromadkę uczniów - A Ty Ążi, Ężi, Onżi nine nastawiaj uczniów przeciwko mnie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Powiedziałam spokojnie i poważnie. W tym momencie kłótnia z Gregoriem nie miała sensu, zaczęłam iść więc w stronę studia, on chyba jednak nie miał zamiaru dać mi spokoju, szedł tuż obok mnie rzucając zgryźliwe uwagi na temat mojej osoby.
- Ążi... Jak już pewnie słyszałaś, Antonio planuje znów mianować mnie dyrektorem studia ,a wtedy nie będziesz już tutaj uczyć. - Powiedział śmiejąc się wrednie.
- O ile się nie mylę to dyrektorem jeszcze nie jesteś. - W międzyczasie doszliśmy już do studia więc gdy tylko weszłam do pokoju nauczycielskiego wzięłam torebkę i poszłam w kierunku domu Pabla. W końcu German miał dzisiaj ważne "spotkanie biznesowe" którego miałam nie popsuć, z resztą i tak miałam tego dnia inne plany ,a mianowicie musiałam poszukać jakiś rzeczy które podpowiedziałby mi gdzie i po co pojechał Pablo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz