piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział LXXXII

- Byłeś u niej? - Zapytałam nieco przygnębiona.
- Tak ,ale na obecną chwilę niczego się nie dowiemy, odkąd jej stan zaczął się pogarszać, nie pozwalają się nikomu z nią widywać.
- Spokojnie, będzie dobrze ,a ja zostanę z Wami przez jakiś czas, miejmy nadzieję ,że wszystko się wyjaśni i będzie dobrze.
- Dziękuję, mam nadzieję ,że Twój przyjazd tutaj wszystko odmieni. - Powiedział po czym uśmiechnął się ,a następnie zapytał skąd wiedziałam gdzie go szukać. Wyciągnęłam wtedy z torebki list i pokazałam mu go.
- To chyba Twoje?
- Tak to moje... Grzebałaś mi w rzeczach? - Zapytał ,a ja tylko uśmiechnęłam się niewinnie. - Bardzo duży bałagan? - Dopytywał się ,a ja pokiwałam głową na potwierdzenie.I uśmiechnęłam się.
- Chodź, pojedźmy ją odwiedzić, może chociaż coś powiedzą. - Powiedziałam zabierając torebkę - Ale pojedźmy autem. - Zaśmiałam się.
- Nie, nie dzisiaj, do szpitala i tak Nas już nie wpuszczą ,ale zabiorę Cię w lepsze miejsce. - Powiedział pomagając założyć mi płaszcz.
- To gdzie mnie zabierzesz? - Zaśmiałam się.
- W nieco bardziej kameralne miejsce ,a dokładniej na miejsce do ,którego wprost kocham przychodzić, mam nadzieję ,że Tobie też się spodoba. Weź lepiej jakiś szalik, będzie wiało. - Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy nad przepaść wiszącą nad morzem, gwiazdy, księżyc, cisza, tylko My i szum fal rozbijających się o brzeg skał.
- Tu jest pięknie. - Uśmiechnęłam się przytulając Pabla.
- Tak, wiem dużo można przemyśleć. - On również uśmiechnął się i przytulił się do mnie.
- Ale chyba oboje wiemy ,że żadna z Naszych decyzji nie przyjdzie 'od tak.'
- Czasami takie decyzje są o wiele bardziej pożyteczne... - Uśmiechnął się.
- Chyba chciałabym ,aby było tak jak kiedyś, dawno, jeszcze jak Maria żyła, było o wiele łatwiej, później było coraz gorzej ,a teraz? Jest beznadziejnie. I nikt mi nie może pomóc. - Łza spłynęła mi po policzku i oparłam się o jego ramię. On natomiast otarł mój policzek i szepnął mi do ucha.
- 'Nie można żyć przeszłością.' To słyszeli od Ciebie chyba wszyscy powracający do tego co już nie wróci.
- Wiem... Ale kiedy tak ciężko? - Popatrzyłam na niego smutnymi oczami.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę ,ale nikt nie może podejmować żadnych decyzji za Ciebie, My możemy Ci co najwyżej doradzać. I tak wszystkich nigdy nie uszczęśliwisz, zrób więc tylko to co wystarczy ,aby uszczęśliwić siebie samą. - Powiedział po czym przytulił mnie mocno.
- Dzięki, chyba nie rozmawiałam tak poważnie i szczerze, z nikim od ... - Tutaj na chwilę się zatrzymałam, nie chciałam wypowiadać imienia mojej zmarłej siostry, nie chciałam wracać do przeszłości, kontynuowałam jednak dalej - od bardzo dawna, chyba tego potrzebowałam. - Uśmiechnęłam się, opierając głowę na jego ramieniu.
- Proszę, do usług. Zbierajmy się, już późno. - Powiedział wstając. Podjechaliśmy pod dom, w salonie siedział ojciec Pabla, przyglądał się z zaciekawieniem jakiejś gazecie. Ja natomiast poszłam robić kolację, może i fakt gotowanie nie jest moją specjalnością ,ale sądzę ,że gdyby nie ja, w tym domu nie pojawiłoby się szybko jedzenie. Przyszykowałam więc kolację. Jedzenie wyglądało nader dobrze jak na mnie ,ale ja mimo wszystko nie miałam ochoty na jedzenie, zostawiłam więc ich samych po czym poszłam spać.



Tym razem nieco romantyczniej, to pewnie przez film ,który usiłuję obejrzeć. Ostatnio nieco ciężej jest mi pisać również przez ten film. Właściwie Violetty już nie lubię, było-minęło. Piszę bo lubię, teraz pewnie nie wybrałabym już nikogo z tego serialu za głównego bohatera. Mimo wszystko z bloga nie zrezygnuję, liczę ,że jeszcze coś się zmieni. A teraz pytanie: Z kim ma być Angie i dlaczego. PISZCIE W KOMENTARZACH, 7 I KOLEJNY ROZDZIAŁ! Rozdział z dedykacją dla wszystkich komentujących, zwłaszcza dwóch ANONIMKÓW dzięki ,którym blog jeszcze istnieje.

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział LXXXI

Dzień zapowiadał się okropnie, począwszy od tego ,że było szaro, ponuro i padał deszcz kończąc na tym ,że tego dnia miałam przecież wyjechać z pięknego Buenos Aires do, kraju w ,którym się wychowałam, Hiszpanii. Za ojczystym krajem tęskniłam ,ale niewątpliwie zżyłam się z Argentyną ,a co ważniejsze? Z ludźmi ,których tu poznałam, z rodziną ,którą tak naprawdę dopiero niedawno poznałam. Jednak myśl ,że to tylko na jakiś czas dodawała mi wielkiej otuchy, w końcu musiałam wrócić, obiecałam. Zebrałam szybko wszystkie przygotowane rzeczy, zjadłam coś i poszłam w stronę lotniska, sama. Tak, sama. Mimo licznych próśb nie chciałam się zgodzić, chyba chciałam zapomnieć wydarzenia ostatnich dni. Na lotnisko wpadłam jak zwykle chwilę przed odlotem, mimo wszystko mogłam jednak oddać w normalny sposób bagaże. Koło południa wszyscy siedzieli już w samolocie. Lot przebiegł bez żadnych przygód, spokojnie, chociaż ja i tak się bałam, nie cierpię latać samolotami! Po tym jak wysiadałam wpatrywałam się przez dobre półgodziny w jakiś plan miasta, moja topografia była co najmniej słaba. Patrzyłam więc szerząc oczy, bez większego celu. Postanowiłam pójść na żywioł i iść po prostu przed siebie. Idąc przypomniało mi się mniej więcej ,że byłam i to wielokrotnie w domu rodziców Pabla, i nawet jeśli nie ma go u nich to na pewno powiedzą mi gdzie mam go szukać. Szłam długo, dom rodziców Pabla był kawałek za miastem, ależ to musiało komicznie wyglądać, kobieta z walizką idąca przez całe miasto do jakiejś wsi. Stanęłam przed domem Pabla, zbierałam się bardzo długo ,ale w końcu to dla niego przebyłam taki szmat drogi. Zapukałam, drzwi otworzył mi nie kto inny jak on sam. Wpatrywał się we mnie jak w ducha, zrobił się cały blady i bardzo się zakłopotał.
- Angie? Co Ty tu.... Po co przyjechałaś?!
- Miło się tutaj witacie, nie zaprosisz mnie do środka? I nie wyjaśnisz wszystkiego?
- Tak, chyba powinienem, nie byłem świadom tego ,że przejedziesz tyle kilometrów ,abym to wszystko wyjaśnił, na ile zostajesz?
- Nie zrobił byś tego samego? Zostanę tak długo jak będzie trzeba... - Pablo wziął walizkę, przypomniał mnie swojemu ojcu i poszliśmy na piętro, Pablo zaparzył kawy i usiedliśmy na kanapie.
- Pablo co się dzieje? Wyjaśnisz wszystko wreszcie?
- Tak, teraz już chyba muszę ,ale Ty też mi coś będziesz musiała wyjaśnić.
- Zaczynaj... - Niecierpliwiłam się.
- Chodzi o moją matkę, parę tygodni temu trafiła do szpitala, wszystko miało być dobrze ,a jest... Co raz gorzej, chcę jakoś pomóc ojcu.
- Czemu nie powiedziałeś od razu? Wiesz ,że bym Ci pomogła.
- Wiem ,ale nie chciałem plątać Cię w to wszystko.
- Wiesz ,że to było głupie?
- Wiem... - Umilkł ,a ja położyłam mu rękę na ramieniu, chcąc go 'wesprzeć' tym w pewien sposób, po chwili kontynuował - Najbliższe dni zadecydują o wszystkim.



 Krótszy ,ale bardzo chciałam dziś dodać. Widzę ,że jednak ktoś cieszy się z tego ,że zostałam cóż mogę powiedzieć? 5 KOMENTARZY I KOLEJNY!

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział LXXX

Wstałam rano mając wielce podkrążone oczy. Mimo wszystko nie poszłam jednak spać bo wiedziałam ,że w przeciwnym razie obudzę się zbyt późno. Z wielką niechęcią zwlekłam się z łóżka i poszłam zaparzyć mocnej kawy. Miałam wrażenie ,że każdy kolejny dzień jest co raz gorszy. "Co przyniesie ten dzień?" - Biłam się z własnymi myślami. Odłożyłam z impetem kubek na ladę na ,której leżał jakiś stos przyniesionych i zapomnianych przeze mnie papierów. Wylałam część kawy na tę stertę co zmusiło mnie do przyspieszonego przejrzenia tej góry. Zaczęłam pospiesznie przeglądać papiery. Wśród niepotrzebnych mi rachunków, paragonów czy też kartek z wakacji znalazłam list. Był on zaadresowany do matki Pabla, nie został jednak nigdy wysłany. Wpatrywałam się jeszcze przez chwilę w kartkę na ,której pisał do matki ,że pojawi się niebawem pomóc jej i ojcu. Nie zauważyłam nawet gdy na kartkę spadła moja łza, szybko otarłam policzek, wrzuciłam pośpiesznie kopertę z listem do torebki i poszłam do studia. Teraz wiedziałam już co robić i gdzie szukać Pabla. Nie witając się z nikim i nie zwracając na nikogo weszłam do pokoju nauczycielskiego. Podałam Antoniowi kopertę z listem oczekując aż skończy czytać myślałam co odpowiedzieć.
- I co zamierzasz teraz zrobić? - Powiedział oddając kartkę ,a za razem wyrywając mnie z milczenia.
- Antonio... Chyba wiesz co teraz zamierzam zrobić... - Umilkłam.
- Kiedy masz samolot?
- Najbliższy... Jutro rano. Wyjadę ,ale wrócę... Jeszcze przed przedstawieniem ,a Jackie, Michael, Beto i Gregorio sobie poradzą. Przedstawienie będzie tak dobre jak reszta, obiecuję.  A ja... wrócę z Pablem ,albo bez, zrobię wszystko co w mojej mocy.
- Zbierz dzieciaki, trzeba im to powiedzieć. - Powiedział Antonio. Ja natomiast poszłam zgromadzić wszystkich na sali. Chwilę później wszyscy stali już w milczeniu czekając na to co powie Antonio. On wygłosił jakąś krótką przemowę po czym bez zbędnego owijania w bawełnę wyjaśnił wszystko uczniom. Po przemowie wszyscy rozeszli się w swoją stronę ,a ja poszłam pozbierać swoje rzeczy z pokoju nauczycielskiego. Przez najbliższe pół godziny panował tam sporu zamęt, co chwilę któryś z nauczycieli wchodził albo wychodził ,a z korytarza dobiegały ciągłe krzyki Jackie i Gregoria którzy jak zwykle kłócili się 'o nic.' Gdy zadzwonił dzwonek na lekcje wszystko wreszcie ucichło ,a ja przytłoczona myślami opadłam wzdychając na krzesło. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, bez większego zastanowienia odpowiedziałam 'proszę.' Za drzwiami stała Violetta, szybko podniosłam się z krzesła, wiedziałam ,że tej rozmowy już nie uniknę.
- Angie, dlaczego? - Powiedziała ,a w jej oczach zauważyłam napływające łzy.
- Violu, ja muszę... Po prostu muszę. To wszystko jest trudne ,ale musisz mi uwierzyć ,że kiedy wrócę wszystko będzie dobrze. - Powiedziałam po czym przytuliłam ją.
- Jesteś pewna? - Podniosła swój zmartwiony wzrok na mnie.
- Tak, tu mam Ciebie, studio, dom....
- I mojego tatę. - Uśmiechnęła się.
- Tak, Germana też. - Westchnęłam. Wtedy nie myślałam o żadnych konsekwencjach moich czynów ,a teraz? Teraz chyba zaczynam tego żałować. Poprosiłam Violę ,aby nic nie mówiła ojcu sama chciałam wszystko wyjaśnić. Dziewczyna natomiast obiecała milczeć więc pożegnałyśmy się ,a ja poszłam pakować się do domu. Przewalałam wszystkie rzeczy z kąta w kąt oraz wrzucałam wszystko jak leci do walizki. Koło dwudziestej byłam już gotowa. Pod długich rozmyślaniach udałam się wreszcie do domu mojego szwagra. Zapukałam do tylnego, kuchennego wejścia, drzwi otworzyła mi gosposia ,która jak zwykle krzątała się po kuchni.
- Oooo! Angie! Moja kochana Angie wróciłaś!? Jak dobrze! - Krzyczała uradowana.
- Właściwie nie do końca, jest German?
- Co on Ci znowu zrobił!? Co za łotr, podły człowiek!
- Nie właściwie nic mi nie zrobił, muszę z nim po prostu porozmawiać.
- Oj coś kręcisz Angeles! Ale niech Ci będzie, jest w gabinecie. - Powiedziała po czym mnie przytuliła. A ja udałam się w kierunku dobrze znanego mi pomieszczenia. Cichutko zapukałam po czym usłyszałam dosyć donośne 'proszę.'
- O Angie, miło ,że przyszłaś. Siadaj sobie. - Uśmiechnął się.
- Nie, to Ty lepiej usiądź. Chcę Ci powiedzieć ,że wyjeżdżam ,ale nie na długo, wrócę przed świętami, możesz być tego pewien. Będę cały czas tęskniła. - Uśmiechnęłam się.
- Wiedziałem ,że prędzej czy później wyjedziesz ,ale fakt ,że wrócisz dodaje mi nadziei. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek. Pół godziny później pożegnałam się już ze wszystkimi i poszłam do domu gdzie spakowałam resztę swoich rzeczy i ustawiłam budzik na rano.


Okay... Jak widać mam wiernego fanowego ANONIMKA któremu dedykuję ten rozdział i byłabym szczęśliwa gdyby się anonimek ujawnił ,ale nic na siłę. W każdym razie od teraz zasady się zmieniają ,a mianowicie rozdziały będą się pojawiały tylko za odpowiednią ilość komentarzy (Tak to jest "szantaż") Proste? Rozdział dodam tylko jeżeli będzie ustalona ilość komentarzy. A WIĘC NA POCZĄTEK 3 KOMENTARZE I  KOLEJNY ROZDZIAŁ! Rozdział może się pojawić tego samego dnia ,a może i za miesiąc, wszystko w Waszych rękach.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

WAŻNE - KOMENTARZE!

Wyświetleń na blogu przybywa, jednak nie satysfakcjonuje mnie to w 100% ,a więc postanawiam zrobić mały szantaż.
 JEŚLI DO NIEDZIELI NIE BĘDZIE POD TYM POSTEM CO NAJMNIEJ 10 KOMENTARZY ZAWIESZAM BLOGA NA CZAS NIEOKREŚLONY!!!
A więc... KOMENTUJ! Pozytywnie czy negatywnie, po prostu z komentuj. Komentuj z anonimka czy też z konta, jeśli Ci zależy skomentuj.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział LXXIX

Z moich zamysłów wyrwał mnie dopiero dzwonek do drzwi. "Kogo tu znowu niesie?" - Pomyślałam otwierając drzwi.
- Co Ty tu robisz? - Powiedziałam widząc w drzwiach Germana.
- Milutko... No w każdym razie też się Cieszę ,że Cię widzę.
- Przepraszam, miałam ciężki dzień, wchodź. - Powiedziałam wymuszając uśmiech na swojej twarzy. Gdy weszliśmy do środka posadziłam Germana na kanapie ,a sama poszłam zaparzyć nam herbaty. Wróciłam trzymając dwie filiżanki, podałam jedną Germanowi po czym trzymając drugą usiadłam obok niego na kanapie, wzięłam łyk herbaty. Chciałam zacząć rozmowę, powiedzieć coś, cokolwiek, jednak on był szybszy:
- Płakałaś? - Zapytał uważnie mi się przyglądając ,a ja dotknęłam ręką wilgotnego jeszcze policzka.
- Nie. - Skłamałam po czym zabrałam rękę z policzka i wzięłam kolejny łyk herbaty.
- Przecież widzę. - Powiedział uśmiechając się.
- Dobra, tak, płakałam! No i co z tego? - Spojrzałam mu w oczy, byłam na niego zła chociaż nie miałam ku temu żadnych powodów bo w końcu nie przez niego płakałam.
- Spokojnie, czemu płakałaś? To przez... - Nie dokończył, wiedział ,że to częściowo przez niego nasze stosunki się pogorszyły więc nie chciał od nowa rozpoczynać kłótni.
- Nie, nie dlatego... Ale to nieważne, po co przyszedłeś? - Wiem ,że znowu skłamałam, wiem ,że to nie w porządku z mojej strony ,ale nie chcę znowu pogrążać się w ten temat.
- Przyszedłem właściwie spytać o ten ślub, powinienem już dać informację czy się pojawimy. Jednak jeżeli to dla Ciebie teraz zbyt trudne poproszę Esmeraldę.
- Naprawdę? Przyszedłeś powiedzieć mi ,że możesz zabrać Esmeraldę? Tylko po to? Chciałam iść ,ale teraz to mi już wszystko jedno zabieraj kogo chcesz! Mi to obojętne!
- Dobrze... Powiem mu ,że będziemy, nie chcę sprawiać Ci kłopotów ,ale wszyscy chcielibyśmy ,żebyś wróciła, byłoby miło. - Odprowadziłam go do drzwi ,a on chciał mnie pocałować, zrobiłam krok w tył i patrząc mu w oczy powiedziałam:
- Darujmy sobie, nic teraz nie jest takie jak wcześniej... - Chciałam powiedzieć jeszcze coś ,ale on mi przerwał.
- Było powiedzieć od razu ,że Twoje serce należy do kogoś innego, przynajmniej nie robiłbym sobie nadziei. - Powiedział po czym wyszedł z mieszkania. Zanim zdążył na dobre zniknąć mi z oczu powiedziałam tylko ,że to nie tak. Czyżbym znowu kłamała? "Problemy każdym dniem narastają coraz bardziej ,a czasu na ich rozwiązanie jest coraz mniej." - Myślałam zasypiając.


Tak, długo wyczekiwany rozdział ,a co najgorsze niedający aż takiej satysfakcji bo połowa pisana po dwutygodniowej przerwie. Na rozdział prawdopodobnie poczekacie jeszcze tydzień ,a później będą się pojawiały codziennie ,ponieważ chciałabym ,żeby czas w opowiadaniach był adekwatny do tego w rzeczywistości.

czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział LXXVIII

- Witaj Pablo, sama nie wierzę w to co teraz robię ,ale zrozum ,że ja, uczniowie i całe studio Cię potrzebujemy. A Ty wyjeżdżasz bez słowa pożegnania. Nam wszystkim na Tobie zależy i chcielibyśmy Ci pomóc, chcielibyśmy abyś wrócił, chcielibyśmy cofnąć czas i bez względu na wszystko zatrzymać Cię tutaj.  Niestety, czasu cofnąć nie możemy ,ale mamy nadzieję ,że po obejrzeniu tego filmu w Twoim życiu się coś zmieni ,że zrozumiesz ,że Twoje miejsce jest tutaj, w studiu- pośród Nas. - Powiedziałam po czym odwróciłam ekran w stronę sceny na której stali gotowi do zaśpiewania pierwszej piosenki uczniowie. Kończąc przemówienie dla Pabla zakręciła mi się łza w oku. Czułam się dziwnie nagrywając dla Pabla ten film. Głownie dla tego ,że czułam się co najmniej dziwnie mówiąc do ekranu komputera w którym widziałam siebie samą.  Dzieciaki zaczęły śpiewać ,a ja pomyślałam: "Czy ja na pewno nic do niego nie czuję? Nie Angie! Nie możesz!" - Skarciłam sama siebie w duchu po czym zaczęłam się przyglądać uczniom. Śpiewając i tańcząc byli tacy szczęśliwi, patrząc na nich widać było ,że wiedzą co chcą robić w życiu ,że scena to ich miejsce na ziemi.Do kolejnej piosenki dołączyłam do uczniów i razem zaśpiewaliśmy. Po jakiś dwóch godzinach mieliśmy gotowy już cały materiał który właśnie montował Maxi. Ja natomiast wykręciłam numer do Pabla i czekałam aż odbierze. Minęło kilkanaście sygnałów ,ale w końcu w słuchawce usłyszałam głos Pabla.
- Cześć Pablo! Miło Cię słyszeć. Rozumiem ,że nie chcesz ze mną rozmawiać, nie popieram ,ale rozumiem. W każdym razie nie musisz nic mówić ,ale po prostu posłuchaj,a raczej obejrzyj to co wysyłam Ci właśnie na pocztę. Trzymaj się ciepło, cześć. - Powiedziałam po czym rozłączyłam się nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Wraz z uczniami wysłałam nasz filmik Pablowi, po czym zebraliśmy nasze wszystkie rzeczy i wyszliśmy, każdy w swoją stronę. Ja wyjęłam klucze od jego domu i bawiąc się nimi powędrowałam przed siebie. Na początku zamierzałam jeszcze przeszukać resztę rzeczy Pabla ,ale darowałam sobie z nadzieją ,że po tym co mu wysłaliśmy zmieni zdanie i wróci, albo chociaż powie co było powodem jego wyjazdu. Teraz, z perspektywy czasu wiem jak głupia byłam w ogóle zgadzając się na pomysł z filmikiem, gdybym tylko wiedziała ,że obróci się to przeciwko mnie, nigdy bym się nie zgodziła. W ostateczności darowałam sobie tego dnia grzebanie w rzeczach Pabla i poszłam do własnego domu, nie miałam ochoty na razie widywać się z Germanem. Kobieta od spraw biznesowych czy nie? Co za różnica? Myślałam ,że jest zupełnie innym człowiekiem. Koło dziesiątej zadzwonił do mnie telefon, jak się okazało był to Pablo. Nie wydawał się być zadowolony z tej rozmowy, nie przywitał się, od razu zaczął przemowę nie dając mi dojść do słowa.
- Dlaczego to robisz? Dlaczego robisz wszystkim nadzieję? Uwierz to nie zależy ode mnie, gdybym mógł postąpił bym inaczej. - Powiedział ,a ostatnie słowa, były już bez werwy w głosie i wypowiedział je już niemal szeptem.
- Ja nie robię nikomu nadziei ,a nawet jeśli, to i tak byłoby o wiele prościej gdybyś od razu mi wszystko wytłumaczył. Nie bądź zły, ile razy mi pomogłeś? Niezliczenie wiele, daj chodź raz pomóc. "Nie wstydem jest prosić o pomoc ,a wstydem jest jej nie przyjąć." - Powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.
- Angie, kiedyś zrozumiesz ,a jeżeli nie to kiedyś Ci wszystko wyjaśnię, pozdrów wszystkich i podziękuj za ich starania, cześć. - Po tych słowach usłyszałam tylko dźwięk odkładanej słuchawki, pogrążyłam się w milczeniu.

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział LXXVII

Cała grupa uczniów podeszła do mnie, ustawili się mniej więcej w kółeczku uśmiechając się dziwnie. Wiedziałam ,że czegoś chcą. Nie dając więc nikomu nic powiedzieć zaczęłam:
- A więc o co chodzi tym razem? - Zaśmiałam się podejrzliwie przyglądając się osobom stojącym naprzeciwko mnie. - Halo? Ktoś wyjaśni? - Powiedziałam przyglądając im się jeszcze baczniej.
- Angie... No bo mamy pomysł - Zaczęła nieśmiało Violetta.
- Tak! Taki ,żeby Pablo wrócił! - Krzyknął Andres.
- Nie chcemy żeby Gregorio był dyrektorem! - Zawołała stojąca tuż przede mną Francesca.
- To jak pomożesz nam? - Uśmiechnął się Leon.
- Prosimy! - Powiedziała robiąc słodkie oczka Natalia.
-  A powie mi ktoś w ogóle na czym polega ten wasz 'pomysł'? - Zaśmiałam się.
- Chodzi o to żeby pokazać mu ,że chcemy aby wrócił tutaj do studia. - Uśmiechnął się Maxi.
- Wchodzisz w to Angie? - Powiedziała Camilla kładąc mi rękę na ramieniu.
- Prosimy... - Powtórzyła Natalia. - Uśmiechając się.
- No dobrze! - Krzyknęłam, po czym zostałam przytulona przez całą grupę uczniów. - Tylko ani słowa Gregoriowi bo już po Nas będzie. - Zaśmiałam się. - Chodźcie do...? Może do Resto? Bo tutaj ściany mają uszy. - Powiedziałam kiwając głową w stronę , gdzie Gregorio podsłuchiwał naszą rozmowę. Szłam będąc nieustannie przytulana przez moją siostrzenicę i paru innych uczniów. "Widać ,że im zależy." - Pomyślałam, patrząc dumnie na nich wszystkich.
- To co proponujecie? - Spytałam siadając przy stoliku.
- Chcielibyśmy coś zatańczyć i zaśpiewać na wideo ,a później wysłać materiał do Pabla. Chcielibyśmy abyś nam pomogła, dobrze wiesz ,że Pablo... - I w tym momencie przerwałam podekscytowanemu Maxiemu.
- Nawet nie kończ. - Powiedziałam ostro, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie.
- No dobrze. Powiedziałabyś mu parę miłych słówek jak bardzo tęsknimy i jaki to Gregorio jest zły...
- No i byś z nami zaśpiewała... - Powiedziała siedząca obok mnie Francesca.
- Angie, prosimy, zgódź się, pomóż nam, to nic wielkiego...A może odmienić całe nasze studio! Prosimy. - Powiedziała błagalnym tonem moja siostrzenica.
- No dobrze ,ale wyjaśnijmy jedno. Gregorio nie jest zły, to ,że nieco odmienne zdanie nie czyni z niego złego człowieka. - Uśmiechnęłam się, chociaż sama do końca nie wierzyłam w to co mówię. Postanowiłam jednak pomóc uczniom. A może tak naprawdę to oni pomogą mi?
Cała grupa uczniów podeszła do mnie, ustawili się mniej więcej w kółeczku uśmiechając się dziwnie. Wiedziałam ,że czegoś chcą. Nie dając więc nikomu nic powiedzieć zaczęłam:
- A więc o co chodzi tym razem? - Zaśmiałam się podejrzliwie przyglądając się osobom stojącym naprzeciwko mnie. - Halo? Ktoś wyjaśni? - Powiedziałam przyglądając im się jeszcze baczniej.
- Angie... No bo mamy pomysł - Zaczęła nieśmiało Violetta.
- Tak! Taki ,żeby Pablo wrócił! - Krzyknął Andres.
- Nie chcemy żeby Gregorio był dyrektorem! - Zawołała stojąca tuż przede mną Francesca.
- To jak pomożesz nam? - Uśmiechnął się Leon.
- Prosimy! - Powiedziała robiąc słodkie oczka Natalia.
-  A powie mi ktoś w ogóle na czym polega ten wasz 'pomysł'? - Zaśmiałam się.
- Chodzi o to żeby pokazać mu ,że chcemy aby wrócił tutaj do studia. - Uśmiechnął się Maxi.
- Wchodzisz w to Angie? - Powiedziała Camilla kładąc mi rękę na ramieniu.
- Prosimy... - Powtórzyła Natalia. - Uśmiechając się.
- No dobrze! - Krzyknęłam, po czym zostałam przytulona przez całą grupę uczniów. - Tylko ani słowa Gregoriowi bo już po Nas będzie. - Zaśmiałam się. - Chodźcie do...? Może do Resto? Bo tutaj ściany mają uszy. - Powiedziałam kiwając głową w stronę , gdzie Gregorio podsłuchiwał naszą rozmowę. Szłam będąc nieustannie przytulana przez moją siostrzenicę i paru innych uczniów. "Widać ,że im zależy." - Pomyślałam, patrząc dumnie na nich wszystkich.
- To co proponujecie? - Spytałam siadając przy stoliku.
- Chcielibyśmy coś zatańczyć i zaśpiewać na wideo ,a później wysłać materiał do Pabla. Chcielibyśmy abyś nam pomogła, dobrze wiesz ,że Pablo... - I w tym momencie przerwałam podekscytowanemu Maxiemu.
- Nawet nie kończ. - Powiedziałam ostro, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie.
- No dobrze. Powiedziałabyś mu parę miłych słówek jak bardzo tęsknimy i jaki to Gregorio jest zły...
- No i byś z nami zaśpiewała... - Powiedziała siedząca obok mnie Francesca.
- Angie, prosimy, zgódź się, pomóż nam, to nic wielkiego...A może odmienić całe nasze studio! Prosimy. - Powiedziała błagalnym tonem moja siostrzenica.
- No dobrze ,ale wyjaśnijmy jedno. Gregorio nie jest zły, to ,że nieco odmienne zdanie nie czyni z niego złego człowieka. - Uśmiechnęłam się, chociaż sama do końca nie wierzyłam w to co mówię. Postanowiłam jednak pomóc uczniom. A może tak naprawdę to oni pomogą mi?

czwartek, 28 listopada 2013

Rozdział LXXVI

- Jak wiecie Pablo postanowił przynajmniej na razie odejść z naszego studia z powodów osobistych, postanowił wyjechać na czas nieokreślony jednak wszyscy mamy nadzieję ,że w najbliższym czasie dołączy z powrotem do naszego grona nauczycieli, na ten czas nowym dyrektorem pozostanie Gregorio, będzie on nadzorował prace nad naszym świątecznym przedstawieniem, oczywiście wraz z pomocą pozostałych nauczycieli. Liczę ,że mimo wszelkich utrudnień wszystko uda się bez najmniejszych problemów. - Powiedział uśmiechając się Antonio. Ten uśmiech nie był do końca szczery bo mimo uśmiechu nie wierzył chyba do końca w to co mówi, nikt w to nie wierzył, ani ja, ani uczniowie którzy stali przyglądając się mojej grobowej minie. Zdawałam się nie wyrażać żadnych emocji chociaż tak naprawdę przeszywało mnie milion różnych myśli. Co jakiś czas zerkałam w stronę zadowolonego Gregoria i co jakiś w stronę uczniów szukających w moich ozach jakiejś nadziei której, nie oszukujmy się... Nie było. Stałam w milczeniu czekając na koniec przemowy po czym poszłam w raz z resztą grona pedagogicznego do pokoju nauczycielskiego. Usiadłam na jednym z krzeseł czekając na jakąkolwiek rozmowę zamiast tego usłyszałam tylko:
- Proszę Roberto. - Powiedział uśmiechnięty Gregorio dając mu jakąś kartkę. - Proszę Ążi, Ęzi. - Powiedział jak zwykle przekręcając moje imię i uśmiechając się o wiele bardziej sztucznie niż za zwyczaj. Spojrzałam na niego pytająco, mówiąc:
- Gregorio, co to jest? - Powiedziałam wytrzeszczając oczy trzymając w ręku kartkę papieru.
- Moja droga Ąszi, Ężi.... - Zaśmiał się. A ja przerwałam mu poprawiając:
- Angie, jestem Angie... Nie tak trudno zapamiętać ,a jeżeli nie potrafisz to może nie powinieneś być 'dyrektorem' - Powiedziałam akcentując ostatnie słowo śmiejąc mu się w twarz.
- Pamiętam tylko ważne rzeczy. - Powiedział kpiąco po czym dodał - A więc moja droga Angie, Ty i Beto przejmiecie wszystkie godziny Pabla. - Uśmiechnął się po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
- Nie do wiary, jak on tak Nas może traktować? - Powiedziałam szerząc oczy.
- Sądzę ,że...,że...,że długo tu...tu...tu... nie wy-wytrzymamy! -  Krzyknął Beto po czym nieskoordynowanie wymachując rękami i gubiąc wszystkie swoje kartki wybiegł z pokoju ,a ja zaczęłam się śmiać. Po czym wstałam i pozbierałam kartki rozrzucone przez Beto. "Czasami poważnie zastanawiam się czy on kiedyś nie zgubi własnej głowy!" - Powiedziałam sama do siebie po czym zaczęłam się śmiać. Odłożyłam zebrane kartki na jeden stos po czym usiadłam i wyjęłam telefon. Pablo najwyraźniej nie miał zamiaru się ze mną skontaktować ,a ja nie wiedziałam jak mogę mu pomóc skoro on nie zamierzał mi tego ułatwiać. Westchnęłam po czym schowałam komórkę do torebki. Siedziałam w samotności pijąc kawę. Nie trwało to jednak zbyt długo ponieważ do pokoju wszedł Gregorio:
- A co Ty tu jeszcze robisz? Na zajęcia! - Powiedział wrednie się uśmiechając.
- Wiesz co? Jednak było Ci do twarzy z tą plamą na twarzy, podkreślała Ci oczy. - Zaśmiałam się, po czym wcisnęłam mu mój kubek z kawą, wzięłam grafik i wyszłam. Na zajęciach uczniowie byli wyraźnie przygnębieni ,ale nie mówili nic wiedząc ,że mi jest jeszcze trudniej.
- Odejście Pabla jest trudne dla Nas wszystkich ,ale musimy się pozbierać i wziąć do pracy ,a do świątecznego przedstawienia zostało już mało czasu. Także zapraszam na scenę przećwiczmy sobie parę piosenek. - Powiedziałam po czym wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. Piosenki były piękne i równie pięknie zostały odśpiewane. Zajęcia tego dnia trwałby dłużej gdyby nie Gregorio mówiący mi jaka jestem beznadziejna i jak beznadziejnie uczę, nie chcąc aby uczniowie słuchali jego tekstów kierowanych do mojej osoby, postanowiłam wypuścić ich wcześniej do domu ,a sama porozmawiać z nowym dyrektorem studia.
- Jeśli masz zamiar nieustannie mnie krytykować to bardzo proszę ,ale nie rób tego przy uczniach. Nie świadczy to o Tobie zbyt dobrze. - Powiedziałam po czym nie oczekując na jakąkolwiek odpowiedź wyszłam ze studia z nie zadowoloną miną. Na ławce niedaleko zobaczyłam siedzących uczniów którzy na mój widok wstali i zaczęli iść w moją stronę. "Ciekawe o co tym razem chodzi?" - Powiedziałam uśmiechając się sama do siebie.

Zmiany są ,a i owszem... Rozdziały dłuższe zakładka "Pomysły i ogłoszenia" została wymieniona na "O mnie"  ,a na dalsze pomysły dotyczące zmian? - Czekam. Z resztą mam mały pomysł na prowadzenie bloga o Naxi tylko ,że w języku angielskim. Przydała by mi się umiejętność pisania dłuższych tekstów "od ręki" po angielsku więc sadzę ,że One Part`y lub "rozdziałowce" to dobry sposób ,aby nauczyć się doskonale i szybko pisać w tym języku. Zostanie dodana ankieta odnośnie Naxi już prawdopodobnie dzisiaj, natomiast ankieta dotycząca długości rozdziałów zostanie usunięta, co do ostatniej ankiety? Ta jeszcze powisi aczkolwiek czytelnicy chcą czegoś innego niż ja... Więc muszę wszystko przemyśleć.

wtorek, 26 listopada 2013

Rozdział LXXV

W domu Pabla spędziłam dużo czasu szukając czegokolwiek, jednak bez większego skutku. Przejrzałam wiele szafek i dużą część korespondencji, dom wyglądał jak pobojowisko. Dalsze poszukiwania przerwał mi dzwoniący telefon. By to nie kto inny jak German.
- Cześć, czemu jeszcze nie wróciłaś? Jesteś u siebie?
- Jestem u Pabla ,ale dzisiaj pójdę na noc do siebie.
- Przyjść, pomóc Ci jakoś?
- Nie potrzebuje Twojej litości, sądzę ,że powinieneś zająć się tymi "sprawami biznesowymi"
- Dlaczego taka jesteś? - Powiedział najwyraźniej zdziwiony moją reakcją.
- Nie masz po co tu przychodzić, wiem i Ty też ,że do czegoś będzie musiało dojść między nami jeśli się tu pojawisz ,a ja nie chcę żeby to wszystko działo się w domu mojego przyjaciela... Pod jego nieobecność...Przepraszam muszę kończyć, wracam już do swojego domu, cześć. - Powiedziałam rozłączając się po czym usiadłam na podłodze opierając się o szafkę, schowałam oczy między dłoniami i zaczęłam płakać. Nie było mi przykro z powodu Germana, płakałam z bezsilności. Po niedługim czasie zebrałam się w sobie wstając z podłogi. Zgasiłam światło i wyszłam z domu zamykając drzwi i idąc w kierunku mojego domu. Przez drogę myślałam głęboko o wszystkim, o tym ,że Gregorio ma zostać nowym dyrektorem, o sprawach "biznesowych" Germana i o wyjeździe Pabla. Gdy doszłam do domu zmęczona całym dniem zaparzyłam sobie herbaty i usiadłam na kanapie włączając jakiś film. Obejrzałam film do końca, po czym położyłam się spać.
 ***
Rano obudziłam się dosyć późno dla tego wszystko co robiłam wykonywałam w niezwykłym pośpiechu.Na wyświetlaczu mojej komórki widniało dwadzieścia siedem nieodebranych połączeń od Germana, nie zamierzałam oddzwaniać, chciałam żeby dał mi wreszcie spokój. Tego dnia wyszykowanie do pracy zajęło niecałe piętnaście minut. Wychodząc z domu zatrzymałam się przy komodzie stojącej przy drzwiach, leżały na niej klucze do domu Pabla. Wyciągnęłam rękę aby podnieść je z komody jednak parę centymetrów od kluczy zatrzymałam się stojąc przez kilka sekund w bezruchu. Nie wiadomo czemu ,ale coś powstrzymywało mnie od zabrania kluczy. Gdy zamykałam za sobą drzwi spojrzałam na nie kątem oka po czym przygryzając wargę wsunęłam rękę aby zabrać je ze sobą. Szłam do studia bawiąc się nimi i rozmyślając nad wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach. W studiu Antonio poprosił mnie i Beto o zebranie wszystkich uczniów ponieważ ma ogłoszenie.Wszyscy domyślaliśmy się co Antonio ma zamiar ogłosić, tuż przed jego przyjściem podeszła do mnie jeszcze grupka smutnych uczniów.
- Angie, co teraz będzie? - Spytała Francesca.
- Chyba nic... - Zamyśliłam się po czym dodałam - Nie wiem co teraz będzie ,ale na razie musimy pogodzić się z rzeczywistością i starać się zaakceptować wszelkie decyzje Antonia.
- Naprawdę nic się nie da zrobić? - Zapytał smutny Maxi.
- Robię co mogę, na obecną chwilę po prostu musimy się postarać zrozumieć to ,że Antoniowi też nie jest łatwo to wszystko przeorganizować ,a jeżeli chcemy by studio dobrze prosperowało warto się przemęczyć z Gregoriem, dlatego mimo tego jaki jest i jak ciężko zaakceptować mu jakiekolwiek odmienne zdanie zróbcie to dla Antonia i dla mnie... - Nie zdążyłam dokończyć ponieważ rozmowę przerwała mi reszta nauczycieli i Antonio którzy właśnie weszli do sali. Zajęłam miejsce obok Beto i zaczęłam słuchać przemówienia głównego dyrektora studia.

Z dwóch rozdziałów zrobiłam jeden... Mam nadzieję ,że się podoba. W najbliższym czasie będzie jeszcze trochę zmian ,ale to już kiedy indziej. 

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział LXXIV

Ja natomiast stałam osłupiała nie do końca mając świadomość tego co przed chwilą się wydarzyło. Stałam tak przez parę minut i stałabym jeszcze dłużej gdyby nie podbiegła do mnie grupka uczniów.
- I jak Angie, Pablo do nas wraca? - Zawołała Camila stając tuż obok mnie.
- Podobno Antonio chce mianować Gregoria dyrektorem. - Krzyczał gdzieś z tyłu Broadway.
- To będzie koszmar! Angie musisz go przekonać żeby wrócił! - Dobiegał mnie głos Francesci.
- To miał być już koniec nieszczęścia dla studio! - Powiedział gestykulując Andres. Słysząc to zaczęłam się śmiać bo szczerze bawiły mnie ich słowa. W momencie w którym Andres skończył swoją wypowiedź usłyszałam znajomy głos, był to Gregorio. Wszyscy umilkli.
- Nie gapić się tak, do swoich zajęć! - Krzyknął przepędzając gromadkę uczniów - A Ty Ążi, Ężi, Onżi nine nastawiaj uczniów przeciwko mnie.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. - Powiedziałam spokojnie i poważnie. W tym momencie kłótnia z Gregoriem nie miała sensu, zaczęłam iść więc w stronę studia, on chyba jednak nie miał zamiaru dać mi spokoju, szedł tuż obok mnie rzucając zgryźliwe uwagi na temat mojej osoby.
- Ążi... Jak już pewnie słyszałaś, Antonio planuje znów mianować mnie dyrektorem studia ,a wtedy nie będziesz już tutaj uczyć. - Powiedział śmiejąc się wrednie.
- O ile się nie mylę to dyrektorem jeszcze nie jesteś. - W międzyczasie doszliśmy już do studia więc gdy tylko weszłam do pokoju nauczycielskiego wzięłam torebkę i poszłam w kierunku domu Pabla. W końcu German miał dzisiaj ważne "spotkanie biznesowe" którego miałam nie popsuć, z resztą i tak miałam tego dnia inne plany ,a mianowicie musiałam poszukać jakiś rzeczy które podpowiedziałby mi gdzie i po co pojechał Pablo

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział LXXIII

- Proszę. - Powiedział Antonio dając mi jakąś tabletkę ,a Beto podał szklankę z wodą. Połknęłam tabletkę czekając na jakiekolwiek działanie stojąc nadal oparta o ladę w pokoju nauczycielskim.
- Rozmawiałaś z Pablem? - Zaczął nieśmiało Antonio.
- Tak, tak... Rozmawiałam ,ale nie chce mi nic więcej powiedzieć, nie chce żebym ingerowała w tę sprawę. Szkoda ,że nie zamierza mi ułatwić sytuacji bo ja i tak mu pomogę, nie wiem jak ,ale wiem ,że muszę to zrobić... A Wy coś wiecie? Nawet jeżeli Pablo prosił abyście nic mi nie mówili, to błagam, powiedzcie chociaż gdzie pojechał...
- Ehhh.. Angeles...Nie wiemy więcej niż Ty, dał mi wymówienie mówiąc zaledwie ,że musi wyjechać i żeby nie wspominać przy Tobie o tym. - Pokiwałam głową i wyszłam zostawiając ich samych, musiałam przemyśleć parę spraw jednak z korytarza dobiegły mnie krzyki Gregoria i jakiejś dziewczyny którą jak się okazało była Lara. Podeszłam od tyłu do Gregoria klepiąc go w ramię:
- Ta Pani to chyba do mnie nie do Ciebie? - Powiedziałam ciągnąc za sobą Larę. - Chodź na zewnątrz bo tutaj ściany mają uszy. - Wypowiadając te słowa otworzyłam drzwi do sali muzycznej zza których wypadła grupka podsłuchujących uczniów. Lara wyszła więc posłusznie za mną na zewnątrz.
- Wyjeżdżam, nie chcę już tu dłużej być, zostawiam Ci klucze do domu Pabla i list dla niego, bo jestem pewna ,że spotkasz się z nim wcześniej niż ja. Proszę nie czytaj tego póki on tego nie zrobi.
- Dobrze, wyjeżdżasz ,ale gdzie? Dokąd?
- Jak najdalej od Buenos Aires, wykorzystałam Pabla i źle się z tym czuję, nie mogę tu zostać... Z resztą wszystko jest w liście i dziękuję miło było odnowić znajomości po tylu latach. - Powiedziała przytulając mnie po czym wręczyła mi kilka kluczy przyczepionych do jakiegoś breloka oraz kopertę z listem po czym wsiadła do taksówki i machając mi odjechała.

wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział LXXII

Westchnęłam robiąc dziwną, niezadowoloną minę i obróciłam się w kierunku wyjścia gdy za moimi plecami usłyszałam kpiący sobie ze mnie głos Gregoria:
- Czyżbyś tęskniła za Pablem ,a może brakuje Ci go?! - Wykrzyczał śmiejąc się. Tym razem o dziwo nie miałam ochoty płakać. Nie wiem czy to przez to ,że głowa bolała mnie tak ,że już nie wytrzymywałam czy raczej przez to ,że miałam serdecznie dość Gregoria. Odwróciłam się do niego przodem usiłując odpowiedzieć coś sensownego. Myślałam jednak nic nie przychodziło mi do głowy ,a Gregorio patrzył się na mnie śmiejąc, trwałoby dłużej gdyby do pokoju nie wparował wściekły Antonio ,a za nim biegnący Beto.
- Gregorio, co tu się dzieje, co wy wyprawiacie!? Słychać was aż na korytarzy! - Wykrzyczał jeszcze głośniej niż Gregorio nie zwracając na mnie uwagi. - Wyjdź stąd! - Powiedział ostatecznie milknąc. Ja natomiast przestawałam już wytrzymywać, podeszłam do lady i oparłam się o nią, jednocześnie trzymając rękę przy głowie mając nadzieję ,że to pomoże trochę zwalczyć ból, gdy podniosłam wzrok zauważyłam ,że obok mnie stoi już Beto zajadając się jakimiś orzeszkami.
- Eeee... noo.. możeee... prze-prze-staliby-byście bo bo bo... - I tu urwał mu się głos ponieważ Antonio spojrzał na niego ,a później na mnie wiedząc o co chodzi.
- Eh... - Wydusił przez zaciśnięte zęby po czym podchodząc do mnie dodał - Wychodzę! - krzycząc mi nad uchem, następnie wyszedł zatrzaskując za sobą drzwi jak najgłośniej potrafił. Ja natomiast znowu złapałam się za głowę.
- Angie, dziecko coś się dzieje?
- Nie nic, po prostu źle się czuję, są u jakieś tabletki bo za raz nie wytrzymam z tym bólem głowy.

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział LXXI

Następnego dnia rano obudziłam się wcześnie, zaspana podniosłam się z łóżka i powlekłam w stronę mojej toaletki przy której stojąc spojrzałam lusterko, wyglądałam strasznie. Moje oczy były całe czerwone i piekły za każdym razem gdy usiłowałam mrugnąć, mało tego na twarzy rozmazany miałam tusz do rzęs ,a w moich oczach wciąż widać było łzy w dodatku bolała mnie głowa. Umyłam i wytarłam dokładnie twarz po czym zaczęłam nakładać makijaż tym razem zeszło mi się z tym dłużej niż zazwyczaj. Dopiero po pół godziny wyglądałam jak człowiek. Zeszłam na dół mimo iż bałam się rozmowy z Germanem która prędzej czy później ,ale będzie musiała się odbyć. Gdy weszłam do jadalni wszyscy siedzieli już przy stole i kończyli jeść wówczas gdy ja dopiero przyszłam. Grzecznie przeprosiłam za spóźnienie i dołączyłam do reszty. Wkrótce wszyscy zaczęli się rozchodzić w efekcie przy stole zostałam tylko ja i German.
- Chciałbym przyprowadzić tu dzisiaj kobietę z którą mam zamiar omówić pewne sprawy biznesowe, liczę ,że nie masz nic przeciwko i ,że nie wyrządzisz mi tutaj żadnych scen zazdrości?
- Do mnie mówisz? - Powiedziałam, nie dowierzając w to co usłyszałam po czym dodałam: - Czy Ty się słyszysz? "Sceny zazdrości?" Czyli tak mnie postrzegasz, miło, nic się nie zmieniłeś. - Powiedziałam kiwając głową z niedowierzaniem po czym wyszłam z domu, kierując się w stronę studia. Gdy doszłam zaczynały się lekcje w efekcie czego nie zdążyłam się nawet przywitać z nikim z nauczycieli nie wspominając już o rozmowie z Antoniem. Lekcja minęła dość miło, dzieciaki miały kontynuować zadania które przydzielił im Pablo ,a ja miałam i pomóc i nadzorować wszystko. Po lekcji weszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie zastałam tylko Gregoria, nie miałam z nim ochoty rozmawiać ani przebywać w jednym pomieszczeniu jako iż widziałam ,że teraz będzie się bawił moim kosztem i triumfował po odejściu Pabla.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział LXX

Ciężko było mi się skupić na treści książki gdy wokół panował taki zamęt, tak więc "przeoczyłam" trzy rozdziały książki. W pewnym momencie doszłam do wniosku ,że dalsze czytanie nie ma większego sensu. Zamknęłam więc książkę i usiadłam nie wiedząc co mam robić. Na szczęście nie musiałam długo szukać odpowiedzi ponieważ chwilę później zadzwonił mój telefon. Oczywiście dzwonił Antonio, nie wiedziałam co mu powiem lecz postanowiłam odebrać.
- Witaj Angie, jak się czujesz?
- Co raz gorzej... - Westchnęłam.
- Co się stało? - Powiedział zaciekawionym i zmartwionym głosem Antonio.
- To nie jest rozmowa na telefon, jutro w studiu wszystko Ci opowiem.
- Dobrze do zobaczenia i trzymaj się jakoś. - Po tych słowach Antonia rozłączyłam się pogrążona w myślach. Problemy z Germanem odeszły w miarę szybko ,a na ich miejsce przyszły te związane z Pablem. "Gotowa bym była nawet w tej chwili do niego pojechać i mu pomóc...Tylko gdzie on teraz jest?" - Mówiłam sama do siebie. Nie miałam już dzisiaj ochoty na spotykanie kogokolwiek z domowników. "Najgorszy dzień w moim życiu? Chyba tak." Pomyślałam kładąc się na łóżku wszystko co działo się wokół mnie było straszne, patrzyłam w przyciemniony ekran mojego telefonu zbierając się do napisania jakiejś sensownej wiadomości do Pabla, było to trudniejsze niż myślałam. Za każdym razem gdy wiadomość była prawie gotowa rezygnowałam z wysłania jej, nie wiem czemu chyba po prostu się bałam. Po dłuższym czasie ostatecznie zrezygnowałam z wysyłania mu jakiejkolwiek wiadomości. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić w końcu zegarek pokazywał dopiero dwudziestą ,a ja nie byłam wcale senna. Czytanie też nie pomagało ,a na jakąkolwiek rozmowę nie miałam ochoty, usiłowałam zasnąć.

czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział LXIX

- Coś się stało Panno Angie? - Powiedział wyraźnie zdziwiony Ramallo.
- Przyszłam tylko się napić ,ale nie przerywajcie sobie i tak wszystko słyszałam. - Powiedziałam uśmiechając się i nalewając do szklanki soku pomarańczowego.
- Już skończyliście swoją rozmowę? - Natrętnie ,ale z uśmiechem dopytywał się Ramallo.
- Nie rozmawialiśmy i żadnej rozmowy nie będzie. - Powiedziałam wychodząc z piciem z kuchni.
Za sobą usłyszałam jeszcze tylko tekst Olgity: "Życie Panny Angie jest o wiele ciekawsze niż te wszystkie telenowele które oglądam!" Nie byłam jakoś szczególnie szczęśliwa ,ale nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. Chciałam w spokoju posiedzieć w salonie i poczytać jednak widok Germana udaremnił mój plan. Widząc go w drzwiach domu szybko poszłam na górę do mojej sypialni myśląc: "Co ja w ogóle wyprawiam?" wchodząc do pokoju bezszelestnie zamknęłam drzwi po czym położyłam się na łóżku wzdychając. Tym razem mogłam spokojnie poczytać. Powieść była piękna, romantyczna, była czymś czego doznać by chciał każdy człowiek w swoim życiu. Czytałam spokojnie leżąc na łóżku do póki nie usłyszałam dźwięku otwieranych drzwi, do środka wszedł German. Szybko usiadłam na łóżku oczekując na to co powie.
- Angie, jesteśmy dorośli chyba możemy porozmawiać?
- Nie, przepraszam ,ale chciałabym poukładać sobie w głowie to wszystko... Proszę wyjdź, chcę zostać sama. - Westchnęłam ,a do oczu ni stąd ni zowąd zaczęły napływać mi łzy które ciężko było pohamować. German wyszedł z mojego pokoju ze smutną miną cicho zamykając drzwi. A ja? Ja czułam się podle. Nie wiedziałam co robić, czułam się okropnie raniąc i jego i siebie.  Zostając już samotnie w pokoju położyłam się na łóżku i starając się nie myśleć o tym co się przed chwilą wydarzyło, otworzyłam książkę i zaczęłam czytać.

wtorek, 5 listopada 2013

Rozdział LXVIII

Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu patrząc na siebie gdy nagle Ramallo przewał tę błogą ciszę:
- Szkoda ,że Pana Germana często tu się nie widuje, to idealne miejsce.
- Tak to racja... - Powiedziałam po czym zdawałam się nieco posmutnieć.
- Przepraszam ,że teraz spytam ,ale chciałbym wiedzieć co Panienka czuje do Pana Germana?
- Germana... - Powiedziałam ,a mój głos zdawał się lekko drżeć mimo wszystko kontynuowałam jednak: - To mój szwagier między nami nie powinno do niczego dojść, nie powinniśmy chyba być tak blisko... Szkoda ,że zapominam o tym gdy jest obok i chociaż boję się do tego przyznać kocham go. - ostatnie słowa wymówiłam już takim szeptem ,że były ledwo słyszalne, serce zaczęło bić jak szalone ,a ja  poczęłam czekać w grobowym milczeniu na reakcje Pana Ramallo. Dalej oczekując na jaką kol wiek odpowiedź uniosłam głowę patrząc przed siebie, tuż przede mną stał German: "Zaraz się zacznie..." pomyślałam przerażona acz kol wiek nie dawałam tego po sobie poznać.
- To ja już lepiej pójdę. - Usłyszałam głos podnoszącego się z ławki Ramalla. Gdy Ramallo kawałek odszedł German usiadł koło mnie mówiąc:
- To co mówiłaś było prawdą? - Uśmiechnął się kładąc mi rękę na kolanie.
- Proszę zostaw mnie, nie jestem teraz w humorze. - Spanikowałam ,ale to była bardzo dziwna sytuacja. Zamknęłam książkę, wstałam z ławki i zaczęłam iść w stronę domu. Oddalając się zaledwie parę metrów od ławki obróciłam się mówiąc - Przepraszam. - Do Germana. Cały czas patrzył się na mnie chociaż zdawałby się zamyślony i smutny. Wiem ,że to kolejna osoba którą w życiu ranię jednak nie myślałam racjonalnie nad tym co robię. Stając na środku salonu słyszałam dobiegającą z kuchni rozmowę Olgi i Rammla. Starałam się nie wsłuchiwać zbytnio w ich słowa jednak mówili zbyt głośno abym mogła skupić się nad czym kol wiek. - Ona go kocha! - Dochodził do mnie uradowany głos krzyczącego Ramalla. Postanowiłam przerwać im jednak tę miłą rozmowę wchodząc do kuchni. Tak jak podejrzewałam gdy weszłam oboje umilkli.

sobota, 26 października 2013

Rozdział LXVII

- Dziękuję - Powiedziałam patrząc mu w oczy. Kąciki moich ust zdawały lekko się uśmiechać, jednak w gruncie rzeczy nie byłam taka szczęśliwa. Poczułam się jednak trochę lepiej unikając tej rozmowy. German nie siedział już ze mną zbyt długo, widział ,że nie mam ochoty na rozmowę. Pocałował mnie więc szybko w policzek i wyszedł z pokoju zapewniając ,że jak będę chciała porozmawiać to mam od razu do niego przyjść. Miło jest wiedzieć ,że się ma kogoś takiego jak German u swojego boku. Myśli niepoukładanie krążyły mi po głowie, to było bardzo przykre bo przecież w tym momencie byłam bezradna. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. "A może najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu długa powieść?" pomyślałam schodząc schodami na dół. Wyrwana z moich myśli stanęłam w salonie przed wielką gablotą pełną książek. Otworzyłam jej szklane drzwi i zaczęłam szukać jakiejś grubej i nudnej książki. Znalazłam przeróżne książki, książeczki i księgi w tym jakieś książki kucharskie i telefoniczne. Na jednej z niższych półek znalazłam starą książkę której tytuł wydawał mi się dziwnie znany: "Gwiezdny tancerz" nie wahałam się długo, wyciągnęłam książkę z gabloty i siadając na podłodze otworzyłam ją na pierwszej stronie, był tam list Germana do Mariji. W liście pisał o tym jaki jest zakochany ,a ja znowu zaczęłam myśleć: "Jak on się zmienił, nie do poznania!"  Wstałam z podłogi i trzymając w ręku książkę wyszłam do ogrodu. Stanęłam w samym środku mówiąc sama do siebie: "Nigdy jeszcze nie zauważyłam ,że tu jest tak pięknie." było tutaj tak cicho i spokojnie ,że przebywanie tutaj wydać by się mogło najpiękniejszą rzeczą w życiu człowieka, usiadłam więc na ławce, i zaczęłam czytać, powieść była piękna, szczęśliwa ,a ja zaczęłam się uśmiechać wpatrując w napisane pochyłym drukiem litery. Moje szczęście przerwał głos Ramalla siadającego obok mnie i mówiącego:
- Przepiękne miejsce, prawda? Szkoda tylko bo nieczęsto tu Panią widuję, Panno Angie.
- Prawda, tu jest tak pięknie, idealnie... Właściwie jestem tu pierwszy raz od... - I tu urwał mi się głos zaczynając myśleć o siostrze, po krótkiej chwili otrząsnęłam się z myśli i dodałam: - Od śmierci Maiji, nie dziwię się ,że lubiła tu przychodzić, tu jest pięknie.
- Tak... Masz rację, to było jej ulubione miejsce. - Powiedział Ramallo życzliwie uśmiechając się do mnie.

czwartek, 24 października 2013

Rozdział LXVI

Naszą wymowną chwilę milczenia przerwał mój dzwoniący telefon. Ja jednak nie zamierzałam się fatygować aby go odebrać. Po kilku sygnałach telefonu na które nie reagowałam German wstał z łóżka i podszedł do komody aby podać mi telefon. Tym samym najwyraźniej chciał mnie zmusić do rozmowy. Popatrzył na ekran po czym oznajmił:
- Antonio dzwoni, nie odbierzesz?
- Nie, co ja mu powiem? Ty odbierz... - Popatrzył na mnie jakby dając mi do zrozumienia ,że nie ma najmniejszej ochoty aby to zrobić ,ale ,że ostatecznie poświęci się dla mnie. Ja jednak udawałam ,że wszystko jest w porządku i ,że zupełnie nie wiem o co mu chodzi.
German niechętnie odebrał telefon. Starał się nie pokazywać swojego zdenerwowania, jednak znam go już zbyt dobrze. Wziął głęboki wdech po czym zaczął rozmowę:
- Witaj Antonio. - Zaczął niepewnym ,a za razem donośnym głosem.
- Dzień dobry, German.  Jest może gdzieś w pobliżu Angie?
- Nie wyszła na chwilę zaraz wróci, nie chciałem abyś się denerwował o nią więc odebrałem, mam jej coś przekazać? - Powiedział już o wiele bardziej dostojnym i przekonywującym tonem.
- Nie nic, powiedz mi tylko jak się czuje?
- A jak się ma czuć słysząc coś takiego? - Uniósł się po czym kontynuował donośnym głosem: - Nie czuje się najlepiej, płakała. - Powiedział patrząc na moje wyraźnie zdziwione oczy ową rozmową.
- German, nie kłóćmy się już teraz, w takim momencie. Oby dwoje powinniśmy pomóc Angie ,a nie utrudniać jej życie kłócąc się.
- Masz rację. - Powiedział szybko, jakby zniechęcony tym ,że musiał podzielić zdanie Antonia, po czym dodał: - Mam jej w końcu coś przekazać?
- Powiedz tylko ,że zadzwonię jeszcze wieczorem ,a Tobie German dziękuję ,że odebrałeś. Do usłyszenia. - Rozłączyli się oboje. Pierwsza myśl jaka w tym momencie nasunęła mi się do głowy: "Czy oni muszą się wiecznie kłócić?!"

wtorek, 22 października 2013

Rozdział LXV

Nadal nie dowierzałam w to co usłyszałam przed chwilą, chyba na prawdę musi mieć wielkie problemy skoro nie zamierza mi o niczym powiedzieć.Siedziałam przez dłuższą chwilę po prostu wpatrując się szklanymi oczami w podłogę. Ta cała sytuacja nie dawała mi spokoju, niestety moją chwilę milczenia przerwał German.
- I jak?... - Powiedział delikatnym głosem podając mi herbatę.
Nie odpowiedziałam nic ,a łzy zaczęły napływać mi do oczu. German usiadł obok mnie, popatrzył na mnie i moje łzy oraz na list, po czym przytulił mnie mówiąc:
- Spokojnie, wiem ,że to dla Ciebie trudne ,ale pamiętaj ,że zawsze jestem przy Tobie bez względu na sytuację. - Objął mnie i pocałował.
To było miłe jednak to zbyt mało aby w tym momencie poprawić mi humor. Sama nie wiedziałam co mam robić, więc spojrzałam mu w oczy mówiąc:
- Co ja mam teraz robić? On się boi przyznać do tego co się dzieje, boi się mi powiedzieć... Ale ja muszę mu pomóc czy tego chce czy nie chce... Nie wiem tylko jak. -  Pomóż, proszę. - Szepnęłam.
- Sądzę ,że musisz dać mu trochę czasu... - Powiedział patrząc mi w oczy.
- German ,ale ja nie mogę czekać.
- Na tą chwilę nie pozostaje Ci nic innego, nie wiesz po co i gdzie jest dokładnie, nic nie zdziałasz. Najlepiej będzie jeśli poczekasz parę dni, teraz nic nie zdziałasz. Spróbuj zadzwonić za parę dni, może wtedy coś wyjaśnicie ,ale pamiętaj ,że zawsze możesz na mnie liczyć. - Słysząc te słowa uśmiechnęłam się mimo ,że i tak było mi bardzo smutno.
- Widzisz? I właśnie taką Cię lubię, uśmiechniętą. To właśnie w takiej uśmiechniętej dziewczynie się zakochałem. - Słysząc to zaczęłam się śmiać w końcu tekst wyjęty chyba z jakiejś poezji i użyty tylko aby mnie pocieszyć.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział LXIV

"Ten dzień jest okropny!" - Powiedziałam sama do siebie, ocierając łzy ,a za razem biorąc łyka kawy którą parę minut temu przyniósł mi German. Było mi smutno, nawet bardzo i ciężko myśleć o tym ,że muszę porozmawiać z Pablem, jednak wiem ,że w głębi duszy tego chcę w dodatku chyba German po raz pierwszy aż tak mnie w czymś wspiera. To dla mnie ważne! Siedziałam z telefonem w ręku już bardzo długo bijąc się sama ze sobą czy zadzwonić czy nie? Koło osiemnastej postanowiłam jednak zaryzykować, Pablo odebrał praktycznie od razu więc długo się zastanawiać nad tym co powiedzieć, zaczęłam więc mówić ,a z oczu pociekły mi łzy:
- Masz jakieś wyjaśnienia dla mnie?
- Wszystko napisałem w liście, Lara Ci go dała, prawda?
- Tak, dała. Chyba jednak powinieneś coś wyjaśnić? Gdzie wyjechałeś i po co?
- Sprawy rodzinne, muszę pomóc moim bliskim.
- Czemu mi nie powiesz wszystkiego dokładnie!? Jesteśmy dla siebie bardzo bliscy ,a Ty nie chcesz mi niczego powiedzieć, wiesz ,że mogłabym Ci spróbować pomóc?
- Przestań się mieszać w nieswoje sprawy! Powiem Ci tylko ,że jestem w Hiszpanii ,aby pomóc rodzicom ,ale Ty i tak niczego nie zrozumiesz!
- Wiesz co? Jesteś okropny! Nikt jeszcze nie potraktował mnie w taki sposób, myślałam ,że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi...  Gdzie się podział ten Pablo którego znałam przez tyle lat? Gdzie mój przyjaciel. Miło ,że w ogóle odebrałeś, cześć. - Powiedziałam rozłączając się szybko.
Zaczęłam płakać to takie przykre ,że dopiero teraz widzę to ,że Pablo chyba jednak nie uważa mnie za przyjaciółkę. I tak będę się usiłowała z nim skontaktować, ja nie potrafię o nim tak łatwo zapomnieć i chcę mu pomóc. Mimo wszystko nadal nie wierzę jak on mógł mnie tak potraktować. Wiem ,że się tego wstydzi i to dla tego, jednak zrobię wszystko aby Pablo dał sobie pomóc! Nie wiem jak trudne to będzie ,ale zrobię wszystko aby mój przyjaciel był blisko...

sobota, 19 października 2013

Rozdział LXIII

Wszystko czego się przed chwilą dowiedziałam było okropne! Antonio i Beto spodziewali się takiej reakcji dla mnie to może i lepiej bo nie musiałam im nic mówić ,po prostu wyszłam trzymając w ręku tę kopertę, cały czas płakałam! Gdy weszłam do domu w przed pokoju stali zdziwieni German i Ramallo, załatwiali jakiś kontrakt. Na mój widok zdziwili się bardzo bo nie dość ,że wróciłam parę godzin wcześniej to jeszcze byłam cała zapłakana. Stanęłam patrząc na nich i zaczęłam znowu płakać. Patrzyli na mnie jak na jakąś nienormalną ,ale nie dużo czasu było im potrzeba ,aby zorientować się ,że coś jest nie tak. Otarłam łzy z twarzy odłożyłam klucze na komodę, chciałam już iść na górę do pokoju ,ale usiłował zatrzymać mnie German ,mówiąc:
- Ej, Angie co się dzieje!? - Krzyknął po czym szepnął do Ramallo - Poczekaj za raz wrócę - I poszedł za mną po schodach.
Ja wchodząc do pokoju rzuciłam torebkę na łóżko po czym usiadłam i wtuliłam głowę w poduszkę płacząc. Za mną do pokoju wszedł German zamykając po cichu drzwi.
- Powiesz co się stało? - Powiedział ciepłym głosem siadając obok mnie i przytulając.
Ja nic nie mówiąc dałam mu kopertę z listem do mnie. Po chwili milczenia powiedział:
- Tak mi przykro, zadzwoń jutro albo jeszcze dziś do niego i poproś aby Ci wszystko powiedział. Może uda nam się mu jakoś pomóc? Zrobię wszystko aby wrócił do Buenos Aires i do studia.
 Podniosłam głowę przytulając go i uśmiechając się przez łzy, szepcząc mu do ucha:
- Kocham Cię.
- Wiem ja Ciebie też ,ale teraz uspokój się trochę i nie wiem... Posiedź tu albo z nami w salonie ,a ja przyniosę Ci kawy ,a wieczorem zadzwonisz do Pabla i pogadacie , dobrze?
- A co z Violettą?
- Dzisiaj Violettę odbierze Ramallo, Ty się niczym nie przejmuj, dobrze?
- Co ja bym bez Ciebie zrobiła? - Powiedziałam całując go w policzek.

czwartek, 17 października 2013

Rozdział LXII

Dzisiaj do studio przyszłam w miarę wcześnie jednak nie zastałam tam ani Pabla ani Antonia. No szkoda zwłaszcza ,że chciałam z nim porozmawiać. W pokoju nauczycielskim siedział tylko Gregorio i Rafa. Nie pobyłam więc długo w pokoju nauczycielskim z obawy przed ich zachowaniem i komentarzami Gregoria. Tuż przed lekcjami spotkałam Antonia ,a gdy zapytałam go gdzie jest Pablo jakoś niewiarygodnie zaczął coś mruczeć ,że się spóźni bo coś mu wypadło. Jego zachowanie było dla mnie co najmniej dziwne. Lekcje mijały mi w miarę spokojnie ,a o zdenerwowaniu uczniów czym kol wiek nie było mowy. Jedną z lekcji przerwała mi Lara pukając do drzwi sali w której miałam lekcje. W raz z nią stał Beto, po niej natomiast widać było ,że płakała i ,że będzie płakała. Wyszłam z sali pełna obaw do tego co za raz usłyszę. Nic nie powiedziała tylko łzy spłynęły jej po policzku. Ja natomiast byłam blada jak ściana. Bałam się. Jedynie Beto zdołał coś powiedzieć:
- No to wy sobie porozmawiajcie ,a ja posiedzę z dzieciakami. - Po nim również było widać ,że jest zdenerwowany.
- Co się dzieje? - Zapytałam idąc z Larą do pokoju nauczycielskiego w którym siedział Gregorio i Michael. Po czym dodałam: - Możecie wyjść do chyba osobista sprawa. Proszę. - Patrząc na nas dziwnie wyszli chociaż nie chętnie.
- Proszę. - Powiedziała dając mi kopertę. - To od Pabla, on wyjechał, nie wiem po co nie wiem czemu, zostawił tylko to i podobny list dla mnie ,ale nie było tam nic dokładnie napisane.
 Otworzyłam kopertę i czytałam podczas gdy łzy same napływały mi do oczu. Jednak na tym kawałku papieru nie było również nic konkretnego napisane. Były tylko przeprosiny i prośba żebym niedługo zadzwoniła. Otarłam łzy z oczu, przytuliłam Larę po czym wyszłam z pokoju. W drzwiach mijałam Antonia który w momencie mojego wyjścia pytał Larę czy już o wszystkim wiem. Teraz już wiem czemu wszyscy byli tacy tajemniczy i nic nie chcieli powiedzieć. Czuję się oszukana, jeden z najgorszych dni w moim życiu. W dodatku Pablo wyjechał tak bez pożegnania.

wtorek, 15 października 2013

Rozdział LXI

Nie wiem czy mam się cieszyć bo nasz taniec widzieli również Olgita i Ramallo. Po wszystkim zaczęli bić brawo ja natomiast zmieszałam się nieco. Jednak to uczucie nie narastało widząc ,że German mnie obejmuje i jest całkiem spokojny i zadowolony. Ja też zaczęłam się uśmiechać ,a po minie Olgi widać było ,że nie da mi spokoju przez długi czas, teraz przynajmniej mogę być spokojna ponieważ nie muszę nic ukrywać oraz kłamać, nie muszę znosić Jade i jej zachcianek i wreszcie jestem szczęśliwa. Nikt z nas nie wiedział co powiedzieć więc postanowiłam przerwać tą dziwną ciszę szepcząc mu do ucha:
- Dziękuję, było cudownie. - Po czym pocałowałam go w policzek i znów słychać było brawa Olgity.
- Ja Tobie też dziękuję. - Szepnął.
Ten taniec był najpiękniejszym co mnie dzisiaj spotkało mało tego był chyba jedną z najlepszych rzeczy jakie mnie w życiu spotkały. Ja już wiem ,że go kocham mam nadzieję ,że będę w tym uczuciu trwać już na wieki bo widzę ,że on też coś czuje. Gdy weszłam do pokoju przebrałam się i wyjęłam nuty. Zanuciłam jeszcze parę razy nową piosenkę, po czym postanowiłam zejść na dół aby przećwiczyć to z pianinem, tym razem publiczność była nieco szersza bo dołączyli do niej Violetta oraz Leon, im również się podobało i chcieli ją wykonywać razem na przedstawieniu. Nie wiedziałam co mam im powiedzieć bo w końcu nie wiedziałam jak to będzie. Ostatecznie powiedziałam ,że to Pablo o tym zadecyduje. Dzisiaj Leon został na kolacji więc po raz pierwszy od dawna było tak wesoło i była taka miła atmosfera. Na koniec Leon i Viola zaśpiewali jeden z ich najwspanialszych duetów Germanowi się podobało, chyba nie widziałam go jeszcze aż tak szczęśliwego! Późnym wieczorem siedząc w pokoju usiłowałam się dodzwonić do Pabla jednak bez skutku, było to dziwne ,że nie odbierał może rzeczywiście coś ukrywa? Nie wiem co o tym sądzić, czas pokaże. A dzień chyba mogę zaliczyć do udanych po mimo ,że Pablo i inni nauczyciele coś kombinują. No trudno czas pokaże...

niedziela, 13 października 2013

Rozdział LX

Przez resztę lekcji i przerw Pablo mnie unikał w dodatku był jakiś przygnębiony. Szkoda mi było na niego patrzeć w takim stanie jednak nie chciał i nie pozwolił abym mu pomogła. Nie wiem czy powinnam czuć się urażona w końcu moje zachowanie było jeszcze gorsze. Co dziwniejsze Beto i Antonio też nie do końca normalnie na mnie patrzyli tak jakby ze smutkiem, politowaniem ,a ja nadal nie wiem o co chodzi. Może chce mnie zwolnić? Awantury jednak robić nie będę bo moje zachowanie w sumie jest na poziomie pozbycia się mnie ,a może nie o to chodzi? Poniżać się nie zamierzam. Stwierdziłam ,że w końcu i tak się dowiem ,a teraz czas zająć się innymi rzeczami bo mój problem przyjechał jakąś godzinę temu. Tak mowa tu o Rafie Palmerze. Przebywanie z nim to istny koszmar ,nie daje mi dojść do słowa i ciągle usiłuje mi wmówić ,że coś między nami jest. W dodatku robi to na oczach Pabla ,a Pablo i tak jest od wczoraj w jakimś złym stanie. Może to przez Larę? Chyba będzie z nią trzeba o tym porozmawiać ,ale to nie teraz. W każdym razie to właśnie przez niego wyszłam dzisiaj wcześniej. Niestety był tak natrętny i wkurzający ,że musiałam się zgodzić aby mnie podwiózł. Na moje nie szczęście usiłował mnie pocałować akurat gdy obok przechodził German. Nie zrobił tego szybko wysiadłam ,a German widząc całe zdarzenie powiedział mu jeszcze parę przykrych słów w sumie szkoda mi Rafy i czuję się winna całemu zdarzeniu ,a z drugiej cieszę się ,że to już chyba koniec z jego próbami zbliżenia się do mnie i z tego ,że German za nic mnie nie obwinia i nie jest na mnie zły. Po całym zdarzeniu weszliśmy do środka ,a ja poszłam na górę aby pokazać się mu w sukience którą wybrałam na przyjęcie. Przebrałam się po czym zeszłam na dół. Widząc mnie uśmiechnął się ,a ja zapytałam:
- I jak, podoba się?
- Jest przepiękna tak jak Ty. - Uśmiechnął się podając mi rękę, zaczęliśmy tańczyć.
 Było pięknie, w takich chwilach właśnie czuję ,że to German jest osobą którą na prawdę kocham i z którą chcę być zawsze i poświęcić dla niej wszystko co mam. Chyba się poważnie zakochałam...

Rozdział LIX

Tego dnia wstałam wcześnie zbyt wcześnie, postanowiłam więc iść na strych ,aby poszukać jakiejś odpowiedniej sukienki na wesele. Znalazłam jedną przepiękną. Było mi w sumie źle patrzeć na tę sukienkę ponieważ dobrze pamiętam dzień w którym Angelika dawała ją Marii. Przejrzałam jeszcze milion innych sukienek jednak żadna nie była tą idealną.  Wzięłam sukienkę do pokoju jednak nie było już czasu aby pokazać ją Germanowi. Włożyłam nuty do torby i zeszłam szybko na dół. Dzisiaj wyszło no to ,że się spóźniłam mimo ,że wstałam o wiele za wcześnie, śniadanie więc zjadłam tylko z Violą i Fran po czym szybko pobiegłyśmy do studia. Gdy weszłam do sali w której powinnam mieć zajęcia zobaczyłam Pabla. Nie był zadowolony z tego ,że się spóźniam i sam zaczął prowadzić lekcje, widząc mnie wstał ze stanowiska i podszedł do mnie:
- Czemu się spóźniłaś i czemu nie odbierasz?! Dzwoniłem ze dwadzieścia razy!
Chciałam coś odpowiedzieć ,ale nie dał mi zacząć.
- Wiesz co nie chce mi się już z Tobą rozmawiać. - Powiedział ,a raczej krzyknął po czym trzaskając drzwiami wyszedł z sali.
Ja natomiast usiadłam na miejscu i zaczęła się lekcja.  Mimo wszystko wcale nie mogłam się skupić i bujałam w obłokach. Szczerze bałam się tego co Pablo powie mi po lekcji i czy w ogóle coś powie. Po lekcji historii muzyki chciałam iść prosto do pokoju nauczycielskiego. Jednak zatrzymała mnie Nata. Rozmawiałyśmy chwilę w sumie o niczym konkretnym ,ale było przyjemnie. Opowiadała mi o swoim związku z Maxim. Nie słuchałam zbyt dokładnie ponieważ miałam większe problemy na głowie, Dlatego więc nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, przeprosiłam grzecznie i poszłam do pokoju nauczycielskiego gdzie zastałam Pabla chciałam wyjaśnić to wszystko jednak on zaczął pierwszy nie dając mi dojść do słowa:
- Wiesz? Przepraszam, nie powinienem tak reagować zwłaszcza przy uczniach, nie tłumacz się z niczego i nic nie mów poza tym,że wybaczysz ,prawda?
- Tak. - Powiedziałam dziwnie się na niego patrząc. On przecież nigdy taki nie był! Zaczynam sądzić ,że coś przede mną ukrywa...

czwartek, 10 października 2013

Rozdział LVIII

Po lekcjach gdy znalazłam się sam na sam z Pablem w pokoju nauczycielskim chciałam to wszystko wyjaśnić. Miałam nadzieję ,że widział dostatecznie wiele ,aby wywnioskować ,że między nami nic nie zaszło, po prostu miałam nadzieję ,że nie zamierza mi robić żadnych problemów z tego powodu. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam:
- Nie wiem jak wiele widziałeś lub jak wiele nie widziałeś jednak wierz mi ,że nic nie zaszło między nami. - Chciałam kontynuować ,ale Pablo mi przerwał mówiąc:
- Spokojnie, nic nie mówię. Widziałem większość jak nie wszystko i nie tłumacz mi się z niczego. Nawet gdyby do czegoś tam doszło to i tak powinienem być szczęśliwy ,że dobrze Ci się układa.
- Nigdy nie byłeś takiego zdania i nigdy tak nie mówiłeś. Co się dzieje? Przerażasz mnie. - Powiedziałam uśmiechając się niepewnie ,a za razem mając wielkie zdziwienie w oczach.
- Nic się nie dzieje, po prostu chcę abyś była szczęśliwa. - Uśmiechnął się.
- To dobrze, uznajmy ,że Ci wierzę. Chociaż wiem swoje. - Również się uśmiechnęłam.
- Było miło ,ale ja już na dzisiaj skończyłem, pójdę już mam jeszcze parę spraw do załatwienia. - Powiedział żegnając się.
- Cześć, miłego dnia. - Uśmiechnęłam się żegnając.
 Tego dnia reszta lekcji minęła szybko ,a ja wróciłam dosyć wcześnie do domu. Szła ze mną Violetta i Francesca która miała dziś u nas nocować. Dziewczynki zajęły się sobą w pokoju Violi. Ja natomiast siedziałam na dole usiłując zmienić coś w piosence. German też usiłował mi pomóc jednak bez skutku. Postanowiliśmy jednak ,że nie będziemy dzisiaj jechać przymierzać sukienkę ponieważ ja miałam sporo pracy ,a on miał jeszcze jakieś spotkanie. Wieczór spędziłam z Olgą i Ramallem którzy najwyraźniej nie mogli poczekać aż skończę robić to co robię. Oczywiście musieli się wtrącać dokładając swoje pomysły. W sumie niektóre nie były złe także późnym wieczorem ostatecznie udało mi się skończyć piosenkę. Zagrałam ją jedyny raz i wszyscy przyszli ,aby posłuchać, była piękna!

wtorek, 8 października 2013

Rozdział LVII

Rano wstałam dosyć późno więc śniadanie zjeść nie zdążyłam. Wyszykowałam się szybko i wyszłam do studia. Przyszłam wcześniej niż sądziłam dlatego postanowiłam jeszcze dopracować parę nut w mojej piosence, wyjęłam więc jakąś kartkę i zaczęłam bazgrać oraz nucić coś cichutko. Nie udało mi się jednak pobyć długo samej bo szybko do pokoju wparował Michael. Pytając czy to ja tak pięknie śpiewam. Od razu zorientowałam się ,że podsłuchiwał bo to niemożliwe ,aby usłyszeć tak ciche dźwięki nawet przypadkowo. Nie wiedziałam co powiedzieć w końcu nie miałam ochoty żeby przebywać z nim w jednym pomieszczeniu ,a co dopiero rozmawiać. Zareagowałam jednak szybko:
- Co tutaj robisz o tej porze? - Zdziwiłam się a za razem byłam wystraszona.
- To będzie mój poważny pierwszy dzień, chciałem być trochę wcześniej. No właśnie Pablo nie pokazał mi wczoraj wszystkich sal w studiu może pokażesz mi teraz skoro jesteśmy sami?
- Nie, to chyba nie jest dobry pomysł. - Zmieszałam się.
- Czemu? Mam wrażenie ,że mnie unikasz? - Powiedział nachalnie przysuwając się bliżej.
- Nie chcę mieć przez to kłopotów. Proszę zostaw mnie. - I właśnie chwilę po wypowiedzeniu tych słów w drzwiach do pokoju ujrzałam Pabla.
 Nie wiedziałam co o tym sądzić i jak długo może on tutaj stać i co sobie pomyśli. Nie mówiłam nic jednak Pablo podszedł do Michaela i położył mu rękę na ramieniu mówiąc:
- Nie wiesz ,że jak dama prosi to trzeba słuchać?
- Dziękuję. - Powiedziałam odsuwając się. Już chciałam wyjść gdy usłyszałam głos Pabla:
- Angie, zapomniałaś kartki. - Powiedział dając mi moje bazgroły. Ja natomiast wzięłam je, uśmiechnęłam się do niego ciepło i wyszłam zostawiając ich samych.
 Nie wiem co teraz Pablo powie Michaelowi, boję się jednak bardziej tego co przy następnym spotkaniu powie mi. Mam nadzieję ,że widział całe zdarzenie bo jeżeli nie to z jego punktu widzenia ta sprawa wygląda kiepsko. Chcę z nim porozmawiać ,ale się boję. Teraz właśnie przekonałam się jak wiele dla mnie znaczy. Co bym zrobiła gdyby nie on?

niedziela, 6 października 2013

Rozdział LVI

Po chwili zapytał ponownie:
- Zgodziłaś się?  Odpowiedz. - Powiedział patrząca na mnie podejrzliwie.
- Tak, zgodziłam się. Formalnie w końcu obydwoje podtrzymujemy naszą wersję mimo ,że to jest oszustwo wobec samego siebie. Przepraszam ,że nie wiem czego chcę ,ale nie mogę odmówić. A teraz wybacz ,ale lepiej będzie jeśli już pójdę, uwierz nie chciałam Cię zranić. - Popatrzyłam na niego moimi smutnymi oczami, pożegnałam się i wyszłam.
 Na wejściu do domu zastałam Germana. Najwyraźniej na mnie czekał bo gdy weszłam zaczął szybko mówić:
- O Angie, dobrze ,że już jesteś. Z okazji tego ,że zbliża się o wesele chciałbym pojechać z Tobą po jakąś sukienkę. Musisz przyćmić wszystkich blaskiem. Co powiesz na dzisiaj albo jutro? - Powiedział szybko po czym zamilkł widząc moje zmęczone oczy, po chwili dodał: - Hej co się dzieje? - Podszedł i złapał mnie za ręce.
- Do studia doszedł dzisiaj Michael. Chyba wpadłam mu w oko. W dodatku przyjeżdża Rafa i Marotti ,aby kręcić przygotowania do spektaklu więc trzeba uważać co się mówi bo kamery są wszędzie ,a Pablo również niczego nie ułatwia. Wybacz ,ale dzisiaj jestem zmęczona i nie mam ochoty ani siły. W dodatku najlepszym pomysłem będzie jeśli najpierw przejrzę szafę, więc najwcześniej jutro.
- Dobrze jak dla mnie nie ma sprawy może być jutro ,ale może pomóc Ci jakoś z nimi wszystkimi?
- Nie, nie to tylko wszystko skomplikuje, proszę daj mi parę dni ,a wszystko wyjaśnię. - Uśmiechnęłam się po czym dodałam: - Pójdę przegrzebać szafę i dziękuję za zaproszenie.
- Ale nie próbujesz uciec? Wszystko aktualne?
- Tak ,ale przepraszam teraz naprawdę nie mam ochoty poruszać tego tematu. Wybacz. 

piątek, 4 października 2013

Rozdział LV

Po lekcjach spotkałam się z Pablem w Resto. Na korytarzu nie rozmawialiśmy długo ponieważ jak już się o tym przekonałam, ściany mają uszy. Nie wiem co teraz Gregorio próbuje osiągnąć swoim zachowaniem ,ale to chyba nic miłego wobec mnie ,a nawet nie tylko wobec mnie ,ale i Pabla. On wie i widzi ,że Pablo nadal coś do mnie czuje, dlatego chce ,żeby on cierpiał patrząc na mnie obok Michaela i ,żebym ja cierpiała musząc to wszystko znosić. Czemu nigdy nie mogę być pewna tego co czuję? Na to pytanie usiłuję odpowiedzieć sobie już od dłuższego czasu, jak widać bez skutku. W każdym razie po lekcjach z Pablem usiedliśmy w Resto.
- Dziękuję. - Zaczęłam nieśmiało patrząc się na Pabla.
- Tak, tak... Hej... O czym tak myślisz? Kolejny problem? - Powiedział trzymając mnie za rękę.
- Tak, widzisz jak on się zachowuje w dodatku Antonio zapowiedział przyjazd Marottiego i Rafy w związku z tym spektaklem. Nie zapominajmy ,że German chciałby się ze mną pojawić na weselu kolegi... Jako para. Nie wiem co o tym wszystkim sądzić. I przepraszam ,że Ci o tym mówię ,ale sam pytałeś. Chociaż i tak nie powinnam, wiem ,że mimo tego ,że jesteś z Larą, nie zapomnisz o mnie i ,że coś czujesz. Muszę Ci powiedzieć ,że dla mnie to też nie jest takie proste. - Przytuliłam go uśmiechając się.
- Wiem, wiem i przepraszam. Zdaję sobie sprawę ze wszystkiego i nie chcę patrzeć jak znowu cierpisz. Chcę Ci pomóc. - Przytulił mnie.
- Nic nie jest proste każdy chciałby ,żebym była tylko jego i zdecydowana. Ja nic nie wiem, dziękuję za troskę i naprawdę wiele dla mnie znaczysz. Jednak te rozmowy niczego nie ułatwiają. W innym przypadku mogę sobie wmawiać to wszystko, teraz jednak wiem i jestem pewna ,że coś się dzieje. A co z Tobą i Larą?
- Nie wiem, na razie jest dobrze ,ale nie wiem jak to dalej wyjdzie zwłaszcza ,że dzieje się tak wiele w studiu. Wracając do rozmowy zaakceptowałaś propozycję Germana?
 Zmieszałam się nieco słysząc te słowa i  w tym momencie nie wiedziałam co odpowiedzieć, nie chciałam go ranić ,ale nie chciałam kłamać. I co teraz mam zrobić?

czwartek, 3 października 2013

Rozdział LIV

W południe wszyscy czekali już na Antonia na sali. Nie ukrywam ,że wszyscy się niecierpliwili łącznie ze mną i z Pablem. Antonio spóźnił się parę minut ,ale gdy wszedł skończyły się wszelkie rozmowy, po prostu wszyscy umilkli. A Antonio zaczął mówić:
- W ostatnich dniach, miesiącach ,a nawet tygodniach nasze studio zaprezentowało swój wysoki poziom. Z tego miejsca chciałbym podziękować za to wszystkim uczniom oraz nauczycielom którzy włożyli w Waszą naukę i we wszystko co związane z Wami i ze studiem całe swoje serce i czas. Jako iż w ostatnim czasie życie studia ma się tak dobrze i jest na wysokim poziomie pozwoliłem sobie do naszej nauczycielskiej kadry dołączyć jeszcze jedną osobę. Jest to Michael, pochodzi z Hiszpanii oraz uczy tańca i śpiewu. Mam nadzieję ,że dzięki niemu, Wam oraz pozostałym nauczycielom nasz świąteczny spektakl będzie niezapomniany przez wiele lat. A teraz uprzejmie proszę o brawa dla Michaela. - W tym momencie Antonio skończył wypowiedź i zaczął klaskać razem z innymi. - Po czym dodał: - A teraz zapraszam wszystkich do sal w których macie zajęcia, poczekajcie chwilę na nauczycieli, zaraz przyjdą. - Uśmiechnął się.
Uczniowie po kolei zaczęli wychodzić z sali ,a my zostaliśmy sami. Antonio podszedł do Nas mówiąc:
- No dobrze, uciekajcie do uczniów ,a Pablo oprowadzi Michaela po studiu.
- A może Pani by mnie oprowadziła? - Powiedział patrząc na mnie Michael. Chciałam coś odpowiedzieć,ale Gregorio musiał się wtrącić:
- Mówisz do Ężi, Enżi? - Zaśmiał się Gregorio. Pablo chyba wyczuł co się świeci bo szybko zaczął:
- Nie naprawdę, Angie ma teraz bardzo ważne zajęcia i musi już iść. - Powiedział ciągnąc mnie za rękę w stronę wyjścia po czym dodał: - Może innym razem.
- Może Ty Pablo poprowadzisz zajęcia za nią? - Powiedział dociekliwie... na co ja wtrąciłam:
- Nie, nie Pablo nie wie o co chodzi i co przerabiamy to zbyt ważny materiał. - Powiedziałam szybko po czym wyszłam z sali udając się do uczniów.

środa, 2 października 2013

Rozdział LIII

Rano obudził mnie German jak zwykle przychodząc do mojego pokoju z kawą. Usiadłam na łóżku mówiąc:
- Nie mów ,że znowu zaspałam!
- Nie, nie spokojnie. Chciałem się tylko spytać czy wiesz którego ma być to przedstawienie o którym mówiłaś? - Powiedział najwyraźniej bardzo zainteresowany tym tematem.
- Tak dokładnie za trzy tygodnie, to będzie dwudziesty grudnia. Tylko po to mnie obudziłeś?
- Tak, to znaczy nie. Chciałem też abyś wreszcie normalnie zjadła z nami wszystkimi. Poza tym pytam się ponieważ mój przyjaciel się żeni i chciałbym abyś na weselu pojawiła się ze mną. Co Ty na to powiesz.
- Miło z Twojej strony. Co wstydzisz się sam pokazać? - Zaśmiałam się po czym dodałam: - Chętnie. - On podszedł i pocałował mnie w czoło. Mówiąc:
- Szykuj się na śniadanie, będziemy czekać. - Oznajmił po czym wyszedł zostawiając mnie samą i uśmiechniętą. Wstałam z łóżka i wyszykowałam się szybko. Gdy zeszłam na stole pojawiły się właśnie naleśniki. Usiadłam do stołu z nimi. Przy stole jak to zwykle tutaj bywa na ogół wszyscy milczeli. Nie jestem jakąś szczególną zwolenniczką ciszy w takich momentach ,ale zbyt bardzo ich kocham. Po śniadaniu zebrałam się i razem z Violą poszłyśmy do studia. W pokoju czekali Pablo  i Beto. Miny mieli dosyć poważne.
- Cześć... - Powiedziałam patrząc na nich dziwnie. - Skąd takie miny? - Dodałam prędko.
- Antonio ma dla nas niespodziankę. A Ty czemu taka szczęśliwa?
- To chyba dobrze? Nie no w sumie nie mam konkretnych powodów.
- Nie chcesz nie mów.
Nie chciałam już się z nim kłócić więc nie powiedziałam nic. Wzięłam rzeczy i poszłam na zajęcia. Po drodze spotkałam jeszcze Antonia który pytał czy wiem już o niespodziance. Nasza rozmowa nie była zbyt długa. Poza tym powiedział mi tylko ,że w południe mamy iść na salę do ćwiczeń i czekać na niego. My i uczniowie. Szczerze jestem bardzo ciekawa co się szykuje...

poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział LII

Po lekcjach nie byłam już pełna euforii, właściwie to dzisiaj dzieciaki mnie wykończyły. Nie byłam też pewna jak powinnam się czuć przed spotkaniem z Pablem. Nie byłam jednak jakoś specjalnie zmartwiona wszystkim, ostatecznie mój pomysł spodobał się Antoniowi. Zebrałam wszystkie rzeczy i poszłam do Resto. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam Larę i Pabla. Nie robili nic niezwykłego ,a Pablo gdy mnie zobaczył nie był zmieszany. W przeciwieństwie do mnie. Gdy podeszłam do stołu wstał ,aby przedstawić mi sytuację:
- Angie, wiesz dobrze jak się czuję widząc gdy się z Larą nie lubicie. Dobrze wiesz jak się czuję widząc Was dwie kłócące się. - Chciał dalej kontynuować ,ale ja mu przerwałam...
- Zaczekaj. Wiesz jak jest i ja też wiem. Rozumiem ,że nie chcesz widzieć nas kłócących się i wiem ,że nie sprawia Ci to radości. Mi też nie sprawiało. Jednak to Twoje życie i Twój związek. Nie wiem jak bardzo będzie mnie to wszystko bolało, jednak Twoje szczęście jest dla mnie ważniejsze. I sądzę ,że powinieneś do tego dążyć. Nie ważne jak bardzo to będzie trudne. Najważniejsze żebyś był szczęśliwy. Teraz wybaczcie ,ale to jest Wasze życie i Wasz wieczór. - Już miałam wyjść gdy nagle przypomniałam sobie jeszcze o jednym:
- Lara, nie wiem czemu widzisz We mnie jakie kol wiek zagrożenie. Nie chcę się z Tobą kłócić ,ale nie chcę też owych rzeczy załatwiać w taki sposób. Ty masz chłopaka i ja też mam chłopaka. Nie jestem dla Ciebie żadnym zagrożeniem, uwierz. Chcę tylko abyś była szczęśliwa z Pablem bo to mój przyjaciel. I proszę Cię ,abyś traktowała go dobrze bo ma naprawdę złote serce. A teraz pójdę już bo czekają na mnie w domu. - Powiedziałam uśmiechając się do nich obojga.
Mimo iż to nie było wcale łatwe sądzę ,że taka jest prawda i ,że dobrze zrobiłam ,a teraz czas cieszyć się własnym życiem.  Poszłam więc do domu.
- Cześć. - Powiedziałam do wszystkich siedzących w salonie wchodząc do domu.
- Witaj, gdzie byłaś tyle czasu? - Zapytał dociekliwie German.
- Antonio rozważał wystawienie w naszej sztuce tej piosenki. To tyle. - Tak, skłamałam ,ale innej opcji chyba na razie nie ma. Chciałam już iść na górę gdy nagle German mnie zatrzymał:
- Nie zjesz już nic?
- Nie, nie dziękuję. Jestem zmęczona, posiedzę jeszcze tylko chwilę nad piosenką i pójdę się położyć.
- No dobrze jak chcesz, miłej nocy, moja droga.

Rozdział LI

 Rano obudził mnie German pytając czy nie powinnam się zbierać do studia. Podniosłam się z łóżka sprawdzając godzinę w telefonie. Rzeczywiście za czterdzieści minut miałam zaczynać zajęcia. Szybko zaczęłam robić makijaż jednocześnie wpychając do torby nuty i wszelki materiał na zajęcia całkowicie olewając Germana. Próbowałam dokończyć się malować gdy on złapał mnie za rękę.
- Spokojnie nie śpiesz się, zdążysz. Chciałbym tylko wiedzieć o czy rozmawiałaś z Pablem.
- Naprawdę uwierz to nie jest takie ważne, nie chciałabym się spóźnić. Ale zrozum nic między nami nie zaszło on ma dziewczynę, ja mam Ciebie. - Powiedziałam po czym pocałowałam go. - I jeszcze bardzo Cię przepraszam za wczoraj wiem ,że ja, Violetta i muzyka przypominamy Ci wiesz o czym. Naprawdę wiedz ,że nie chciałam żeby to się tak potoczyło. Przepraszam - Powiedziałam patrząc mu w oczy.
Następnie wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach. Na stole czekało już śniadanie nie zdążyłam jednak usiąść zrobiłam sobie kanapkę i byłam już przy drzwiach gdy zatrzymał mnie German:
- Angie, to nieprawda. Bardzo mi się podobało, ta piosenka była szczera. Dziękuję za wszystko, kocham Cię. - Uśmiechnął się jak gdyby oczekiwał ,ze zaraz zrobię coś nie wiarygodnego. Ja natomiast uśmiechnęłam się i wyszłam. Idąc w stronę studia. Gdy wpadłam do pokoju nauczycielskiego było parę minut przed rozpoczęciem lekcji. W środku zastałam Pabla. Tym razem był miły i uśmiechnięty.
- Już myślałem ,że nie zdążysz. - Roześmiał się - Daj, pomogę Ci. - Powiedział zdejmując mi płaszcz i następnie wieszając go na wieszaku.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się, po czym zaczęłam grzebać w torbie w celu znalezienia nut piosenki.
- Cóż się stało ,że taka szczęśliwa i uśmiechnięta. - Powiedział próbując podtrzymać rozmowę.
- Nie nic... Po prostu na razie wszystko co dzieje się w moim życiu jest dobre. Z resztą bardzo się cieszę bo w reszcie się z Tobą pogodziłam. - Uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. - Dziękuję. - Dodałam.
- Ja Tobie również ,ale chciałbym jeszcze z Tobą dziś porozmawiać. Spotkasz się później w Resto?
- Tak... - Powiedziałam, wciskając mu nuty do ręki. - To też dla tego jestem szczęśliwa.
- Bardzo piękna piosenka. Później pokażę ją Antoniowi. Spodoba mu się. Na razie leć bo się spóźnisz. I nie zapomnij.
- Nie zapomnę. - Krzyknęłam idąc już korytarzem.

niedziela, 29 września 2013

Rozdział L

Pablo odszedł ,a ja zamknęłam drzwi. W kuchni nie było już nikogo poza mną i Germanem. Zaparzył nam herbaty i zaczął pytać o czym takim ważnym rozmawialiśmy ,że nie mógł przy tym być. Był lekko podirytowany naszym ,a właściwie moim zachowaniem aby go zapewnić ,że z Pablem nie łączy mnie to o czym myśli pocałowałam. Posiedzieliśmy chwilę ,a w międzyczasie zadzwonił do niego telefon po czym poszedł do biura. Ta cudowna chwila się skończyła zostałam ja i moja herbata. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Nie chcę płakać bo w końcu wszystko co powiedziałam Pablowi jest prawdą ,ale cóż zrobić kiedy German o niczym nie wie ,a co gorsza jeśli nawet gdyby wiedział nic by nie rozumiał? Wtedy to nie byłoby już nawet Germana obok mnie. Posiedziałam z moimi rozterkami w kuchni ,myślenie przerwała mi wracająca do domu Violetta. Była szczęśliwa i w tym momencie mimo ,że nie wiedziałam o co chodzi to szczęście wypełniło również i mnie. Moje smutki w jednej chwili zniknęły od tak.
- Widzę ,że jesteś szczęśliwa, opowiadaj. - Powiedziałam uśmiechając się.
- Było pięknie, rodzice Leona są tacy mili. I w ogóle było pięknie. A co się działo tutaj i gdzie są wszyscy?
- Olga i Ramallo w sumie to nie wiem gdy wrócił German... nie wiem gdzie zniknęli.
- A tata?
- Posiedział ze mną chwilę, ktoś zadzwonił i poszedł do biura.
- Co Ci chodzi po głowie? - Spytała wpatrując mi się w oczy.
- Nowa piosenka. - Uśmiechnęłam się.
- Zaśpiewasz?
- Teraz? Jest już późno z resztą co na to Twój tata.
- Nic. Śpiewaj, graj. No proszę.
Ostatecznie się zgodziłam ,usiadłam do pianina i zaczęłam grać i śpiewać gdy skończyłam zza moich pleców usłyszałam brawa. Obróciłam się i szczerze zaskoczył mnie widok Germana, Oli i Ramalla stojących na schodach, uśmiechniętych. Uśmiechnęłam się w ich stronę tak samo szczerze po czym zamknęłam pianino i pożegnałam się z Violettą ,a następnie udałam do pokoju. Po drodze natknęłam się jeszcze na Germana:
- To było piękne. - Powiedział uśmiechając się.
- Dziękuję - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy z tak samo szczerym uśmiechem ,a on pocałował mnie i pożegnał. Posiedziałam jeszcze chwilę w pokoju pijąc herbatę po czym poszłam spać.

sobota, 28 września 2013

Rozdział XLIX

W domu dużo czasu spędziłam nad komponowaniem nowej piosenki dla uczniów. Moimi widzami byli Ramallo i Olga. Wszystko jednak szybko się skończyło gdy do domu wrócił German. Niby wszelkie zasady odnośnie muzyki zostały zniesione ,ale ja nie potrafię się skupić gdy on jest obok. Moje myśli wtedy są w zupełnie innym miejscu. Więc gdy wszedł do środka wszystko się skończyło. Olga szybko poszła w stronę kuchni ,ab y przygotować kolację która i tak powinna stać już na stole ,a Ramallo szybko podszedł do niego ,aby zamącić mu w głowie planami biznesowymi ja za to wymyślałam co mogę mu odpowiedzieć na ewentualne pytania.
- Cześć. - Podeszłam uśmiechając się ciepło i całując go w policzek.
Nic nie odpowiedział po prostu się uśmiechnął ,a po chwili zapytał:
- Gdzie jest Violetta?
- Poszła do Leona, spokojnie niedługo wróci.
Usiadłam w kuchni wraz z Olgą i Ramallem podczas ,gdy German robił coś w salonie. W tym czasie ktoś zadzwonił do drzwi ,German poszedł je otworzyć ,oczywiście był to Pablo.
- Mogę porozmawiać z Angie? - Spytał odważnie Pablo.
- Tak, tak - Odpowiedział wołając mnie German. Podeszłam i stanęłam obok niego.
- German, możemy zostać z Angie sami? - Powiedział ciepło Pablo ,a German spojrzał się na mnie jak gdyby pytając czy się zgadzam.
- Tak, tak, German nic się nie stanie. - Powiedziałam zapewniając go. Udowodniłabym to jeszcze bardziej całując go ,ale nie chciałam robić Pablowi tego co on zrobił mi. German odszedł w głąb domu zostawiając nas samych.
- Pokaż tą rękę. - Powiedział usiłując podwinąć rękaw w moim swetrze.
- Nie, nie wszystko jest w porządku, nic mi nie jest. Pablo, nie chcę się kłócić ani z Tobą ani z Larą. Więc ja Wam w związek wchodzić nie zamierzam. Proszę Cię tylko o jedno, trzymaj ją z dala ode mnie. - Powiedziałam smutno.
Pablo chciał już odejść ,a ja zamykać drzwi gdy nagle obrócił się mówiąc:
- Mogę się Ciebie spytać jeszcze o jedno?
- Tak... - Powiedziałam nieśmiało.
- Angie, jak Ty się z tym wszystkim czujesz?
I w tym momencie przypomniało mi się wszystko co parę dni wcześniej mówiła Melanii.
- Szczerze? Skłamałabym mówiąc ,że dobrze bo nie jest mi dobrze. Jednak jesteś moim najlepszym przyjacielem i sądzę ,że mimo iż będę cierpieć. Mimo wszystko i tak Twoje szczęście jest ważniejsze i chociaż będę uważała to za największy błąd to i tak zawsze Cię będę wspierać. Pamiętaj.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się po czym odszedł w ciemnościach.

Rozdział XLVIII

Dzisiejszy dzień zapowiadał się zimny. W końcu już listopad. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na rozmowę z Pablem przynajmniej nie w studiu. Gdy wstałam na stole czekało już śniadanie, wyszykowałam więc się szybko i zeszłam na dół. "Wreszcie w domu" - Pomyślałam. Mimo iż wróciłam parę dni temu to dopiero teraz zobaczyłam ile ta rodzina daje mi ciepła i radości. Po śniadaniu przegnałam się z Germanem i wraz z Violą poszłyśmy do studia. Viola mówiła mi o tym ,że wie już o wszystkim od Melanii. Ja jednak nie chciałam bardzo o tym słuchać więc szybko zmieniłyśmy temat. Viola powiedziała mi ,że wczoraj ogłoszono plan kolejnego przedstawienia tym razem świątecznego.
- W sumie to dobry pomysł. - Powiedziałam zainteresowana.
- Za pewne dzisiaj Antonio i Pablo przedstawią Ci szczegóły.
- Coś wymyślimy. - Zapewniłam ją.
Po wejściu do studia poszłyśmy w różne strony. Ja napotkałam Pabla i Rafę, oby dwoje stali przede mną. Pablo usiłował zacząć coś mówić ,ale ja szybko mu przerwałam..
- Pablo nie mam ochoty rozmawiać. - Powiedziałam usiłując przejść ,ale Rafa skutecznie zagrodził mi drogę próbując po raz kolejny zaprosić mnie na kawę .
- Rafa z Tobą też nie chcę rozmawiać. - Powiedziałam przeciskając się między nimi w stronę sali w której miałam zajęcia. Za plecami słyszałam jeszcze tylko komentarz Rafy: "Co jej się stało?" Zajęcia mijały dosyć szybko ,a ja unikałam Pabla jak ognia. Na którejś z dłuższych przerwie Antonio zaprosił wszystkich nauczycieli do jednej z sal gdzie zaczął przedstawiać pomysły na przedstawienie świąteczne. Po kilkunastu minutach zapytał:
- I co o tym sądzicie?
W sumie wszyscy byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym co powiedział.
- A więc od przyszłego tygodnia zaczniemy próby. - Powiedział po chwili namysłu Pablo.
Reszta zajęć minęła szybko. Bardzo szybko. Dzisiaj kończyłam wcześniej co też skorzystałam z okazji wcześniejszego powrotu do domu. Zwłaszcza ,że w głowie miałam nową melodię. Niestety po drodze spotkałam Larę. Wyglądała na wściekłą. Postanowiłam jednak nie zwracać na nią uwagi jednak ona podeszła i złapała mnie za rękę uniemożliwiając mi pójście dalej. Zaczęła wbijać mi swoje paznokcie w rękę i drapać pozostawiając szramy. To bolało jednak nic nie mówiłam.
- Zostawisz wreszcie Pabla w spokoju?! To mój chłopak ,a ze mną lepiej nie zaczynaj. - Zaczęła krzyczeć.
- Lara... Nie interesuje mnie ani Pablo ani wasz związek. Rozumiem ,że to miała być zemsta, tak?
- Zostaw go w spokoju inaczej pożałujesz! - Krzyknęła ze złością.
I w tym momencie pojawił się Pablo krzyczący.
- Lara, puść ją! - Podszedł przytrzymując ją ,aby nie przyszło jej do głowy biec za mną.
Ja natomiast nasunęłam sweter na rękę i poszłam dalej w kierunku domu.  Usłyszałam jeszcze tylko pytanie Pabla czy nic mi nie jest. Nie obejrzałam się jednak ,aby mu odpowiedzieć tylko poszłam dalej. Niech Lara się cieszy. Jest cały jej...

piątek, 27 września 2013

Rozdział XLVII

Po lekcjach czekałam na Melanii ,a z oczu nadal ciekły mi łzy. Wyglądałam strasznie. Gdy Melanii stanęła na przeciwko mnie od razu usłyszałam:
- Aż tak Cię boli?
Pokiwałam tylko głową twierdząco.
- Angie... - Powiedziała przytulając mnie. - Co w ogóle zobaczyłaś, bo domyślać się mogę ,ale tak naprawdę to nie wiem. - Dodała.
- Pabla i Larę... - Powiedziałam.
- Angie, wiesz ,że musisz dać mu żyć w spokoju? Prawda?
- Tak ,ale to tak boli zwłaszcza ,że na moich oczach ,a ona to wszystko robi specjalnie żebym cierpiała jeszcze bardziej.
- Musisz się przyzwyczaić ,że to nie jest pierwszy zawód na ludziach jaki Cię spotkał. Przyzwyczaj się.
- Żeby to był pierwszy taki zawód. - Powiedziałam cicho.
- Angie, takie brutalne jest życie, nie powinnaś sądzić ,że zawsze ktoś Cię pocieszy. Może to pierwszy raz ,ale przyzwyczaj się.
- Że co? Pierwszy raz? Naprawdę, tak sądzisz?! - Wybuchłam i krzykiem i płaczem. - Nie wiedziałam o istnieniu siostry przyrodniej i ojca, moja siostra zginęła w wypadku, nie widziałam mojej siostrzenicy przez piętnaście lat wiele osób próbowało mnie się pozbyć i ogólnie zawiodłam się już tle razy, wierzyłam w tle kłamstw ,a Ty twierdzisz ,że to pierwszy raz? Moje życie jest, było i zapewne będzie jednym wielkim kłamstwem. - Powiedziałam płacząc.
 Do samego domu nie usłyszałam już nic poza "Przepraszam." z ust Melanii, ja z resztą też nie miałam ochotę na rozmowę. Weszłyśmy do domu w którym mieszkała moja siostra, była bardzo zadowolona z mojego widoku. Próbowała się dowiedzieć co się ze mną dzieje bo z tego co słyszała nie jest za dobrze. Nie zaprzeczyłam jednak nie chciałam o tym rozmawiać. Generalnie z siostrą nie mogłyśmy dojść do porozumienia jednak nie kłóciłyśmy się. Poprawiłam jeszcze sobie u niej w domu makijaż ,aby German nie poznał ,że płaczę. Gdy wróciłam do domu nikt nie zauważył i mój plan się powiódł nie siedziałam długo w salonie ,aby na pewno nikt się nie poznał. Z resztą szybko poszłam spać zmęczona tym jakże fatalnym dniem...

Rozdział XLVI

Rano chodząc po szkole moje myśli krążyły w koło. Co powie mi Pablo ,a może nie spotkam go wcale? Nie wiem. Naprawdę. Nie wiem już czy mam ochotę na to spotkanie. W końcu boję się tego co usłyszę. Tego dnia do późna nie widziałam go wcale w szkole mimo ,że byłam w każdym miejscu po kilka razy. Antonio i Gregorio twierdzili ,że jest w szkole ,a Beto nie wiedział nic. Po jednej z lekcji gdy weszłam do pokoju zobaczyłam Pabla. Nie był to piękny widok, gdy to zobaczyłam aż mnie zamurowało. Na środku pokoju zobaczyłam Pabla całującego się z Larą. Miałam tyle teraz do wykrzyczenia ,ale za razem nic nie zamierzałam mówić. Oby dwoje widzieli ,że stoję patrząc się na nich. Pablo próbował wyrwać się z jej objęć i pobiec za mną jednak mu się nie udało. Może to lepiej? Lara też dobrze mnie widziała jednak złośliwie chciała żebym wyszła, płakała i cierpiała. Nie wiem co ona o mnie myśli ,ale ja wiem ,że w tym momencie bardzo mnie zraniła. Widząc to wszystko pokiwałam tylko z niedowierzaniem głową i wybiegłam przed studio a za mną ciągną się strumień łez. Przeszłam przez korytarz widząc Antonia który jakby chciał coś powiedzieć ,a nie mógł. Od razu widząc mnie pobiegł w stronę pokoju nauczycielskiego. Po drodze mijałam jeszcze Melanii rozmawiającą z Naty i Maxim. Oraz Violettę i Leona. Wszyscy widząc mnie płaczącą pobiegli za mną. Usiadłam na ławce kryjąc twarz w dłoniach. "Angie, co się dzieje?" - Usłyszałam współczujący i smutny głos Violetty. Nie odpowiedziałam nic. Po chwili milczenia usłyszałam Melanii:
- Chodźcie, zostawmy ją na razie samą. - Powiedziała ciągnąc Violę za rękę. - Później Ci wytłumaczę, dodała. - Patrząc Violi w oczy. Po czym zwróciła się do mnie. - Angie, będę czekała po lekcjach przed studiem, odprowadzisz mnie do domu? Z resztą mama chce z Tobą pogadać.
 Nie odpowiedziałam nic, po prostu kiwnęłam głową na znak zgody.
- Idźcie ja chcę jeszcze powiedzieć coś Angie - Powiedziała Natalia. Po czym dodała: Maxi Ty też idź.
 Poszli więc wszyscy zostałyśmy tylko ja i Natalia. Nie chciałam przestać płakać ,ani w ogóle na co kol wiek patrzeć. Jednak chciałam wysłuchać Natalii więc bez patrzenia na nią siedziałam obok w milczeniu.
- Angie, nie zamierzam rozmawiać o tym przez co płaczesz ,nie zamierzam ingerować w Twoje życie ,ale proszę chociaż żebyś posłuchała. Nie musisz nic mówić, wystarczy ,że posłuchasz. Chciałam Ci podziękować za  wszystko, dzięki Tobie jestem szczęśliwa i pamiętaj, nic się jeszcze nie skończyło. Da się jeszcze wszystko naprawić i jeśli kiedy kol wiek będziesz chciała pogadać to pamiętaj ,zawsze Ci pomogę. - Powiedziała po czym przytuliła mnie i odeszła.

czwartek, 26 września 2013

Rozdział XLV

Stałam jeszcze chwilę w bezruchu myśląc o tym co się stało, gdy nagle za rękę pociągnęła mnie Melanii. Ponownie zaczęłyśmy iść w stronę domu ,a ona zaczęła się dopytywać:
- Lubisz go, tak?
- Tak. To mój najlepszy przyjaciel. - Uśmiechnęłam się patrząc jej w oczy. Ona jednak nie była uśmiechnięta.
- To skoro tak to czemu chcesz mu zniszczyć życie? Czemu nie cieszysz się ,że z kimś jest? Nie pomożesz mu w tym? Czemu chcesz go ranić? Chcesz ,żeby on widział tylko Ciebie ,a za razem nie zamierzasz na niego zwracać uwagi. Czy tak nie jest?
- Tak, to znaczy nie. To znaczy to trudne.
- Nie Angie, to nie jest trudne. Zrobiłaś to specjalnie i mnie nie okłamiesz. Masz szczęście ,że nie zauważył ,że to specjalnie bo w innym wypadku przyjaciółmi już byście nie byli przyjaciółmi.
Popatrzyłam się na nią z niedowierzaniem, kiwając głową ,a ona szybko i spokojnie dodała:
- Angie, sądzisz ,że za każdym razem wszyscy będą Ci współczuć, pocieszać i wspierać w decyzjach. Mylisz się. To co teraz zrobisz jest krzywdzące dla Pabla i nie niszcz mu życia.
- Wiem ,że masz racje... 
- No na razie nie ważne, tylko nie rób tak więcej. Chodźmy już.
Gdy weszłyśmy do domu wszyscy się bardzo zdziwili. Nie chciałam już nigdy więcej kłamać, już nikomu... Opowiedziałam wszystko jak jest o wszystkim. Za namową Melanii powiedziałam o Jade, Germanowi. Nie podobało mu się to wszystko i stwierdził ,że nie zostawi tak tego ,że pójdzie ze wszystkim na policje.
- Nikt nie ma żadnych dowodów, nic jej nie zrobią ,a na mnie odbije się to jeszcze gorzej. - Powiedziałam niemal płacząc.
- Spokojnie, będzie dobrze. - Powiedział troskliwie. 
Wieczorem po Melanii przyjechała Emily. Zostały na kolacji. Po kolacji poszłam jeszcze przejść się z Emily po okolicy. Było pięknie. Porozmawiałyśmy w sumie o niczym. Pytała jak w studiu i jak sprawuje się Melanii. Porozmawiałyśmy i po jakiejś godzinie wróciłyśmy do domu. Było już późno więc pożegnaliśmy się wszyscy i dziewczyny wyszły. A ja pomogłam Oldze posprzątać, posiedziałam trochę z Germanem w jego biurze ,a później poszłam spać.

środa, 25 września 2013

Rozdział XLIV

Następnego dnia poszłam do studio nie wiedząc co powiedzieć Pablowi. To wszystko było przygnębiające, no poza tym ,że wreszcie wróciłam do Germana... Gdy doszłam do studia było jeszcze dużo czasu do lekcji. Usiadłam więc na ławce przed budynkiem nerwowo klikając wszystkie klawisze w telefonie, udając ,że czegoś szukam. Parę minut później podeszła do mnie Melanii.
- Co się dzieje, Angie.
- Nic, wszystko jest w porządku. - Uśmiechnęłam się jak najbardziej wiarygodnie.
- Kogo jak kogo ,ale mnie nie oszukasz. - Powiedziała troskliwie i stanowczo.
- Powiedz co Ci jest. - Dodała szybko.
- Pokłóciłam się z Pablem. W sumie o nic konkretnego. Tylko nasze kłótnie trwają już dłuższy czas i do niczego dobrego nie prowadzą.
- Przykro mi. Wszystko się ułoży. Chodźmy do studia. Zaraz zaczną się lekcje.
- Dobrze, chodźmy.
Podczas wszystkich lekcji nie spotkałam Pabla. Tego dnia jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Stwierdziliśmy z Germanem ,że wszyscy muszą poznać Melanii, ona też była z tego powodu bardzo zadowolona. W końcu, jesteśmy rodziną! Po lekcjach szłyśmy z Melanii do domu, zastanawiając się jak wszyscy na to zareagują. Nie przejmowałyśmy się tym jednak zbyt bardzo znaczy przynajmniej ja. W jednej z uliczek parku zauważyłyśmy Larę i Pabla. Byłam strasznie zdenerwowana widząc to jak na niego patrzy. " Nie to na pewno nic nie znaczy!" - Pomyślałam zdenerwowana, dobrze wiedząc ,że to nie jest takie "nic." Wpatrywałam się w nich idąc dalej. Jednak potknęłam się wywracając na jakimś nierównym kawałku chodnika. Nie zdążyłam się nawet zorientować co się dzieje ,a był już koło mnie Pablo. Zostawił Larę i podszedł do mnie. Byłam bardzo zdziwiona.
- Wszystko w  porządku? - Zapytał wyciągając ręce, próbując pomóc mi wstać.
- Tak, tak. - Powiedziałam korzystając z jego pomocy i otrzepując się.
- Co Ci się stało ,że masz bandaż? - Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Jak ja mogłam być taka głupia sądząc ,że tego nie zauważy. Nie zamierzam go już okłamywać w żadnej sprawie. Nim zdążyłam co kol wiek odpowiedzieć obok niego stała już Lena mówiąc:
- Chodź, zostaw ją. - Pociągnęła go za rękaw w kierunku przeciwnym niż my.
- Nie. Poczekaj. Angie, odpowiesz?
- No mówiłam Ci o spotkaniach z Jade. To właśnie konsekwencje jednego z nich.
- Ale co się stało. Przewróciłam się, tyle ,że mając szpilki. No i tak jakoś wyszło.
- Chodź Pablo! - Wtrąciła Lara.
- Nie chcesz chyba ,żeby znowu zniszczyła Ci życie. - Powiedziała opryskliwie. Po czym poszli nie zwracając już więcej na nas uwagi.

Rozdział XLIII

Pablo jednak milczał. Postanowiłam więc coś powiedzieć:
- Czyli nie powiesz gdzie byłeś?
- Co Cię to interesuje? - Powiedział chłodno.
- Czuję ,że tracę najlepszego przyjaciela. - Powiedziałam smutno. On jednak czując się chyba winny powiedział ostro:
- Ja najlepszą przyjaciółkę straciłem już dawno. Nie chcę stracić Lary podobnie jak Ciebie!
- Wiesz co? Bardzo dziwne jest to ,że nie pamiętałeś o niej przez tyle lat i nagle Ci się przypomniało.
- Nie Twoja sprawa! - Powiedział, chyba usiłując mnie zdenerwować.
Ja natomiast nie powiedziałam już nic. Po prostu odeszłam. Nie mam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Pod koniec dnia zawołał mnie jeszcze Antonio. Chciał porozmawiać. Zaczęłam się bać, co zamierza mi powiedzieć.
- Jak tam Angie? - Spytał troskliwie.
- Co raz lepiej. - Powiedziałam usiłując się uśmiechnąć.
- Nie jest dobrze, przecież widzę. O co chodzi? Ma to jakiś związek z Pablem? Jeśli tak to porozmawiam z nim.
- Nie, nie, sama wszystko załatwię. - Powiedziałam uśmiechając się kierując się w stronę wyjścia.
- Tylko Angie, pamiętaj, chcę Cię tu widzieć zawsze uśmiechniętą! - Zaśmiał się. Ja odwróciłam się i uśmiechnęłam po czym wyszłam, idąc do domu.
W połowie drogi spotkałam Germana.
- Cześć. - Powiedziałam, całując go w policzek.
- Witaj, szedłem właśnie do Ciebie.
- Wiem, przepraszam ,że nie oddzwoniłam. Miałam to właśnie zrobić.
- Nic się nie stało ,ale teraz proszę Cię, spakuj się i chodź ze mną do domu, dobrze?
- Tak. Tak. Tak
Weszliśmy razem na górę. German pomógł mi się spakować, znieśliśmy walizkę i pojechaliśmy do jego domu. Tam przywitali mnie wszyscy domownicy. Poszłam do swojego dawnego pokoju, rozpakowałam się i wszyscy razem usiedliśmy do kolacji.

wtorek, 24 września 2013

Rozdział XLII

Do studia doszłam poddenerwowana całym tym zdarzeniem, zadając sobie kluczowe pytanie: "Co ona tu robi?" Po drodze spotkałam Violettę, opowiadała co się dzieje w domu. Nie słuchałam jej jednak. Po chwili milczenia powiedziała:
- No dobrze, nie będę już nic mówiła bo widzę ,że mnie nie słuchasz. Co się dzieje, Angie?
- Nie nic.
- Widzę ,że coś się dzieje. Powiedz.
- Przepraszam ,ale nie chcę o tym rozmawiać. Muszę teraz znaleźć Pabla.
- No dobrze. - Powiedziała z nutką zaskoczenia w głosie. Po czym dodała:
- Aaa... I prawie bym zapomniała. Tata prosił ,żebyś wieczorem do niego zadzwoniła. Dobrze?
- Tak. Tak.
W studiu nie widziałam nigdzie Pabla. Co jakiś czas spotykałam tylko Gregoria. Wyglądało to trochę jakby mnie śledził. Gdy już po raz kolejny wchodziłam do tej samej sali postanowiłam spytać Gregoria.
- Wiesz może gdzie jest Pablo? Od dłuższego czasu go szukam, jak już pewnie zauważyłeś.
- Nie wiem. Nie wiedziałem go. - Odpowiedział chłodno jak to Gregorio.
- A widziałeś może Antonia lub Beto? Kogo kol wiek?
- Tak, Beto o ile się nie mylę rozmawia z Thomasem w sali muzycznej.
- Dziwne. Byłam tam i ich nie widziałam. No trudno, dzięki, sprawdzę jeszcze raz.
Gdy weszłam do sali siedział w niej Thomas, Beto i Rafa. "Byle nie to!" - Pomyślałam widząc Rafę. On jak zwykle próbował się umówić.
- Zostaw mnie. Nie chcę nigdzie iść! - Powiedziałam po czym dodałam:
- Beto, wiesz gdzie jest Pablo?
- Tutaj. - Powiedział wskazując na człowieka stojącego w drzwiach.
Uśmiechał się, jednak widząc ,że obracam się w jego stronę i patrzę na niego, dziwnie posmutniał. Ja też. Ciągnąc go za rękę wyszliśmy na  korytarz tak ,aby nikt nas nie widział.
- Kto to jest? - Spytałam podirytowana.
- O kim mówisz?
- Nie udawaj. Byłam dziś rano u Ciebie. Drzwi otworzyła mi kobieta, twierdząc ,że się znamy. Kto to jest?
- Nie poznajesz, naprawdę?
- Nie. - Odpowiedziałam usiłując sobie coś przypomnieć.
- To Lena. Naprawdę jej nie pamiętasz?
- Nie. Z resztą mniejsza o to. Obraziłeś się? Bo nie odbierałeś. Dzwoniłam dzisiaj i wczoraj. Z resztą Lara powiedziała ,że wyszedłeś wcześniej do studia, szukałam Cię tu od godziny, gdzie byłeś?
- Nie nie obraziłem się ,a to gdzie byłem? Nie ważne. Powiesz mi wreszcie prawdę?
- Tak. Od dłuższego czasu wszędzie spotykam grożącą mi Jade. Przedwczoraj też ją spotkałam ,ale nie ważne. Byłam też u Germana. Chce ,żebym wróciła. Spotkałam się też z ojcem i Melani to córka mojej siostry przyrodniej. To tyle... A Ty, powiesz coś?