środa, 25 września 2013

Rozdział XLIII

Pablo jednak milczał. Postanowiłam więc coś powiedzieć:
- Czyli nie powiesz gdzie byłeś?
- Co Cię to interesuje? - Powiedział chłodno.
- Czuję ,że tracę najlepszego przyjaciela. - Powiedziałam smutno. On jednak czując się chyba winny powiedział ostro:
- Ja najlepszą przyjaciółkę straciłem już dawno. Nie chcę stracić Lary podobnie jak Ciebie!
- Wiesz co? Bardzo dziwne jest to ,że nie pamiętałeś o niej przez tyle lat i nagle Ci się przypomniało.
- Nie Twoja sprawa! - Powiedział, chyba usiłując mnie zdenerwować.
Ja natomiast nie powiedziałam już nic. Po prostu odeszłam. Nie mam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Pod koniec dnia zawołał mnie jeszcze Antonio. Chciał porozmawiać. Zaczęłam się bać, co zamierza mi powiedzieć.
- Jak tam Angie? - Spytał troskliwie.
- Co raz lepiej. - Powiedziałam usiłując się uśmiechnąć.
- Nie jest dobrze, przecież widzę. O co chodzi? Ma to jakiś związek z Pablem? Jeśli tak to porozmawiam z nim.
- Nie, nie, sama wszystko załatwię. - Powiedziałam uśmiechając się kierując się w stronę wyjścia.
- Tylko Angie, pamiętaj, chcę Cię tu widzieć zawsze uśmiechniętą! - Zaśmiał się. Ja odwróciłam się i uśmiechnęłam po czym wyszłam, idąc do domu.
W połowie drogi spotkałam Germana.
- Cześć. - Powiedziałam, całując go w policzek.
- Witaj, szedłem właśnie do Ciebie.
- Wiem, przepraszam ,że nie oddzwoniłam. Miałam to właśnie zrobić.
- Nic się nie stało ,ale teraz proszę Cię, spakuj się i chodź ze mną do domu, dobrze?
- Tak. Tak. Tak
Weszliśmy razem na górę. German pomógł mi się spakować, znieśliśmy walizkę i pojechaliśmy do jego domu. Tam przywitali mnie wszyscy domownicy. Poszłam do swojego dawnego pokoju, rozpakowałam się i wszyscy razem usiedliśmy do kolacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz