Po lekcjach nie byłam już pełna euforii, właściwie to dzisiaj dzieciaki mnie wykończyły. Nie byłam też pewna jak powinnam się czuć przed spotkaniem z Pablem. Nie byłam jednak jakoś specjalnie zmartwiona wszystkim, ostatecznie mój pomysł spodobał się Antoniowi. Zebrałam wszystkie rzeczy i poszłam do Resto. Ku mojemu zdziwieniu zastałam tam Larę i Pabla. Nie robili nic niezwykłego ,a Pablo gdy mnie zobaczył nie był zmieszany. W przeciwieństwie do mnie. Gdy podeszłam do stołu wstał ,aby przedstawić mi sytuację:
- Angie, wiesz dobrze jak się czuję widząc gdy się z Larą nie lubicie. Dobrze wiesz jak się czuję widząc Was dwie kłócące się. - Chciał dalej kontynuować ,ale ja mu przerwałam...
- Zaczekaj. Wiesz jak jest i ja też wiem. Rozumiem ,że nie chcesz widzieć nas kłócących się i wiem ,że nie sprawia Ci to radości. Mi też nie sprawiało. Jednak to Twoje życie i Twój związek. Nie wiem jak bardzo będzie mnie to wszystko bolało, jednak Twoje szczęście jest dla mnie ważniejsze. I sądzę ,że powinieneś do tego dążyć. Nie ważne jak bardzo to będzie trudne. Najważniejsze żebyś był szczęśliwy. Teraz wybaczcie ,ale to jest Wasze życie i Wasz wieczór. - Już miałam wyjść gdy nagle przypomniałam sobie jeszcze o jednym:
- Lara, nie wiem czemu widzisz We mnie jakie kol wiek zagrożenie. Nie chcę się z Tobą kłócić ,ale nie chcę też owych rzeczy załatwiać w taki sposób. Ty masz chłopaka i ja też mam chłopaka. Nie jestem dla Ciebie żadnym zagrożeniem, uwierz. Chcę tylko abyś była szczęśliwa z Pablem bo to mój przyjaciel. I proszę Cię ,abyś traktowała go dobrze bo ma naprawdę złote serce. A teraz pójdę już bo czekają na mnie w domu. - Powiedziałam uśmiechając się do nich obojga.
Mimo iż to nie było wcale łatwe sądzę ,że taka jest prawda i ,że dobrze zrobiłam ,a teraz czas cieszyć się własnym życiem. Poszłam więc do domu.
- Cześć. - Powiedziałam do wszystkich siedzących w salonie wchodząc do domu.
- Witaj, gdzie byłaś tyle czasu? - Zapytał dociekliwie German.
- Antonio rozważał wystawienie w naszej sztuce tej piosenki. To tyle. - Tak, skłamałam ,ale innej opcji chyba na razie nie ma. Chciałam już iść na górę gdy nagle German mnie zatrzymał:
- Nie zjesz już nic?
- Nie, nie dziękuję. Jestem zmęczona, posiedzę jeszcze tylko chwilę nad piosenką i pójdę się położyć.
- No dobrze jak chcesz, miłej nocy, moja droga.
poniedziałek, 30 września 2013
Rozdział LI
Rano obudził mnie German pytając czy nie powinnam się zbierać do studia. Podniosłam się z łóżka sprawdzając godzinę w telefonie. Rzeczywiście za czterdzieści minut miałam zaczynać zajęcia. Szybko zaczęłam robić makijaż jednocześnie wpychając do torby nuty i wszelki materiał na zajęcia całkowicie olewając Germana. Próbowałam dokończyć się malować gdy on złapał mnie za rękę.
- Spokojnie nie śpiesz się, zdążysz. Chciałbym tylko wiedzieć o czy rozmawiałaś z Pablem.
- Naprawdę uwierz to nie jest takie ważne, nie chciałabym się spóźnić. Ale zrozum nic między nami nie zaszło on ma dziewczynę, ja mam Ciebie. - Powiedziałam po czym pocałowałam go. - I jeszcze bardzo Cię przepraszam za wczoraj wiem ,że ja, Violetta i muzyka przypominamy Ci wiesz o czym. Naprawdę wiedz ,że nie chciałam żeby to się tak potoczyło. Przepraszam - Powiedziałam patrząc mu w oczy.
Następnie wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach. Na stole czekało już śniadanie nie zdążyłam jednak usiąść zrobiłam sobie kanapkę i byłam już przy drzwiach gdy zatrzymał mnie German:
- Angie, to nieprawda. Bardzo mi się podobało, ta piosenka była szczera. Dziękuję za wszystko, kocham Cię. - Uśmiechnął się jak gdyby oczekiwał ,ze zaraz zrobię coś nie wiarygodnego. Ja natomiast uśmiechnęłam się i wyszłam. Idąc w stronę studia. Gdy wpadłam do pokoju nauczycielskiego było parę minut przed rozpoczęciem lekcji. W środku zastałam Pabla. Tym razem był miły i uśmiechnięty.
- Już myślałem ,że nie zdążysz. - Roześmiał się - Daj, pomogę Ci. - Powiedział zdejmując mi płaszcz i następnie wieszając go na wieszaku.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się, po czym zaczęłam grzebać w torbie w celu znalezienia nut piosenki.
- Cóż się stało ,że taka szczęśliwa i uśmiechnięta. - Powiedział próbując podtrzymać rozmowę.
- Nie nic... Po prostu na razie wszystko co dzieje się w moim życiu jest dobre. Z resztą bardzo się cieszę bo w reszcie się z Tobą pogodziłam. - Uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. - Dziękuję. - Dodałam.
- Ja Tobie również ,ale chciałbym jeszcze z Tobą dziś porozmawiać. Spotkasz się później w Resto?
- Tak... - Powiedziałam, wciskając mu nuty do ręki. - To też dla tego jestem szczęśliwa.
- Bardzo piękna piosenka. Później pokażę ją Antoniowi. Spodoba mu się. Na razie leć bo się spóźnisz. I nie zapomnij.
- Nie zapomnę. - Krzyknęłam idąc już korytarzem.
- Spokojnie nie śpiesz się, zdążysz. Chciałbym tylko wiedzieć o czy rozmawiałaś z Pablem.
- Naprawdę uwierz to nie jest takie ważne, nie chciałabym się spóźnić. Ale zrozum nic między nami nie zaszło on ma dziewczynę, ja mam Ciebie. - Powiedziałam po czym pocałowałam go. - I jeszcze bardzo Cię przepraszam za wczoraj wiem ,że ja, Violetta i muzyka przypominamy Ci wiesz o czym. Naprawdę wiedz ,że nie chciałam żeby to się tak potoczyło. Przepraszam - Powiedziałam patrząc mu w oczy.
Następnie wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach. Na stole czekało już śniadanie nie zdążyłam jednak usiąść zrobiłam sobie kanapkę i byłam już przy drzwiach gdy zatrzymał mnie German:
- Angie, to nieprawda. Bardzo mi się podobało, ta piosenka była szczera. Dziękuję za wszystko, kocham Cię. - Uśmiechnął się jak gdyby oczekiwał ,ze zaraz zrobię coś nie wiarygodnego. Ja natomiast uśmiechnęłam się i wyszłam. Idąc w stronę studia. Gdy wpadłam do pokoju nauczycielskiego było parę minut przed rozpoczęciem lekcji. W środku zastałam Pabla. Tym razem był miły i uśmiechnięty.
- Już myślałem ,że nie zdążysz. - Roześmiał się - Daj, pomogę Ci. - Powiedział zdejmując mi płaszcz i następnie wieszając go na wieszaku.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się, po czym zaczęłam grzebać w torbie w celu znalezienia nut piosenki.
- Cóż się stało ,że taka szczęśliwa i uśmiechnięta. - Powiedział próbując podtrzymać rozmowę.
- Nie nic... Po prostu na razie wszystko co dzieje się w moim życiu jest dobre. Z resztą bardzo się cieszę bo w reszcie się z Tobą pogodziłam. - Uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. - Dziękuję. - Dodałam.
- Ja Tobie również ,ale chciałbym jeszcze z Tobą dziś porozmawiać. Spotkasz się później w Resto?
- Tak... - Powiedziałam, wciskając mu nuty do ręki. - To też dla tego jestem szczęśliwa.
- Bardzo piękna piosenka. Później pokażę ją Antoniowi. Spodoba mu się. Na razie leć bo się spóźnisz. I nie zapomnij.
- Nie zapomnę. - Krzyknęłam idąc już korytarzem.
niedziela, 29 września 2013
Rozdział L
Pablo odszedł ,a ja zamknęłam drzwi. W kuchni nie było już nikogo poza mną i Germanem. Zaparzył nam herbaty i zaczął pytać o czym takim ważnym rozmawialiśmy ,że nie mógł przy tym być. Był lekko podirytowany naszym ,a właściwie moim zachowaniem aby go zapewnić ,że z Pablem nie łączy mnie to o czym myśli pocałowałam. Posiedzieliśmy chwilę ,a w międzyczasie zadzwonił do niego telefon po czym poszedł do biura. Ta cudowna chwila się skończyła zostałam ja i moja herbata. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Nie chcę płakać bo w końcu wszystko co powiedziałam Pablowi jest prawdą ,ale cóż zrobić kiedy German o niczym nie wie ,a co gorsza jeśli nawet gdyby wiedział nic by nie rozumiał? Wtedy to nie byłoby już nawet Germana obok mnie. Posiedziałam z moimi rozterkami w kuchni ,myślenie przerwała mi wracająca do domu Violetta. Była szczęśliwa i w tym momencie mimo ,że nie wiedziałam o co chodzi to szczęście wypełniło również i mnie. Moje smutki w jednej chwili zniknęły od tak.
- Widzę ,że jesteś szczęśliwa, opowiadaj. - Powiedziałam uśmiechając się.
- Było pięknie, rodzice Leona są tacy mili. I w ogóle było pięknie. A co się działo tutaj i gdzie są wszyscy?
- Olga i Ramallo w sumie to nie wiem gdy wrócił German... nie wiem gdzie zniknęli.
- A tata?
- Posiedział ze mną chwilę, ktoś zadzwonił i poszedł do biura.
- Co Ci chodzi po głowie? - Spytała wpatrując mi się w oczy.
- Nowa piosenka. - Uśmiechnęłam się.
- Zaśpiewasz?
- Teraz? Jest już późno z resztą co na to Twój tata.
- Nic. Śpiewaj, graj. No proszę.
Ostatecznie się zgodziłam ,usiadłam do pianina i zaczęłam grać i śpiewać gdy skończyłam zza moich pleców usłyszałam brawa. Obróciłam się i szczerze zaskoczył mnie widok Germana, Oli i Ramalla stojących na schodach, uśmiechniętych. Uśmiechnęłam się w ich stronę tak samo szczerze po czym zamknęłam pianino i pożegnałam się z Violettą ,a następnie udałam do pokoju. Po drodze natknęłam się jeszcze na Germana:
- To było piękne. - Powiedział uśmiechając się.
- Dziękuję - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy z tak samo szczerym uśmiechem ,a on pocałował mnie i pożegnał. Posiedziałam jeszcze chwilę w pokoju pijąc herbatę po czym poszłam spać.
- Widzę ,że jesteś szczęśliwa, opowiadaj. - Powiedziałam uśmiechając się.
- Było pięknie, rodzice Leona są tacy mili. I w ogóle było pięknie. A co się działo tutaj i gdzie są wszyscy?
- Olga i Ramallo w sumie to nie wiem gdy wrócił German... nie wiem gdzie zniknęli.
- A tata?
- Posiedział ze mną chwilę, ktoś zadzwonił i poszedł do biura.
- Co Ci chodzi po głowie? - Spytała wpatrując mi się w oczy.
- Nowa piosenka. - Uśmiechnęłam się.
- Zaśpiewasz?
- Teraz? Jest już późno z resztą co na to Twój tata.
- Nic. Śpiewaj, graj. No proszę.
Ostatecznie się zgodziłam ,usiadłam do pianina i zaczęłam grać i śpiewać gdy skończyłam zza moich pleców usłyszałam brawa. Obróciłam się i szczerze zaskoczył mnie widok Germana, Oli i Ramalla stojących na schodach, uśmiechniętych. Uśmiechnęłam się w ich stronę tak samo szczerze po czym zamknęłam pianino i pożegnałam się z Violettą ,a następnie udałam do pokoju. Po drodze natknęłam się jeszcze na Germana:
- To było piękne. - Powiedział uśmiechając się.
- Dziękuję - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy z tak samo szczerym uśmiechem ,a on pocałował mnie i pożegnał. Posiedziałam jeszcze chwilę w pokoju pijąc herbatę po czym poszłam spać.
sobota, 28 września 2013
Rozdział XLIX
W domu dużo czasu spędziłam nad komponowaniem nowej piosenki dla uczniów. Moimi widzami byli Ramallo i Olga. Wszystko jednak szybko się skończyło gdy do domu wrócił German. Niby wszelkie zasady odnośnie muzyki zostały zniesione ,ale ja nie potrafię się skupić gdy on jest obok. Moje myśli wtedy są w zupełnie innym miejscu. Więc gdy wszedł do środka wszystko się skończyło. Olga szybko poszła w stronę kuchni ,ab y przygotować kolację która i tak powinna stać już na stole ,a Ramallo szybko podszedł do niego ,aby zamącić mu w głowie planami biznesowymi ja za to wymyślałam co mogę mu odpowiedzieć na ewentualne pytania.
- Cześć. - Podeszłam uśmiechając się ciepło i całując go w policzek.
Nic nie odpowiedział po prostu się uśmiechnął ,a po chwili zapytał:
- Gdzie jest Violetta?
- Poszła do Leona, spokojnie niedługo wróci.
Usiadłam w kuchni wraz z Olgą i Ramallem podczas ,gdy German robił coś w salonie. W tym czasie ktoś zadzwonił do drzwi ,German poszedł je otworzyć ,oczywiście był to Pablo.
- Mogę porozmawiać z Angie? - Spytał odważnie Pablo.
- Tak, tak - Odpowiedział wołając mnie German. Podeszłam i stanęłam obok niego.
- German, możemy zostać z Angie sami? - Powiedział ciepło Pablo ,a German spojrzał się na mnie jak gdyby pytając czy się zgadzam.
- Tak, tak, German nic się nie stanie. - Powiedziałam zapewniając go. Udowodniłabym to jeszcze bardziej całując go ,ale nie chciałam robić Pablowi tego co on zrobił mi. German odszedł w głąb domu zostawiając nas samych.
- Pokaż tą rękę. - Powiedział usiłując podwinąć rękaw w moim swetrze.
- Nie, nie wszystko jest w porządku, nic mi nie jest. Pablo, nie chcę się kłócić ani z Tobą ani z Larą. Więc ja Wam w związek wchodzić nie zamierzam. Proszę Cię tylko o jedno, trzymaj ją z dala ode mnie. - Powiedziałam smutno.
Pablo chciał już odejść ,a ja zamykać drzwi gdy nagle obrócił się mówiąc:
- Mogę się Ciebie spytać jeszcze o jedno?
- Tak... - Powiedziałam nieśmiało.
- Angie, jak Ty się z tym wszystkim czujesz?
I w tym momencie przypomniało mi się wszystko co parę dni wcześniej mówiła Melanii.
- Szczerze? Skłamałabym mówiąc ,że dobrze bo nie jest mi dobrze. Jednak jesteś moim najlepszym przyjacielem i sądzę ,że mimo iż będę cierpieć. Mimo wszystko i tak Twoje szczęście jest ważniejsze i chociaż będę uważała to za największy błąd to i tak zawsze Cię będę wspierać. Pamiętaj.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się po czym odszedł w ciemnościach.
- Cześć. - Podeszłam uśmiechając się ciepło i całując go w policzek.
Nic nie odpowiedział po prostu się uśmiechnął ,a po chwili zapytał:
- Gdzie jest Violetta?
- Poszła do Leona, spokojnie niedługo wróci.
Usiadłam w kuchni wraz z Olgą i Ramallem podczas ,gdy German robił coś w salonie. W tym czasie ktoś zadzwonił do drzwi ,German poszedł je otworzyć ,oczywiście był to Pablo.
- Mogę porozmawiać z Angie? - Spytał odważnie Pablo.
- Tak, tak - Odpowiedział wołając mnie German. Podeszłam i stanęłam obok niego.
- German, możemy zostać z Angie sami? - Powiedział ciepło Pablo ,a German spojrzał się na mnie jak gdyby pytając czy się zgadzam.
- Tak, tak, German nic się nie stanie. - Powiedziałam zapewniając go. Udowodniłabym to jeszcze bardziej całując go ,ale nie chciałam robić Pablowi tego co on zrobił mi. German odszedł w głąb domu zostawiając nas samych.
- Pokaż tą rękę. - Powiedział usiłując podwinąć rękaw w moim swetrze.
- Nie, nie wszystko jest w porządku, nic mi nie jest. Pablo, nie chcę się kłócić ani z Tobą ani z Larą. Więc ja Wam w związek wchodzić nie zamierzam. Proszę Cię tylko o jedno, trzymaj ją z dala ode mnie. - Powiedziałam smutno.
Pablo chciał już odejść ,a ja zamykać drzwi gdy nagle obrócił się mówiąc:
- Mogę się Ciebie spytać jeszcze o jedno?
- Tak... - Powiedziałam nieśmiało.
- Angie, jak Ty się z tym wszystkim czujesz?
I w tym momencie przypomniało mi się wszystko co parę dni wcześniej mówiła Melanii.
- Szczerze? Skłamałabym mówiąc ,że dobrze bo nie jest mi dobrze. Jednak jesteś moim najlepszym przyjacielem i sądzę ,że mimo iż będę cierpieć. Mimo wszystko i tak Twoje szczęście jest ważniejsze i chociaż będę uważała to za największy błąd to i tak zawsze Cię będę wspierać. Pamiętaj.
- Dziękuję. - Powiedział uśmiechając się po czym odszedł w ciemnościach.
Rozdział XLVIII
Dzisiejszy dzień zapowiadał się zimny. W końcu już listopad. Szczerze mówiąc nie mam ochoty na rozmowę z Pablem przynajmniej nie w studiu. Gdy wstałam na stole czekało już śniadanie, wyszykowałam więc się szybko i zeszłam na dół. "Wreszcie w domu" - Pomyślałam. Mimo iż wróciłam parę dni temu to dopiero teraz zobaczyłam ile ta rodzina daje mi ciepła i radości. Po śniadaniu przegnałam się z Germanem i wraz z Violą poszłyśmy do studia. Viola mówiła mi o tym ,że wie już o wszystkim od Melanii. Ja jednak nie chciałam bardzo o tym słuchać więc szybko zmieniłyśmy temat. Viola powiedziała mi ,że wczoraj ogłoszono plan kolejnego przedstawienia tym razem świątecznego.
- W sumie to dobry pomysł. - Powiedziałam zainteresowana.
- Za pewne dzisiaj Antonio i Pablo przedstawią Ci szczegóły.
- Coś wymyślimy. - Zapewniłam ją.
Po wejściu do studia poszłyśmy w różne strony. Ja napotkałam Pabla i Rafę, oby dwoje stali przede mną. Pablo usiłował zacząć coś mówić ,ale ja szybko mu przerwałam..
- Pablo nie mam ochoty rozmawiać. - Powiedziałam usiłując przejść ,ale Rafa skutecznie zagrodził mi drogę próbując po raz kolejny zaprosić mnie na kawę .
- Rafa z Tobą też nie chcę rozmawiać. - Powiedziałam przeciskając się między nimi w stronę sali w której miałam zajęcia. Za plecami słyszałam jeszcze tylko komentarz Rafy: "Co jej się stało?" Zajęcia mijały dosyć szybko ,a ja unikałam Pabla jak ognia. Na którejś z dłuższych przerwie Antonio zaprosił wszystkich nauczycieli do jednej z sal gdzie zaczął przedstawiać pomysły na przedstawienie świąteczne. Po kilkunastu minutach zapytał:
- I co o tym sądzicie?
W sumie wszyscy byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym co powiedział.
- A więc od przyszłego tygodnia zaczniemy próby. - Powiedział po chwili namysłu Pablo.
Reszta zajęć minęła szybko. Bardzo szybko. Dzisiaj kończyłam wcześniej co też skorzystałam z okazji wcześniejszego powrotu do domu. Zwłaszcza ,że w głowie miałam nową melodię. Niestety po drodze spotkałam Larę. Wyglądała na wściekłą. Postanowiłam jednak nie zwracać na nią uwagi jednak ona podeszła i złapała mnie za rękę uniemożliwiając mi pójście dalej. Zaczęła wbijać mi swoje paznokcie w rękę i drapać pozostawiając szramy. To bolało jednak nic nie mówiłam.
- Zostawisz wreszcie Pabla w spokoju?! To mój chłopak ,a ze mną lepiej nie zaczynaj. - Zaczęła krzyczeć.
- Lara... Nie interesuje mnie ani Pablo ani wasz związek. Rozumiem ,że to miała być zemsta, tak?
- Zostaw go w spokoju inaczej pożałujesz! - Krzyknęła ze złością.
I w tym momencie pojawił się Pablo krzyczący.
- Lara, puść ją! - Podszedł przytrzymując ją ,aby nie przyszło jej do głowy biec za mną.
Ja natomiast nasunęłam sweter na rękę i poszłam dalej w kierunku domu. Usłyszałam jeszcze tylko pytanie Pabla czy nic mi nie jest. Nie obejrzałam się jednak ,aby mu odpowiedzieć tylko poszłam dalej. Niech Lara się cieszy. Jest cały jej...
- W sumie to dobry pomysł. - Powiedziałam zainteresowana.
- Za pewne dzisiaj Antonio i Pablo przedstawią Ci szczegóły.
- Coś wymyślimy. - Zapewniłam ją.
Po wejściu do studia poszłyśmy w różne strony. Ja napotkałam Pabla i Rafę, oby dwoje stali przede mną. Pablo usiłował zacząć coś mówić ,ale ja szybko mu przerwałam..
- Pablo nie mam ochoty rozmawiać. - Powiedziałam usiłując przejść ,ale Rafa skutecznie zagrodził mi drogę próbując po raz kolejny zaprosić mnie na kawę .
- Rafa z Tobą też nie chcę rozmawiać. - Powiedziałam przeciskając się między nimi w stronę sali w której miałam zajęcia. Za plecami słyszałam jeszcze tylko komentarz Rafy: "Co jej się stało?" Zajęcia mijały dosyć szybko ,a ja unikałam Pabla jak ognia. Na którejś z dłuższych przerwie Antonio zaprosił wszystkich nauczycieli do jednej z sal gdzie zaczął przedstawiać pomysły na przedstawienie świąteczne. Po kilkunastu minutach zapytał:
- I co o tym sądzicie?
W sumie wszyscy byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym co powiedział.
- A więc od przyszłego tygodnia zaczniemy próby. - Powiedział po chwili namysłu Pablo.
Reszta zajęć minęła szybko. Bardzo szybko. Dzisiaj kończyłam wcześniej co też skorzystałam z okazji wcześniejszego powrotu do domu. Zwłaszcza ,że w głowie miałam nową melodię. Niestety po drodze spotkałam Larę. Wyglądała na wściekłą. Postanowiłam jednak nie zwracać na nią uwagi jednak ona podeszła i złapała mnie za rękę uniemożliwiając mi pójście dalej. Zaczęła wbijać mi swoje paznokcie w rękę i drapać pozostawiając szramy. To bolało jednak nic nie mówiłam.
- Zostawisz wreszcie Pabla w spokoju?! To mój chłopak ,a ze mną lepiej nie zaczynaj. - Zaczęła krzyczeć.
- Lara... Nie interesuje mnie ani Pablo ani wasz związek. Rozumiem ,że to miała być zemsta, tak?
- Zostaw go w spokoju inaczej pożałujesz! - Krzyknęła ze złością.
I w tym momencie pojawił się Pablo krzyczący.
- Lara, puść ją! - Podszedł przytrzymując ją ,aby nie przyszło jej do głowy biec za mną.
Ja natomiast nasunęłam sweter na rękę i poszłam dalej w kierunku domu. Usłyszałam jeszcze tylko pytanie Pabla czy nic mi nie jest. Nie obejrzałam się jednak ,aby mu odpowiedzieć tylko poszłam dalej. Niech Lara się cieszy. Jest cały jej...
piątek, 27 września 2013
Rozdział XLVII
Po lekcjach czekałam na Melanii ,a z oczu nadal ciekły mi łzy. Wyglądałam strasznie. Gdy Melanii stanęła na przeciwko mnie od razu usłyszałam:
- Aż tak Cię boli?
Pokiwałam tylko głową twierdząco.
- Angie... - Powiedziała przytulając mnie. - Co w ogóle zobaczyłaś, bo domyślać się mogę ,ale tak naprawdę to nie wiem. - Dodała.
- Pabla i Larę... - Powiedziałam.
- Angie, wiesz ,że musisz dać mu żyć w spokoju? Prawda?
- Tak ,ale to tak boli zwłaszcza ,że na moich oczach ,a ona to wszystko robi specjalnie żebym cierpiała jeszcze bardziej.
- Musisz się przyzwyczaić ,że to nie jest pierwszy zawód na ludziach jaki Cię spotkał. Przyzwyczaj się.
- Żeby to był pierwszy taki zawód. - Powiedziałam cicho.
- Angie, takie brutalne jest życie, nie powinnaś sądzić ,że zawsze ktoś Cię pocieszy. Może to pierwszy raz ,ale przyzwyczaj się.
- Że co? Pierwszy raz? Naprawdę, tak sądzisz?! - Wybuchłam i krzykiem i płaczem. - Nie wiedziałam o istnieniu siostry przyrodniej i ojca, moja siostra zginęła w wypadku, nie widziałam mojej siostrzenicy przez piętnaście lat wiele osób próbowało mnie się pozbyć i ogólnie zawiodłam się już tle razy, wierzyłam w tle kłamstw ,a Ty twierdzisz ,że to pierwszy raz? Moje życie jest, było i zapewne będzie jednym wielkim kłamstwem. - Powiedziałam płacząc.
Do samego domu nie usłyszałam już nic poza "Przepraszam." z ust Melanii, ja z resztą też nie miałam ochotę na rozmowę. Weszłyśmy do domu w którym mieszkała moja siostra, była bardzo zadowolona z mojego widoku. Próbowała się dowiedzieć co się ze mną dzieje bo z tego co słyszała nie jest za dobrze. Nie zaprzeczyłam jednak nie chciałam o tym rozmawiać. Generalnie z siostrą nie mogłyśmy dojść do porozumienia jednak nie kłóciłyśmy się. Poprawiłam jeszcze sobie u niej w domu makijaż ,aby German nie poznał ,że płaczę. Gdy wróciłam do domu nikt nie zauważył i mój plan się powiódł nie siedziałam długo w salonie ,aby na pewno nikt się nie poznał. Z resztą szybko poszłam spać zmęczona tym jakże fatalnym dniem...
- Aż tak Cię boli?
Pokiwałam tylko głową twierdząco.
- Angie... - Powiedziała przytulając mnie. - Co w ogóle zobaczyłaś, bo domyślać się mogę ,ale tak naprawdę to nie wiem. - Dodała.
- Pabla i Larę... - Powiedziałam.
- Angie, wiesz ,że musisz dać mu żyć w spokoju? Prawda?
- Tak ,ale to tak boli zwłaszcza ,że na moich oczach ,a ona to wszystko robi specjalnie żebym cierpiała jeszcze bardziej.
- Musisz się przyzwyczaić ,że to nie jest pierwszy zawód na ludziach jaki Cię spotkał. Przyzwyczaj się.
- Żeby to był pierwszy taki zawód. - Powiedziałam cicho.
- Angie, takie brutalne jest życie, nie powinnaś sądzić ,że zawsze ktoś Cię pocieszy. Może to pierwszy raz ,ale przyzwyczaj się.
- Że co? Pierwszy raz? Naprawdę, tak sądzisz?! - Wybuchłam i krzykiem i płaczem. - Nie wiedziałam o istnieniu siostry przyrodniej i ojca, moja siostra zginęła w wypadku, nie widziałam mojej siostrzenicy przez piętnaście lat wiele osób próbowało mnie się pozbyć i ogólnie zawiodłam się już tle razy, wierzyłam w tle kłamstw ,a Ty twierdzisz ,że to pierwszy raz? Moje życie jest, było i zapewne będzie jednym wielkim kłamstwem. - Powiedziałam płacząc.
Do samego domu nie usłyszałam już nic poza "Przepraszam." z ust Melanii, ja z resztą też nie miałam ochotę na rozmowę. Weszłyśmy do domu w którym mieszkała moja siostra, była bardzo zadowolona z mojego widoku. Próbowała się dowiedzieć co się ze mną dzieje bo z tego co słyszała nie jest za dobrze. Nie zaprzeczyłam jednak nie chciałam o tym rozmawiać. Generalnie z siostrą nie mogłyśmy dojść do porozumienia jednak nie kłóciłyśmy się. Poprawiłam jeszcze sobie u niej w domu makijaż ,aby German nie poznał ,że płaczę. Gdy wróciłam do domu nikt nie zauważył i mój plan się powiódł nie siedziałam długo w salonie ,aby na pewno nikt się nie poznał. Z resztą szybko poszłam spać zmęczona tym jakże fatalnym dniem...
Rozdział XLVI
Rano chodząc po szkole moje myśli krążyły w koło. Co powie mi Pablo ,a może nie spotkam go wcale? Nie wiem. Naprawdę. Nie wiem już czy mam ochotę na to spotkanie. W końcu boję się tego co usłyszę. Tego dnia do późna nie widziałam go wcale w szkole mimo ,że byłam w każdym miejscu po kilka razy. Antonio i Gregorio twierdzili ,że jest w szkole ,a Beto nie wiedział nic. Po jednej z lekcji gdy weszłam do pokoju zobaczyłam Pabla. Nie był to piękny widok, gdy to zobaczyłam aż mnie zamurowało. Na środku pokoju zobaczyłam Pabla całującego się z Larą. Miałam tyle teraz do wykrzyczenia ,ale za razem nic nie zamierzałam mówić. Oby dwoje widzieli ,że stoję patrząc się na nich. Pablo próbował wyrwać się z jej objęć i pobiec za mną jednak mu się nie udało. Może to lepiej? Lara też dobrze mnie widziała jednak złośliwie chciała żebym wyszła, płakała i cierpiała. Nie wiem co ona o mnie myśli ,ale ja wiem ,że w tym momencie bardzo mnie zraniła. Widząc to wszystko pokiwałam tylko z niedowierzaniem głową i wybiegłam przed studio a za mną ciągną się strumień łez. Przeszłam przez korytarz widząc Antonia który jakby chciał coś powiedzieć ,a nie mógł. Od razu widząc mnie pobiegł w stronę pokoju nauczycielskiego. Po drodze mijałam jeszcze Melanii rozmawiającą z Naty i Maxim. Oraz Violettę i Leona. Wszyscy widząc mnie płaczącą pobiegli za mną. Usiadłam na ławce kryjąc twarz w dłoniach. "Angie, co się dzieje?" - Usłyszałam współczujący i smutny głos Violetty. Nie odpowiedziałam nic. Po chwili milczenia usłyszałam Melanii:
- Chodźcie, zostawmy ją na razie samą. - Powiedziała ciągnąc Violę za rękę. - Później Ci wytłumaczę, dodała. - Patrząc Violi w oczy. Po czym zwróciła się do mnie. - Angie, będę czekała po lekcjach przed studiem, odprowadzisz mnie do domu? Z resztą mama chce z Tobą pogadać.
Nie odpowiedziałam nic, po prostu kiwnęłam głową na znak zgody.
- Idźcie ja chcę jeszcze powiedzieć coś Angie - Powiedziała Natalia. Po czym dodała: Maxi Ty też idź.
Poszli więc wszyscy zostałyśmy tylko ja i Natalia. Nie chciałam przestać płakać ,ani w ogóle na co kol wiek patrzeć. Jednak chciałam wysłuchać Natalii więc bez patrzenia na nią siedziałam obok w milczeniu.
- Angie, nie zamierzam rozmawiać o tym przez co płaczesz ,nie zamierzam ingerować w Twoje życie ,ale proszę chociaż żebyś posłuchała. Nie musisz nic mówić, wystarczy ,że posłuchasz. Chciałam Ci podziękować za wszystko, dzięki Tobie jestem szczęśliwa i pamiętaj, nic się jeszcze nie skończyło. Da się jeszcze wszystko naprawić i jeśli kiedy kol wiek będziesz chciała pogadać to pamiętaj ,zawsze Ci pomogę. - Powiedziała po czym przytuliła mnie i odeszła.
- Chodźcie, zostawmy ją na razie samą. - Powiedziała ciągnąc Violę za rękę. - Później Ci wytłumaczę, dodała. - Patrząc Violi w oczy. Po czym zwróciła się do mnie. - Angie, będę czekała po lekcjach przed studiem, odprowadzisz mnie do domu? Z resztą mama chce z Tobą pogadać.
Nie odpowiedziałam nic, po prostu kiwnęłam głową na znak zgody.
- Idźcie ja chcę jeszcze powiedzieć coś Angie - Powiedziała Natalia. Po czym dodała: Maxi Ty też idź.
Poszli więc wszyscy zostałyśmy tylko ja i Natalia. Nie chciałam przestać płakać ,ani w ogóle na co kol wiek patrzeć. Jednak chciałam wysłuchać Natalii więc bez patrzenia na nią siedziałam obok w milczeniu.
- Angie, nie zamierzam rozmawiać o tym przez co płaczesz ,nie zamierzam ingerować w Twoje życie ,ale proszę chociaż żebyś posłuchała. Nie musisz nic mówić, wystarczy ,że posłuchasz. Chciałam Ci podziękować za wszystko, dzięki Tobie jestem szczęśliwa i pamiętaj, nic się jeszcze nie skończyło. Da się jeszcze wszystko naprawić i jeśli kiedy kol wiek będziesz chciała pogadać to pamiętaj ,zawsze Ci pomogę. - Powiedziała po czym przytuliła mnie i odeszła.
czwartek, 26 września 2013
Rozdział XLV
Stałam jeszcze chwilę w bezruchu myśląc o tym co się stało, gdy nagle za rękę pociągnęła mnie Melanii. Ponownie zaczęłyśmy iść w stronę domu ,a ona zaczęła się dopytywać:
- Lubisz go, tak?
- Tak. To mój najlepszy przyjaciel. - Uśmiechnęłam się patrząc jej w oczy. Ona jednak nie była uśmiechnięta.
- To skoro tak to czemu chcesz mu zniszczyć życie? Czemu nie cieszysz się ,że z kimś jest? Nie pomożesz mu w tym? Czemu chcesz go ranić? Chcesz ,żeby on widział tylko Ciebie ,a za razem nie zamierzasz na niego zwracać uwagi. Czy tak nie jest?
- Tak, to znaczy nie. To znaczy to trudne.
- Nie Angie, to nie jest trudne. Zrobiłaś to specjalnie i mnie nie okłamiesz. Masz szczęście ,że nie zauważył ,że to specjalnie bo w innym wypadku przyjaciółmi już byście nie byli przyjaciółmi.
Popatrzyłam się na nią z niedowierzaniem, kiwając głową ,a ona szybko i spokojnie dodała:
- Angie, sądzisz ,że za każdym razem wszyscy będą Ci współczuć, pocieszać i wspierać w decyzjach. Mylisz się. To co teraz zrobisz jest krzywdzące dla Pabla i nie niszcz mu życia.
- Wiem ,że masz racje...
- No na razie nie ważne, tylko nie rób tak więcej. Chodźmy już.
Gdy weszłyśmy do domu wszyscy się bardzo zdziwili. Nie chciałam już nigdy więcej kłamać, już nikomu... Opowiedziałam wszystko jak jest o wszystkim. Za namową Melanii powiedziałam o Jade, Germanowi. Nie podobało mu się to wszystko i stwierdził ,że nie zostawi tak tego ,że pójdzie ze wszystkim na policje.
- Nikt nie ma żadnych dowodów, nic jej nie zrobią ,a na mnie odbije się to jeszcze gorzej. - Powiedziałam niemal płacząc.
- Spokojnie, będzie dobrze. - Powiedział troskliwie.
Wieczorem po Melanii przyjechała Emily. Zostały na kolacji. Po kolacji poszłam jeszcze przejść się z Emily po okolicy. Było pięknie. Porozmawiałyśmy w sumie o niczym. Pytała jak w studiu i jak sprawuje się Melanii. Porozmawiałyśmy i po jakiejś godzinie wróciłyśmy do domu. Było już późno więc pożegnaliśmy się wszyscy i dziewczyny wyszły. A ja pomogłam Oldze posprzątać, posiedziałam trochę z Germanem w jego biurze ,a później poszłam spać.
środa, 25 września 2013
Rozdział XLIV
Następnego dnia poszłam do studio nie wiedząc co powiedzieć Pablowi. To wszystko było przygnębiające, no poza tym ,że wreszcie wróciłam do Germana... Gdy doszłam do studia było jeszcze dużo czasu do lekcji. Usiadłam więc na ławce przed budynkiem nerwowo klikając wszystkie klawisze w telefonie, udając ,że czegoś szukam. Parę minut później podeszła do mnie Melanii.
- Co się dzieje, Angie.
- Nic, wszystko jest w porządku. - Uśmiechnęłam się jak najbardziej wiarygodnie.
- Kogo jak kogo ,ale mnie nie oszukasz. - Powiedziała troskliwie i stanowczo.
- Powiedz co Ci jest. - Dodała szybko.
- Pokłóciłam się z Pablem. W sumie o nic konkretnego. Tylko nasze kłótnie trwają już dłuższy czas i do niczego dobrego nie prowadzą.
- Przykro mi. Wszystko się ułoży. Chodźmy do studia. Zaraz zaczną się lekcje.
- Dobrze, chodźmy.
Podczas wszystkich lekcji nie spotkałam Pabla. Tego dnia jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Stwierdziliśmy z Germanem ,że wszyscy muszą poznać Melanii, ona też była z tego powodu bardzo zadowolona. W końcu, jesteśmy rodziną! Po lekcjach szłyśmy z Melanii do domu, zastanawiając się jak wszyscy na to zareagują. Nie przejmowałyśmy się tym jednak zbyt bardzo znaczy przynajmniej ja. W jednej z uliczek parku zauważyłyśmy Larę i Pabla. Byłam strasznie zdenerwowana widząc to jak na niego patrzy. " Nie to na pewno nic nie znaczy!" - Pomyślałam zdenerwowana, dobrze wiedząc ,że to nie jest takie "nic." Wpatrywałam się w nich idąc dalej. Jednak potknęłam się wywracając na jakimś nierównym kawałku chodnika. Nie zdążyłam się nawet zorientować co się dzieje ,a był już koło mnie Pablo. Zostawił Larę i podszedł do mnie. Byłam bardzo zdziwiona.
- Wszystko w porządku? - Zapytał wyciągając ręce, próbując pomóc mi wstać.
- Tak, tak. - Powiedziałam korzystając z jego pomocy i otrzepując się.
- Co Ci się stało ,że masz bandaż? - Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Jak ja mogłam być taka głupia sądząc ,że tego nie zauważy. Nie zamierzam go już okłamywać w żadnej sprawie. Nim zdążyłam co kol wiek odpowiedzieć obok niego stała już Lena mówiąc:
- Chodź, zostaw ją. - Pociągnęła go za rękaw w kierunku przeciwnym niż my.
- Nie. Poczekaj. Angie, odpowiesz?
- No mówiłam Ci o spotkaniach z Jade. To właśnie konsekwencje jednego z nich.
- Ale co się stało. Przewróciłam się, tyle ,że mając szpilki. No i tak jakoś wyszło.
- Chodź Pablo! - Wtrąciła Lara.
- Nie chcesz chyba ,żeby znowu zniszczyła Ci życie. - Powiedziała opryskliwie. Po czym poszli nie zwracając już więcej na nas uwagi.
- Co się dzieje, Angie.
- Nic, wszystko jest w porządku. - Uśmiechnęłam się jak najbardziej wiarygodnie.
- Kogo jak kogo ,ale mnie nie oszukasz. - Powiedziała troskliwie i stanowczo.
- Powiedz co Ci jest. - Dodała szybko.
- Pokłóciłam się z Pablem. W sumie o nic konkretnego. Tylko nasze kłótnie trwają już dłuższy czas i do niczego dobrego nie prowadzą.
- Przykro mi. Wszystko się ułoży. Chodźmy do studia. Zaraz zaczną się lekcje.
- Dobrze, chodźmy.
Podczas wszystkich lekcji nie spotkałam Pabla. Tego dnia jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Stwierdziliśmy z Germanem ,że wszyscy muszą poznać Melanii, ona też była z tego powodu bardzo zadowolona. W końcu, jesteśmy rodziną! Po lekcjach szłyśmy z Melanii do domu, zastanawiając się jak wszyscy na to zareagują. Nie przejmowałyśmy się tym jednak zbyt bardzo znaczy przynajmniej ja. W jednej z uliczek parku zauważyłyśmy Larę i Pabla. Byłam strasznie zdenerwowana widząc to jak na niego patrzy. " Nie to na pewno nic nie znaczy!" - Pomyślałam zdenerwowana, dobrze wiedząc ,że to nie jest takie "nic." Wpatrywałam się w nich idąc dalej. Jednak potknęłam się wywracając na jakimś nierównym kawałku chodnika. Nie zdążyłam się nawet zorientować co się dzieje ,a był już koło mnie Pablo. Zostawił Larę i podszedł do mnie. Byłam bardzo zdziwiona.
- Wszystko w porządku? - Zapytał wyciągając ręce, próbując pomóc mi wstać.
- Tak, tak. - Powiedziałam korzystając z jego pomocy i otrzepując się.
- Co Ci się stało ,że masz bandaż? - Powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Jak ja mogłam być taka głupia sądząc ,że tego nie zauważy. Nie zamierzam go już okłamywać w żadnej sprawie. Nim zdążyłam co kol wiek odpowiedzieć obok niego stała już Lena mówiąc:
- Chodź, zostaw ją. - Pociągnęła go za rękaw w kierunku przeciwnym niż my.
- Nie. Poczekaj. Angie, odpowiesz?
- No mówiłam Ci o spotkaniach z Jade. To właśnie konsekwencje jednego z nich.
- Ale co się stało. Przewróciłam się, tyle ,że mając szpilki. No i tak jakoś wyszło.
- Chodź Pablo! - Wtrąciła Lara.
- Nie chcesz chyba ,żeby znowu zniszczyła Ci życie. - Powiedziała opryskliwie. Po czym poszli nie zwracając już więcej na nas uwagi.
Rozdział XLIII
Pablo jednak milczał. Postanowiłam więc coś powiedzieć:
- Czyli nie powiesz gdzie byłeś?
- Co Cię to interesuje? - Powiedział chłodno.
- Czuję ,że tracę najlepszego przyjaciela. - Powiedziałam smutno. On jednak czując się chyba winny powiedział ostro:
- Ja najlepszą przyjaciółkę straciłem już dawno. Nie chcę stracić Lary podobnie jak Ciebie!
- Wiesz co? Bardzo dziwne jest to ,że nie pamiętałeś o niej przez tyle lat i nagle Ci się przypomniało.
- Nie Twoja sprawa! - Powiedział, chyba usiłując mnie zdenerwować.
Ja natomiast nie powiedziałam już nic. Po prostu odeszłam. Nie mam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Pod koniec dnia zawołał mnie jeszcze Antonio. Chciał porozmawiać. Zaczęłam się bać, co zamierza mi powiedzieć.
- Jak tam Angie? - Spytał troskliwie.
- Co raz lepiej. - Powiedziałam usiłując się uśmiechnąć.
- Nie jest dobrze, przecież widzę. O co chodzi? Ma to jakiś związek z Pablem? Jeśli tak to porozmawiam z nim.
- Nie, nie, sama wszystko załatwię. - Powiedziałam uśmiechając się kierując się w stronę wyjścia.
- Tylko Angie, pamiętaj, chcę Cię tu widzieć zawsze uśmiechniętą! - Zaśmiał się. Ja odwróciłam się i uśmiechnęłam po czym wyszłam, idąc do domu.
W połowie drogi spotkałam Germana.
- Cześć. - Powiedziałam, całując go w policzek.
- Witaj, szedłem właśnie do Ciebie.
- Wiem, przepraszam ,że nie oddzwoniłam. Miałam to właśnie zrobić.
- Nic się nie stało ,ale teraz proszę Cię, spakuj się i chodź ze mną do domu, dobrze?
- Tak. Tak. Tak
Weszliśmy razem na górę. German pomógł mi się spakować, znieśliśmy walizkę i pojechaliśmy do jego domu. Tam przywitali mnie wszyscy domownicy. Poszłam do swojego dawnego pokoju, rozpakowałam się i wszyscy razem usiedliśmy do kolacji.
- Czyli nie powiesz gdzie byłeś?
- Co Cię to interesuje? - Powiedział chłodno.
- Czuję ,że tracę najlepszego przyjaciela. - Powiedziałam smutno. On jednak czując się chyba winny powiedział ostro:
- Ja najlepszą przyjaciółkę straciłem już dawno. Nie chcę stracić Lary podobnie jak Ciebie!
- Wiesz co? Bardzo dziwne jest to ,że nie pamiętałeś o niej przez tyle lat i nagle Ci się przypomniało.
- Nie Twoja sprawa! - Powiedział, chyba usiłując mnie zdenerwować.
Ja natomiast nie powiedziałam już nic. Po prostu odeszłam. Nie mam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Pod koniec dnia zawołał mnie jeszcze Antonio. Chciał porozmawiać. Zaczęłam się bać, co zamierza mi powiedzieć.
- Jak tam Angie? - Spytał troskliwie.
- Co raz lepiej. - Powiedziałam usiłując się uśmiechnąć.
- Nie jest dobrze, przecież widzę. O co chodzi? Ma to jakiś związek z Pablem? Jeśli tak to porozmawiam z nim.
- Nie, nie, sama wszystko załatwię. - Powiedziałam uśmiechając się kierując się w stronę wyjścia.
- Tylko Angie, pamiętaj, chcę Cię tu widzieć zawsze uśmiechniętą! - Zaśmiał się. Ja odwróciłam się i uśmiechnęłam po czym wyszłam, idąc do domu.
W połowie drogi spotkałam Germana.
- Cześć. - Powiedziałam, całując go w policzek.
- Witaj, szedłem właśnie do Ciebie.
- Wiem, przepraszam ,że nie oddzwoniłam. Miałam to właśnie zrobić.
- Nic się nie stało ,ale teraz proszę Cię, spakuj się i chodź ze mną do domu, dobrze?
- Tak. Tak. Tak
Weszliśmy razem na górę. German pomógł mi się spakować, znieśliśmy walizkę i pojechaliśmy do jego domu. Tam przywitali mnie wszyscy domownicy. Poszłam do swojego dawnego pokoju, rozpakowałam się i wszyscy razem usiedliśmy do kolacji.
wtorek, 24 września 2013
Rozdział XLII
Do studia doszłam poddenerwowana całym tym zdarzeniem, zadając sobie kluczowe pytanie: "Co ona tu robi?" Po drodze spotkałam Violettę, opowiadała co się dzieje w domu. Nie słuchałam jej jednak. Po chwili milczenia powiedziała:
- No dobrze, nie będę już nic mówiła bo widzę ,że mnie nie słuchasz. Co się dzieje, Angie?
- Nie nic.
- Widzę ,że coś się dzieje. Powiedz.
- Przepraszam ,ale nie chcę o tym rozmawiać. Muszę teraz znaleźć Pabla.
- No dobrze. - Powiedziała z nutką zaskoczenia w głosie. Po czym dodała:
- Aaa... I prawie bym zapomniała. Tata prosił ,żebyś wieczorem do niego zadzwoniła. Dobrze?
- Tak. Tak.
W studiu nie widziałam nigdzie Pabla. Co jakiś czas spotykałam tylko Gregoria. Wyglądało to trochę jakby mnie śledził. Gdy już po raz kolejny wchodziłam do tej samej sali postanowiłam spytać Gregoria.
- Wiesz może gdzie jest Pablo? Od dłuższego czasu go szukam, jak już pewnie zauważyłeś.
- Nie wiem. Nie wiedziałem go. - Odpowiedział chłodno jak to Gregorio.
- A widziałeś może Antonia lub Beto? Kogo kol wiek?
- Tak, Beto o ile się nie mylę rozmawia z Thomasem w sali muzycznej.
- Dziwne. Byłam tam i ich nie widziałam. No trudno, dzięki, sprawdzę jeszcze raz.
Gdy weszłam do sali siedział w niej Thomas, Beto i Rafa. "Byle nie to!" - Pomyślałam widząc Rafę. On jak zwykle próbował się umówić.
- Zostaw mnie. Nie chcę nigdzie iść! - Powiedziałam po czym dodałam:
- Beto, wiesz gdzie jest Pablo?
- Tutaj. - Powiedział wskazując na człowieka stojącego w drzwiach.
Uśmiechał się, jednak widząc ,że obracam się w jego stronę i patrzę na niego, dziwnie posmutniał. Ja też. Ciągnąc go za rękę wyszliśmy na korytarz tak ,aby nikt nas nie widział.
- Kto to jest? - Spytałam podirytowana.
- O kim mówisz?
- Nie udawaj. Byłam dziś rano u Ciebie. Drzwi otworzyła mi kobieta, twierdząc ,że się znamy. Kto to jest?
- Nie poznajesz, naprawdę?
- Nie. - Odpowiedziałam usiłując sobie coś przypomnieć.
- To Lena. Naprawdę jej nie pamiętasz?
- Nie. Z resztą mniejsza o to. Obraziłeś się? Bo nie odbierałeś. Dzwoniłam dzisiaj i wczoraj. Z resztą Lara powiedziała ,że wyszedłeś wcześniej do studia, szukałam Cię tu od godziny, gdzie byłeś?
- Nie nie obraziłem się ,a to gdzie byłem? Nie ważne. Powiesz mi wreszcie prawdę?
- Tak. Od dłuższego czasu wszędzie spotykam grożącą mi Jade. Przedwczoraj też ją spotkałam ,ale nie ważne. Byłam też u Germana. Chce ,żebym wróciła. Spotkałam się też z ojcem i Melani to córka mojej siostry przyrodniej. To tyle... A Ty, powiesz coś?
- No dobrze, nie będę już nic mówiła bo widzę ,że mnie nie słuchasz. Co się dzieje, Angie?
- Nie nic.
- Widzę ,że coś się dzieje. Powiedz.
- Przepraszam ,ale nie chcę o tym rozmawiać. Muszę teraz znaleźć Pabla.
- No dobrze. - Powiedziała z nutką zaskoczenia w głosie. Po czym dodała:
- Aaa... I prawie bym zapomniała. Tata prosił ,żebyś wieczorem do niego zadzwoniła. Dobrze?
- Tak. Tak.
W studiu nie widziałam nigdzie Pabla. Co jakiś czas spotykałam tylko Gregoria. Wyglądało to trochę jakby mnie śledził. Gdy już po raz kolejny wchodziłam do tej samej sali postanowiłam spytać Gregoria.
- Wiesz może gdzie jest Pablo? Od dłuższego czasu go szukam, jak już pewnie zauważyłeś.
- Nie wiem. Nie wiedziałem go. - Odpowiedział chłodno jak to Gregorio.
- A widziałeś może Antonia lub Beto? Kogo kol wiek?
- Tak, Beto o ile się nie mylę rozmawia z Thomasem w sali muzycznej.
- Dziwne. Byłam tam i ich nie widziałam. No trudno, dzięki, sprawdzę jeszcze raz.
Gdy weszłam do sali siedział w niej Thomas, Beto i Rafa. "Byle nie to!" - Pomyślałam widząc Rafę. On jak zwykle próbował się umówić.
- Zostaw mnie. Nie chcę nigdzie iść! - Powiedziałam po czym dodałam:
- Beto, wiesz gdzie jest Pablo?
- Tutaj. - Powiedział wskazując na człowieka stojącego w drzwiach.
Uśmiechał się, jednak widząc ,że obracam się w jego stronę i patrzę na niego, dziwnie posmutniał. Ja też. Ciągnąc go za rękę wyszliśmy na korytarz tak ,aby nikt nas nie widział.
- Kto to jest? - Spytałam podirytowana.
- O kim mówisz?
- Nie udawaj. Byłam dziś rano u Ciebie. Drzwi otworzyła mi kobieta, twierdząc ,że się znamy. Kto to jest?
- Nie poznajesz, naprawdę?
- Nie. - Odpowiedziałam usiłując sobie coś przypomnieć.
- To Lena. Naprawdę jej nie pamiętasz?
- Nie. Z resztą mniejsza o to. Obraziłeś się? Bo nie odbierałeś. Dzwoniłam dzisiaj i wczoraj. Z resztą Lara powiedziała ,że wyszedłeś wcześniej do studia, szukałam Cię tu od godziny, gdzie byłeś?
- Nie nie obraziłem się ,a to gdzie byłem? Nie ważne. Powiesz mi wreszcie prawdę?
- Tak. Od dłuższego czasu wszędzie spotykam grożącą mi Jade. Przedwczoraj też ją spotkałam ,ale nie ważne. Byłam też u Germana. Chce ,żebym wróciła. Spotkałam się też z ojcem i Melani to córka mojej siostry przyrodniej. To tyle... A Ty, powiesz coś?
Rozdział XLI
Tamtego dnia nie działo się już nic nowego. Dzwoniłam do Pabla kilkanaście razy, jednak bez skutku. Nie ma ochoty na rozmowę ze mną. Normalne. Stwierdziłam więc ,że dopiero dziś pójdę do niego do domu. Im wcześniej tym lepiej. Poszłam więc przed lekcjami do jego domu. Zadzwoniłam do drzwi. O dziwo nie otworzył mi ich Pablo tylko jakaś kobieta.
- Kim Pani jest? - Spytałam ze zdziwieniem ,a za razem przerażeniem.
- Angie, nie poznajesz? - Odpowiedziała roześmiana kobieta.
- Chodziłam z Tobą i Pablem do szkoły. Nie pamiętasz? - Powiedziała widząc moje zdziwione oczy.
I w tym momencie ukazał mi się obraz szarych wspomnień. Nie pamiętam dokładnie niczego. Tak wiele od tamtego czasu wydarzyło się w moim życiu. Aby nie sprawiać jej jednak przykrości powiedziałam:
- No coś tam kojarzę. - Nie było to do końca prawdą ,ale nie było również kłamstwem.
- No nieważne. Przyszłaś tu chyba w jakimś celu, prawda?
- Tak, tak. Jest Pablo?
- Nie poszedł do studia czy coś. - Odpowiedziała nieprzejęta.
- O tej porze, dziwne. - Powiedziałam, po czym dodałam:
- Co Ty właściwie tu robisz? - Powiedziałam po dłuższej chwili namysłu dziwiąc się sama sobie ,że wcześniej o tym nie pomyślałam.
- Ostatnio czuję się samotna, więc przyjechałam odwiedzić starego przyjaciela. A Ty, jak długo już tu jesteś i w ogóle czemu tutaj?
- Parę miesięcy temu przyjechałam ,aby odnaleźć siostrzenicę. Od czasów szkoły dużo rzeczy w moim życiu się pomieszało za dużo by opowiadać.
- Dobrze, jak nie chcesz to nie mów. - Powiedziała jak gdyby nie obchodziło ją i tak to co mówię. Po czym dodała:
- Właśnie. Szukałaś Pabla. Przekazać mu coś?
- Nie. Nie muszę mu sama o czymś powiedzieć ,ale możesz go poprosić ,aby do mnie zadzwonił?
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia.
- Dzięki. Cześć.
Spod drzwi domu Pabla odeszłam będąc w lekkim szoku. Nie znam całej prawdy i to jest pewne. Już wiem jak czuje się Pablo będąc przeze mnie ciągle okłamywanym. Może gdy powiem mu całą prawdę skończy z tą swoją "szopką?" Tego nie wiem ,ale w każdym razie muszę z nim szybko porozmawiać.
poniedziałek, 23 września 2013
Rozdział XL
Wstałam rano i nie zastanawiając się nad niczym co robię wyszykowałam się do pracy. Gdy doszłam było nie wiele przed ósmą i za parę minut miały się zacząć moje pierwsze zajęcia tego dnia. Przy wejściu do studia spotkałam Violettę, rozmawiała z koleżankami.
- Cześć Violu. Widziałaś już tą nową dziewczynkę?
- Tak czemu pytasz?
- Tak z ciekawości. Rozmawiałaś już z nią?
- Nie. Nie jest jakoś specjalnie rozmowna. Rozmawiała tylko z Natalią. Jeśli chcesz się czegoś o niej dowiedzieć to pogadaj z Natalią. Angie, wszystko dobrze? - Powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- Nie, nie... Wszytko okay. Nie chcę nic teraz wiedzieć sama się dowiem.
- Dobra Angie, leć się przygotować na zajęcia. Zaraz się zaczynają.
Pobiegłam szybko do pokoju nauczycielskiego, gdzie zastałam Antonia.
- Angie, co tak późno. Z resztą nie ważne.
- Gdzie ta dziewczyna? I gdzie Pablo?
- Masz z nią zaraz zajęcia, wiesz już o wszystkim tak? A Pablo ma dzisiaj później zajęcia, nie mówił Ci?
- Tak wiem wszystko, lecę się przygotować do zajęć. - Powiedziałam. Już miałam wyjść. Jednak po przemyśleniu tego co właśnie usłyszałam stanęłam trzymając otwarte drzwi:
- Nie nic mi nie mówił... Dziwne. - W tym momencie zabrzmiał dzwonek ,a ja pobiegłam do sali w której miałam teraz lekcje. Lekcję zaczęłam od standardowych ćwiczeń. W trakcie lekcji byłam rozkojarzona, myślałam o Pablu i o tym co mu powiem ,gdy go spotkam. Gdy wszyscy ćwiczyli przydzielone piosenki podeszła do mnie ów dziewczyna.
- Jak tam Angie, o czym myślisz?
- Witaj, Melanii przepraszam ,że się nie przywitałam, jestem rozkojarzona.
- Nic nie szkodzi. Mama mówiła ,że masz dużo na głowie. Co się teraz dzieje?
- Nie ważne. Nie obraź się ,ale nie zrozumiesz.
- Może jestem młodsza niż wszyscy ,ale nie jestem głupia. I widzę co się dzieje. To ,że coś jest nie tak dostrzegł by nawet ślepy.
- Nie będę rozmawiać o tym tutaj przy wszystkich.
- Jak chcesz ,ale pamiętaj raczej nikt, nic nie rozumie. - Uśmiechnęła się bystrze.
Nie wiem co o niej sądzić po pierwszym spotkaniu... Na pewno jest bystra, miła i spostrzegawcza. Nie wiem jak to będzie ,ale sądzę ,że się zaprzyjaźnimy, tak jak z Violettą. Jednak nie to jest teraz najważniejsze z Melanią porozmawiam kiedy indziej. Zastanawia mnie gdzie jest Pablo. Nie ma go w studiu czy mnie unika? Nie wiem ,ale w gruncie rzeczy może to lepiej? Nie wiem co mu powiedzieć. Muszę powiedzieć o Jade, ojcu, Melanii oraz o powrocie do Germana. Czuję ,że robiąc to wszystko bardzo zniszczyłam jego zaufanie do mnie i ,że zepsułam całą naszą przyjaźń. Muszę powiedzieć mu całą prawdę i tak ryzykuję zbyt wiele kłamiąc...
niedziela, 22 września 2013
Rozdział XXXIX
Szczerze mówiąc przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle odebrać telefon od Pabla. Stwierdziłam jednak ,że nie będę się zachowywać jak zbuntowana nastolatka i odbiorę.
- Cześć? - Powiedziałam spokojnie.
- Angie, czemu mi nic nie nie powiedziałaś? - Powiedział zrezygnowany ,ale spokojny.
- Myślałam ,że nie chcesz słuchać ,że chcesz odpocząć ode mnie. - Powiedziałam na szybko wiedząc ,że to nie jest prawdziwy powód.
- Nie kłam. Czemu nie powiedziałaś prawdy. Powiedz wszystko jak jest.
- Gdybym powiedziała teraz nie uwierzył byś mi prawdopodobnie. Z resztą byłbyś zły.
- Myślisz ,że jak o niczym nie wiem to zły na Ciebie nie jestem.
- Zadzwoniłeś. Więc jednak chcesz rozmawiać. Gdybyś był zły nie dzwoniłbyś i olewałbyś mnie. Znam Cię dobrze, Ty mnie też i musimy się przyzwyczaić ,że wszystkie nasze kłamstwa i niedomówienia i tak się wydadzą. Chcesz sobie teraz na mnie pokrzyczeć? - Powiedziałam nad wyraz spokojnie.
- Nie. W sumie to masz rację.
- Jest w studiu ta nowa dziewczynka?
- Jest. To dobrze. Nie mogę się doczekać ,aż ją poznam.
- Widzę ,że cała w skowronkach. No w każdym razie nie zmieniaj tematu.
- A co mam mówić, z mojej strony chyba temat wyczerpany ,a bynajmniej nie jest to rozmowa na telefon.
- Angie, czemu o wszystkim dowiaduje się ostatni? Czemu Ty wszystko ukrywasz? - Powiedział lekko podirytowany ,ale nie krzyczał i chyba nie był jakoś bardzo zły na mnie.
- Przepraszam. Chciałabym skończyć z wszelkimi kłamstwami. Nie mogę, nie potrafię. Straciłabym wszystkich na których mi zależy.
- A sądzisz ,że w ten sposób ich nie stracisz?
- Nie wiem ,ale uwierz robię to co uważam za słuszne.
- Obyś się tylko nie przeliczyła.
- Wiesz ,że to wszystko jest dla mnie trudne. Proszę, nie dobijaj mnie i Ty. - Powiedziałam wzdychając.
- Widzę ,że to już wszystko zaszło zbyt daleko, Angie. Lepiej przy najbliższym spotkaniu powiedz prawdę. Inaczej to wszystko odbije się na Tobie.
- Wiem, wiem... ale uwierz. To wszystko jest trudne.
- Angie, dalsza rozmowa nie ma już zbyt wielkiego sensu ,ale obiecaj ,że jutro powiesz mi wszystko, dobrze?
- Tak, tak... To chyba dobry sposób ,aby skończyć z kłamstwami. Do jutra.
- Cześć. Liczę na Ciebie.
Po rozmowie z Pablem poszłam już prosto do domu. Przez resztę dnia krzątałam się po mieszkaniu. Nie wiedziałam co robić i jak powiedzieć prawdę liczyłam tylko na lepsze jutro...
- Cześć? - Powiedziałam spokojnie.
- Angie, czemu mi nic nie nie powiedziałaś? - Powiedział zrezygnowany ,ale spokojny.
- Myślałam ,że nie chcesz słuchać ,że chcesz odpocząć ode mnie. - Powiedziałam na szybko wiedząc ,że to nie jest prawdziwy powód.
- Nie kłam. Czemu nie powiedziałaś prawdy. Powiedz wszystko jak jest.
- Gdybym powiedziała teraz nie uwierzył byś mi prawdopodobnie. Z resztą byłbyś zły.
- Myślisz ,że jak o niczym nie wiem to zły na Ciebie nie jestem.
- Zadzwoniłeś. Więc jednak chcesz rozmawiać. Gdybyś był zły nie dzwoniłbyś i olewałbyś mnie. Znam Cię dobrze, Ty mnie też i musimy się przyzwyczaić ,że wszystkie nasze kłamstwa i niedomówienia i tak się wydadzą. Chcesz sobie teraz na mnie pokrzyczeć? - Powiedziałam nad wyraz spokojnie.
- Nie. W sumie to masz rację.
- Jest w studiu ta nowa dziewczynka?
- Jest. To dobrze. Nie mogę się doczekać ,aż ją poznam.
- Widzę ,że cała w skowronkach. No w każdym razie nie zmieniaj tematu.
- A co mam mówić, z mojej strony chyba temat wyczerpany ,a bynajmniej nie jest to rozmowa na telefon.
- Angie, czemu o wszystkim dowiaduje się ostatni? Czemu Ty wszystko ukrywasz? - Powiedział lekko podirytowany ,ale nie krzyczał i chyba nie był jakoś bardzo zły na mnie.
- Przepraszam. Chciałabym skończyć z wszelkimi kłamstwami. Nie mogę, nie potrafię. Straciłabym wszystkich na których mi zależy.
- A sądzisz ,że w ten sposób ich nie stracisz?
- Nie wiem ,ale uwierz robię to co uważam za słuszne.
- Obyś się tylko nie przeliczyła.
- Wiesz ,że to wszystko jest dla mnie trudne. Proszę, nie dobijaj mnie i Ty. - Powiedziałam wzdychając.
- Widzę ,że to już wszystko zaszło zbyt daleko, Angie. Lepiej przy najbliższym spotkaniu powiedz prawdę. Inaczej to wszystko odbije się na Tobie.
- Wiem, wiem... ale uwierz. To wszystko jest trudne.
- Angie, dalsza rozmowa nie ma już zbyt wielkiego sensu ,ale obiecaj ,że jutro powiesz mi wszystko, dobrze?
- Tak, tak... To chyba dobry sposób ,aby skończyć z kłamstwami. Do jutra.
- Cześć. Liczę na Ciebie.
Po rozmowie z Pablem poszłam już prosto do domu. Przez resztę dnia krzątałam się po mieszkaniu. Nie wiedziałam co robić i jak powiedzieć prawdę liczyłam tylko na lepsze jutro...
Rozdział XXXVIII
Rano nie poszłam do pracy. Rozmawiałam już o tym z Antoniem. Powiedziałam mu całą prawdę, no prawie całą. Powiedziałam ,że przyjdę jutro. Poprosił mnie abym wreszcie wróciła do normalnej pracy bo wychodzi na to ,że przyjedzie jeszcze jedna uczennica. Powiedział ,że nie zna języka. Nie wiem czemu akurat ja mam się nią zaopiekować ,ale protestować nie zamierzam. Może to i zemsta Pabla. Nie wiem. Wychodzi na to ,że zostanę tłumaczem. Nie wiem czy mam się cieszyć czy nie. To może być trudne. Pablo nic o niczym nie wie. Nie wie o Jade, o spotkaniu z ojcem i o wszystkim. Nie wiem jak to będzie. Dlatego lepiej ,że nie wróciłam do domu Germana. Mimo ,że Pablo twierdzi ,że nie jest zły za to wszystko to ja wiem ,że to nie takie proste. No trudno nie ważne teraz czas się przyszykować na spotkanie z ojcem. Przygotowałam się szybko i wyszłam z domu. Z ojcem umówiłam się w kawiarni. Nie wiedziałam czy powinnam być szczęśliwa czy zła na ojca za to co zrobił. A może i jedno i drugie? Nie wiem. Chcę po prostu porozmawiać, nie wiem do czego dojdziemy w ten sposób ,ale będę próbować. Nie chcę ,aby wracał do mamy za dużo krzywd jej wyrządził. Nie zamierzam mu niczego wypominać. Jednak też nie zamierzam mu wszystkiego wybaczać. Gdy weszłam do środka kawiarni ojciec już na mnie czekał. Zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy przy stoliku. Zaczęłam nie pewnie:
- Cieszę się ,że jednak zechciałeś się ze mną tutaj spotkać.
- Byłem Ci to winien. Przede wszystkim bardzo mi przykro z powodu Mari. Wiem jak bliskie sobie byłyście bliskie.
- Tak to prawda. Tęsknię za nią.
- Czasu nie cofniemy niestety. Bardzo bym chciał ,żeby wszystko potoczyło się inaczej.
- Ja też bym tego chciała. - Westchnęłam.
- Mam do Ciebie prośbę chociaż pewnie już z góry o wszystkim wiesz. Poznałaś już moją córkę Emily, prawda?
- Tak....
- To teraz poznasz jeszcze jej córkę Melanię. Antonio już z Tobą rozmawiał na temat jej dojścia, prawda?
- Tak...
- To bardzo dobrze. Nie zna zbytnio języka chciałbym ,a raczej chcielibyśmy abyś chociaż na początku zaopiekowała się nią jest młodsza niż reszta osób ,ale nie mniej utalentowana. On o wszystkim już wie. Nie musisz nic ukrywać.
- To świetnie. Mam już dość tych wszystkich kłamstw.
- Dobrze już późno. Ja idę już do pracy jest nie daleko stąd. I jeszcze raz bardzo Cię proszę. Zaopiekuj się Melanią.
- Dobrze...
- Słodka dziewczynka. Polubisz ją. Do widzenia, Angeles.
- Do zobaczenia.
Wyszłam z kawiarni szczęśliwa ,a za razem lekko oszołomiona całym zdarzeniem w sumie się cieszę. Ktoś do mnie dzwonił. Sprawdziłam połączenia... Oczywiście to Pablo.
- Cieszę się ,że jednak zechciałeś się ze mną tutaj spotkać.
- Byłem Ci to winien. Przede wszystkim bardzo mi przykro z powodu Mari. Wiem jak bliskie sobie byłyście bliskie.
- Tak to prawda. Tęsknię za nią.
- Czasu nie cofniemy niestety. Bardzo bym chciał ,żeby wszystko potoczyło się inaczej.
- Ja też bym tego chciała. - Westchnęłam.
- Mam do Ciebie prośbę chociaż pewnie już z góry o wszystkim wiesz. Poznałaś już moją córkę Emily, prawda?
- Tak....
- To teraz poznasz jeszcze jej córkę Melanię. Antonio już z Tobą rozmawiał na temat jej dojścia, prawda?
- Tak...
- To bardzo dobrze. Nie zna zbytnio języka chciałbym ,a raczej chcielibyśmy abyś chociaż na początku zaopiekowała się nią jest młodsza niż reszta osób ,ale nie mniej utalentowana. On o wszystkim już wie. Nie musisz nic ukrywać.
- To świetnie. Mam już dość tych wszystkich kłamstw.
- Dobrze już późno. Ja idę już do pracy jest nie daleko stąd. I jeszcze raz bardzo Cię proszę. Zaopiekuj się Melanią.
- Dobrze...
- Słodka dziewczynka. Polubisz ją. Do widzenia, Angeles.
- Do zobaczenia.
Wyszłam z kawiarni szczęśliwa ,a za razem lekko oszołomiona całym zdarzeniem w sumie się cieszę. Ktoś do mnie dzwonił. Sprawdziłam połączenia... Oczywiście to Pablo.
sobota, 21 września 2013
Rozdział XXXVII
Odpowiesz coś? Czy zamierzasz cały czas milczeć? - Zaczął prawie ,że krzyczeć German.
Gdyby nie ta noga pewnie wstałbym i wyszła. Ale jedyne co odpowiedziałam:
- Chciałeś ,żebym przyszła tylko po to ,aby na mnie krzyczeć.
- Nie. Nie masz rację. Nie powinienem.
Milczę mając niezaciekawianą minę. German chyba rzeczywiście chce porozmawiać...
- Angie spokojnie, prawdopodobnie tylko skręcona kostka. Nic wielkiego. - Mówi po czym siada koło mnie na kanapie. I kontynuuje dalej rozmowę:
- To co pojedziemy do lekarza?
Nadal nie mówię nic po prostu przytulam się do niego. Ostatecznie cóż zrobić. Zgodziłam się, i to chyba dobry wybór. U lekarza zeszło nam się krótko tak jak mówił German tylko skręcona kostka. Poszliśmy więc do samochodu.
- German, o czym chciałeś porozmawiać?
- O tym ,żebyś wróciła do nas. Wszyscy bardzo tęsknimy.
- Gdyby wszystko było takie proste wróciłabym od razu. Jedak nie jest. Muszę poukładać sobie jeszcze parę spraw w studiu i wrócę. Daj mi jeszcze parę dni.
- Dobrze. Nie będę wnikał dlaczego, lepiej nie, prawda?
- Tak. Prawda. Odwieziesz mnie do domu?
- Dobrze tylko jeszcze jedno powiesz mi wreszcie całą prawdę?
Co odpowiedzieć, co odpowiedzieć? Jedyne co mi przyszło do głowy to:
- Jeszcze nie teraz ,ale powiem. - Powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i wysiadłam bo właśnie dojechaliśmy. Nie odpowiedział nic. może to i lepiej?
Gdy dochodziłam do domu usłyszałam dźwięk telefonu. "Ciekawe kto tym razem?" pomyślałam. Był to telefon od Emily ,a konkretniej to ojciec dzwonił z jej telefonu. Rozmawiałam z nim krótko. Powiedział ,że chce się jutro spotkać. Cieszę się i to bardzo. Zwłaszcza ,że nie będę musiała pokazywać się Pablowi w studiu. I jeszcze z tą kostką nie wiem co by powiedział widząc mnie ledwo idącą nie wiem co by powiedział i co by zrobił gdybym powiedziała my prawdę o spotkaniach z Jade. Wiem ,że kłamstwo do niczego nie prowadzi i w końcu muszę powiedzieć prawdę. Będzie ciężko. Zwłaszcza ,że moje kłamstwo trwa już od dłuższego czasu i trwam w nim nieustannie. Co powie Pablo, co German ,a co Violetta? I co będzie dalej z Jade. Nie mam żadnych dowodów więc nic jej nie zrobią. Nie wiem jak to będzie... A teraz chyba najlepiej zrobię jeśli pójdę spać. Przemyślę wszystko na spokojnie jutro. I spotkam się z ojcem.
Gdyby nie ta noga pewnie wstałbym i wyszła. Ale jedyne co odpowiedziałam:
- Chciałeś ,żebym przyszła tylko po to ,aby na mnie krzyczeć.
- Nie. Nie masz rację. Nie powinienem.
Milczę mając niezaciekawianą minę. German chyba rzeczywiście chce porozmawiać...
- Angie spokojnie, prawdopodobnie tylko skręcona kostka. Nic wielkiego. - Mówi po czym siada koło mnie na kanapie. I kontynuuje dalej rozmowę:
- To co pojedziemy do lekarza?
Nadal nie mówię nic po prostu przytulam się do niego. Ostatecznie cóż zrobić. Zgodziłam się, i to chyba dobry wybór. U lekarza zeszło nam się krótko tak jak mówił German tylko skręcona kostka. Poszliśmy więc do samochodu.
- German, o czym chciałeś porozmawiać?
- O tym ,żebyś wróciła do nas. Wszyscy bardzo tęsknimy.
- Gdyby wszystko było takie proste wróciłabym od razu. Jedak nie jest. Muszę poukładać sobie jeszcze parę spraw w studiu i wrócę. Daj mi jeszcze parę dni.
- Dobrze. Nie będę wnikał dlaczego, lepiej nie, prawda?
- Tak. Prawda. Odwieziesz mnie do domu?
- Dobrze tylko jeszcze jedno powiesz mi wreszcie całą prawdę?
Co odpowiedzieć, co odpowiedzieć? Jedyne co mi przyszło do głowy to:
- Jeszcze nie teraz ,ale powiem. - Powiedziałam po czym pocałowałam go w policzek i wysiadłam bo właśnie dojechaliśmy. Nie odpowiedział nic. może to i lepiej?
Gdy dochodziłam do domu usłyszałam dźwięk telefonu. "Ciekawe kto tym razem?" pomyślałam. Był to telefon od Emily ,a konkretniej to ojciec dzwonił z jej telefonu. Rozmawiałam z nim krótko. Powiedział ,że chce się jutro spotkać. Cieszę się i to bardzo. Zwłaszcza ,że nie będę musiała pokazywać się Pablowi w studiu. I jeszcze z tą kostką nie wiem co by powiedział widząc mnie ledwo idącą nie wiem co by powiedział i co by zrobił gdybym powiedziała my prawdę o spotkaniach z Jade. Wiem ,że kłamstwo do niczego nie prowadzi i w końcu muszę powiedzieć prawdę. Będzie ciężko. Zwłaszcza ,że moje kłamstwo trwa już od dłuższego czasu i trwam w nim nieustannie. Co powie Pablo, co German ,a co Violetta? I co będzie dalej z Jade. Nie mam żadnych dowodów więc nic jej nie zrobią. Nie wiem jak to będzie... A teraz chyba najlepiej zrobię jeśli pójdę spać. Przemyślę wszystko na spokojnie jutro. I spotkam się z ojcem.
piątek, 20 września 2013
Rozdział XXXVI
Nie wiem czemu ,ale chciałam być jak najszybciej obok Germana. Chciałam poczuć się ważna i szczęśliwa. Chciałam ,żeby German dał mi coś czego Pablo nie może ,a na co ja czekam. Wiem ,że o wiele łatwiej było by gdybym powiedziała czego oczekuję. Jednak nie wiem. Po prostu nie wiem. Aby trochę pomyśleć nad sobą wybrałam dłuższą drogę -przez park. W jednej z alejek spotkałam Jade. "O nie!" W parku nie było nikogo, zaczęłam się bać. Pierwszą myślą i niekoniecznie trafną była ucieczka. Niestety tego dnia miałam na sobie szpilki i teraz już wiem ,że bieganie w nich dobrym pomysłem nie było. Jade zaczęła mnie gonić ,a ja bałam się co raz bardziej. Oczywiście było tak jak myślałam. Źle stanęłam wywracając się. Jade w końcu mnie dogoniła mówiąc:
- Chciałam Ci zrobić niespodziankę ,ale ostatecznie umiesz się lepiej załatwić sama niż gdybym ja to zrobiła.- Zaśmiała się sarkastycznie po czym odeszła.
- Nie wiedziałam o co jej może chodzić w każdym razie wstałam i otrzepałam się. Po krótszej chwili wiedziałam o co mogło jej chodzić, bolała mnie noga do tego stopnia ,że ledwo szłam postanowiłam mimo wszystko udać ,że nic mi nie jest i iść dalej do domu Germana. Wszystko to po to by nikt nie dowiedział się o spotkaniu z Jade. Zapukałam do drzwi Germana. On otworzył i wszedł do salonu. Ja zamknęłam drzwi i najnormalniej jak mogłam poszłam w jego stronę.
- Angie, co Ci się stało?
Chyba widzi ,że coś jest nie tak tylko co teraz zrobić? Co odpowiedzieć?
- Nic. Wszystko jest w porządku. - Powiedziałam uśmiechając się nieszczerze.
- Dobrze... To skoro wszystko jest w porządku to podskocz parę razy.
- German. Po to mnie tu zaprosiłeś? To dziecinne przecież nic mi nie jest!
- To skoro wszystko jest w porządku to czemu nie chcesz tego zrobić?
Nie zamierzałam się dalej kłócić po prostu zrobiłam to o co prosił.
- Dobrze... A teraz podskocz parę razy na lewej nodze.
- ale... - Powiedziałam z nadzieją na zmianę jego zdania.
- Bez żadnych "ale..."
Znowu uległam. Zrobiłam to o co mnie prosił.
- Dobrze. I ostatnie podskocz na prawej nodze.
No to teraz się wszystko wyda i będę musiała powiedzieć jak było ,albo chociaż coś podobnego do tego jak było. Licząc na cud postanowiłam jednak spróbować. Było tak jak przypuszczałam. Zbyt bardzo bolało. I pewnie gdyby nie przeczucia Germana co do mnie by mnie nie złapał. Pochylił się nade mną z pytającym wzrokiem.
- No przecież mówię ,że wszystko jest w porządku.
Liczyłam ,że uwierzy chociaż wiedziałam ,że to niemożliwe.
- Siadaj zaraz zadzwonię do lekarza. A teraz mów co się stało powiedz wszystko jak było.
- German... Proszę nie dzwoń.
- Angie. To samo nie przejdzie. Czemu nie chcesz iść do lekarza? Może Ty się po prostu boisz?
Nie odpowiedziałam nic...
Rozdział XXXV
Rano dzień był smutny, szary i senny. Zanosiło się na deszcz. Pablo napisał ,że trochę się spóźni więc ,żebym na niego nie czekała. Zrobiłam więc to co chciał i poszłam sama do studia. Poszłam do pokoju nauczycielskiego zaparzyć kawy. Musiałam tam oczywiście spotkać Rafę. Jak zwykle chciał mnie gdzieś wyciągnąć. Nie chcę zranić jego uczuć ,ale jednocześnie mam tego dosyć.
- Rafa, co Ty próbujesz zrobić? Zrozum ,że nasz związek nie miał by przyszłości. A ja wiem co kryje się pod Twoim wyjściem na kawę. Wybacz ,ale ostatnio ranię tak wiele osób. Nie chcę ,żebyś był kolejną.
- Angie. Proszę, jeden raz.
I w tym momencie do pokoju wszedł Pablo widząc Rafę i mnie.
- Oh... Co tu się dzieje? - Powiedział kpiąco.
Mi jednak nie było jakoś do śmiechu, ominęłam Rafę i wyszłam z pokoju ze skwaszoną miną. Nie miałam już ochoty na rozmowę z którym kol wiek z nich. Nie miałam też ochoty płakać. Za moimi plecami słyszałam tylko komentarz Rafy:
- Chyba się pogniewała?
Nie zamierzałam jednak odpowiadać. Poszłam dalej do sali w której miałam mieć teraz lekcje. Przez cały dzień unikałam Pabla jak ognia. Nie chciałam mieć z nim kontaktu. Gdy już się spotkaliśmy on zaczął rozmowę lekko podirytowany nie dając mi przejść przez korytarz.
- Angie, o co Ci teraz chodzi?
- Mi o noc nie chodzi. Przecież nic nie mówię. To Tobie zachciało się mi dogryzać. Lepiej Ty powiedz co próbujesz osiągnąć. A teraz przepraszam, chcę przejść.
- Czym Ci niby dogryzam?
- Wiesz co jest ,a raczej czego nie ma między mną a Rafą. Te komentarze naprawdę nie są potrzebne. Teraz przepraszam ,ale na dziś skończyłam już zajęcia. Do jutra.
- Czyli mam rozumieć ,że wracasz sama?
- Tak. Sądzę ,że kosmici mnie nie porwą po drodze. - Powiedziałam patrząc się na niego krzywo.
- Daj znać jak będziesz chciała normalnie porozmawiać.
- A co masz jeszcze do mnie jakieś wątły? Nagle dogryzanie staje się nienormalnym sposobem komunikacji? - Angie wiesz ,że nie miałem tego na myśli.
- Sądzę ,że pora skończyć tą rozmowę. Nie prowadzi ona do niczego dobrego. Wybacz. Do zobaczenia.
Wychodziłam ze studia gdy zadzwonił do mnie telefon. Był to German. Nie rozmawialiśmy już od dawna. Odebrałam więc bez zastanowienia pełna empatii. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć bo German zaczął mówić.
- Angie. Chciałbym się z Tobą spotkać sądzę ,że czas wszystko naprawić. Przyjdziesz?
- Tak. Tak i tak na razie nie mam nic lepszego do roboty.
- Czekam.
Coś się kroi. Ciekawe czego może chcieć.
- Rafa, co Ty próbujesz zrobić? Zrozum ,że nasz związek nie miał by przyszłości. A ja wiem co kryje się pod Twoim wyjściem na kawę. Wybacz ,ale ostatnio ranię tak wiele osób. Nie chcę ,żebyś był kolejną.
- Angie. Proszę, jeden raz.
I w tym momencie do pokoju wszedł Pablo widząc Rafę i mnie.
- Oh... Co tu się dzieje? - Powiedział kpiąco.
Mi jednak nie było jakoś do śmiechu, ominęłam Rafę i wyszłam z pokoju ze skwaszoną miną. Nie miałam już ochoty na rozmowę z którym kol wiek z nich. Nie miałam też ochoty płakać. Za moimi plecami słyszałam tylko komentarz Rafy:
- Chyba się pogniewała?
Nie zamierzałam jednak odpowiadać. Poszłam dalej do sali w której miałam mieć teraz lekcje. Przez cały dzień unikałam Pabla jak ognia. Nie chciałam mieć z nim kontaktu. Gdy już się spotkaliśmy on zaczął rozmowę lekko podirytowany nie dając mi przejść przez korytarz.
- Angie, o co Ci teraz chodzi?
- Mi o noc nie chodzi. Przecież nic nie mówię. To Tobie zachciało się mi dogryzać. Lepiej Ty powiedz co próbujesz osiągnąć. A teraz przepraszam, chcę przejść.
- Czym Ci niby dogryzam?
- Wiesz co jest ,a raczej czego nie ma między mną a Rafą. Te komentarze naprawdę nie są potrzebne. Teraz przepraszam ,ale na dziś skończyłam już zajęcia. Do jutra.
- Czyli mam rozumieć ,że wracasz sama?
- Tak. Sądzę ,że kosmici mnie nie porwą po drodze. - Powiedziałam patrząc się na niego krzywo.
- Daj znać jak będziesz chciała normalnie porozmawiać.
- A co masz jeszcze do mnie jakieś wątły? Nagle dogryzanie staje się nienormalnym sposobem komunikacji? - Angie wiesz ,że nie miałem tego na myśli.
- Sądzę ,że pora skończyć tą rozmowę. Nie prowadzi ona do niczego dobrego. Wybacz. Do zobaczenia.
Wychodziłam ze studia gdy zadzwonił do mnie telefon. Był to German. Nie rozmawialiśmy już od dawna. Odebrałam więc bez zastanowienia pełna empatii. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć bo German zaczął mówić.
- Angie. Chciałbym się z Tobą spotkać sądzę ,że czas wszystko naprawić. Przyjdziesz?
- Tak. Tak i tak na razie nie mam nic lepszego do roboty.
- Czekam.
Coś się kroi. Ciekawe czego może chcieć.
Rozdział XXXIV
Z Natalią omówiłyśmy jeszcze pewne sprawy po czym udałyśmy się do pokoju nauczycielskiego ,aby to wszystko wyjaśnić. W studiu czekał już na nas Pablo, Antonio i Ludmiła. Ona jak zwykle obrażona, gdy nas zobaczyła od razu zaczęła wykrzykiwać coś do Natalii. Antonio jednak szybko ją uspokoił. Stwierdziliśmy ,że Natalia sama usunie te zdjęcia te zdjęcia.
- Angie, proszę nie patrz. Proszę. Nie chcę ,żeby ktoś to widział. - Powiedziała prawie płacząc.
Odsunęłam się więc i spytałam zupełnie olewając Ludmiłę.
- Czy waszym zdaniem tak powinno być? Czy to jest normalne?
Po czym zwróciłam się do Ludmiły:
- A Ty moja droga nie bądź zbyt pewna siebie. - Powiedziałam stanowczo.
Pablo poszedł i złapał mnie za rękę. Mówiąc:
- Spokojnie.
- No właśnie Angie, spokojnie. - Powiedziała sarkastycznie Ludmiła.
Chciałam coś odpowiedzieć ,a Pablo najwyraźniej to zauważył bo zaczął coś mówić. Nie słuchając patrzyłam jeszcze na nią chwilę z niedowierzaniem.
- Zaczęłam dopiero słuchać gdy Natalia oddała telefon Ludmile mówiąc:
- Już. Usunięte.
A Antonio zaczął mówić o jej dalszej przyszłości:
- Ludmiło, ja, Pablo oraz Angie obserwujemy Twoje zachowanie już od dłuższego czasu. I cały czas pokazujesz nam jak zarozumiałą i niedojrzałą jesteś osobą. Grzebanie w torebce Angie, podłożenie Natalii deskorolki, wszystko co mówiłaś o innych, Twoje zachowanie wobec Angie i jeszcze to? Twoje zachowanie jest naprawdę karygodne. Powinniśmy Cię wykluczyć ze studia, jednak wiemy jak ważne jest dla Ciebie śpiewanie więc postanowiliśmy ,że na razie zawiesimy Cię na czas nieokreślony. Jak widać musisz przemyśleć pewne sprawy.
- Ale...ale...ale ja się poprawię! Obiecuję!
- Obiecywałaś poprawę już wiele razy. Jak na razie zamiast być lepiej jest co raz gorzej! To czego się dopuściłaś wobec Angie i Natalii jest po prostu karygodne i niewybaczalne! A teraz proszę zejdź mi z oczu.
Ludmiła zamachała przed nami jeszcze swoimi włosami i wyszła. Inni też wyszli. Zostałam tylko ja i Natalia.
- Dziękuję. Dziękuję za wszystko za pomoc, za wsparcie, za zaangażowanie...
- To jest mój obowiązek, mój, Pabla i reszty uczniów i nauczycieli. Po prostu pomoc.
Przytuliła mnie po czym od tak powiedziałam:
- Natalko ,a co z Maxim?
- Nie wiem czy on czuje jeszcze to samo co wcześniej.
- Nie możemy od tak zmienić naszych uczuć. Wiem to po sobie.
- Haha... Angie! - Zaśmiała się ,a ja razem z nią.
Gdy wyszłyśmy ze studia spotkałyśmy Pabla.
- Angie, już późno. Wracasz do domu?
- Tak. Tak. Do zobaczenia Natalio.
Poszliśmy z Pablem w kierunku domu. Odprowadził mnie pożegnał się i poszedł dalej. A ja weszłam na górę, zjadłam coś i poszłam spać.
czwartek, 19 września 2013
Rozdział XXXIII
Z Pablem było przyjemnie, zjedliśmy kolację posiedzieliśmy chwilę sądząc lampkę wina i Pablo poszedł. No trudno rozumiem ,że teraz jest początek pracy i trzeba skupić się na czymś poważniejszym niż kolacja z przyjaciółką. Nie mogę mieć do niego pretensji bo sama za pewne zachowałabym się podobnie. Zapomniałam powiedzieć mu o propozycji wykluczenia Ludmiły ze studio. No trudno powiem mu kiedy indziej. Szybko posprzątałam mieszkanie i położyłam się spać.
-------------------------------------------------------------------------
Rano wstałam dosyć wcześnie i zabrałam się za szykowanie do pracy koło ósmej przyszedł po mnie Pablo. W drodze do studia rozmawialiśmy o Ludmile i tym co zrobiła Natalii. On również uznał to za dobry pomysł. Jak nie wykluczenie jej ze studia to chociaż zawieszenie. Stwierdziliśmy ,że porozmawiam ,albo porozmawiamy jeszcze z Natalią o tym wszystkim. W szkole nie widziałam nigdzie Natalii, Ludmiła z resztą też nie przewijała mi się między oczami. Spytałam o to jeszcze Maxiego i innych dziewczyn. Maxi nic nie powiedział ,a dziewczyny nic nie widziały. Podczas dłuższej przerwy porozmawiałam jeszcze z Pablem:
- I co teraz zrobimy? Ani ja, ani nikt inny jej dziś nie widział.
- Jeszcze nie wiem. Spotkałaś się dzisiaj z Ludmiłą?
- Nie nie... A Ty jej nie widziałeś?
- Raz gdzieś się przemknęła i w sumie miałem z nią porozmawiać ,ale gdy mnie zobaczyła to uciekła. Szukałem jej ,ale na marne.
- Dziwne ,że nie zamierza udawać gwiazdy jak zwykle. - Zaśmiałam się jedząc rogala.
- Nie bądź wredna. - Powiedział przytulając mnie.
- Czyli to teraz ja jestem "ta wredna?" - Powiedziałam przekomarzając się.
Po lekcjach wraz z Pablem stwierdziliśmy ,że następnego dnia załatwimy sprawę z Ludmiłą. O ile się pokaże w szkole. Mieliśmy iść już do domów ,ale przed studio zauważyliśmy kręcącą się Natalię i Ludmiłę. Ludmiła krzyczała na Natalię. Idealna okazja ,aby wszystko wyjaśnić i zakończyć pomyślałam. Podeszliśmy więc do nich. Natalia od razu przytuliła się do mnie płacząc jak gdyby dziękując za to ,że jestem. Ludmiła próbowała uciec jednak Pablo złapał ją za rękę tym samym psując jej plan.
- Teraz moja droga pójdziemy do Antoniego. - Powiedział surowo Pablo.
Poszli więc w stronę studia ,a ja i Natalia zostałyśmy ,aby porozmawiać.
- Co się dzieje.
- Ona chciała to opublikować w internecie.
- Spokojnie teraz nie zobaczy już tych zdjęć nikt. O co chodzi z Maxim? Zachowywał się co najmniej dziwnie gdy go spytałam o Ciebie.
- Nie wiem co mu Ludmiła o mnie nagadała. Nie wiem jak to z nami będzie. Zobaczymy.
-------------------------------------------------------------------------
Rano wstałam dosyć wcześnie i zabrałam się za szykowanie do pracy koło ósmej przyszedł po mnie Pablo. W drodze do studia rozmawialiśmy o Ludmile i tym co zrobiła Natalii. On również uznał to za dobry pomysł. Jak nie wykluczenie jej ze studia to chociaż zawieszenie. Stwierdziliśmy ,że porozmawiam ,albo porozmawiamy jeszcze z Natalią o tym wszystkim. W szkole nie widziałam nigdzie Natalii, Ludmiła z resztą też nie przewijała mi się między oczami. Spytałam o to jeszcze Maxiego i innych dziewczyn. Maxi nic nie powiedział ,a dziewczyny nic nie widziały. Podczas dłuższej przerwy porozmawiałam jeszcze z Pablem:
- I co teraz zrobimy? Ani ja, ani nikt inny jej dziś nie widział.
- Jeszcze nie wiem. Spotkałaś się dzisiaj z Ludmiłą?
- Nie nie... A Ty jej nie widziałeś?
- Raz gdzieś się przemknęła i w sumie miałem z nią porozmawiać ,ale gdy mnie zobaczyła to uciekła. Szukałem jej ,ale na marne.
- Dziwne ,że nie zamierza udawać gwiazdy jak zwykle. - Zaśmiałam się jedząc rogala.
- Nie bądź wredna. - Powiedział przytulając mnie.
- Czyli to teraz ja jestem "ta wredna?" - Powiedziałam przekomarzając się.
Po lekcjach wraz z Pablem stwierdziliśmy ,że następnego dnia załatwimy sprawę z Ludmiłą. O ile się pokaże w szkole. Mieliśmy iść już do domów ,ale przed studio zauważyliśmy kręcącą się Natalię i Ludmiłę. Ludmiła krzyczała na Natalię. Idealna okazja ,aby wszystko wyjaśnić i zakończyć pomyślałam. Podeszliśmy więc do nich. Natalia od razu przytuliła się do mnie płacząc jak gdyby dziękując za to ,że jestem. Ludmiła próbowała uciec jednak Pablo złapał ją za rękę tym samym psując jej plan.
- Teraz moja droga pójdziemy do Antoniego. - Powiedział surowo Pablo.
Poszli więc w stronę studia ,a ja i Natalia zostałyśmy ,aby porozmawiać.
- Co się dzieje.
- Ona chciała to opublikować w internecie.
- Spokojnie teraz nie zobaczy już tych zdjęć nikt. O co chodzi z Maxim? Zachowywał się co najmniej dziwnie gdy go spytałam o Ciebie.
- Nie wiem co mu Ludmiła o mnie nagadała. Nie wiem jak to z nami będzie. Zobaczymy.
środa, 18 września 2013
Rozdział XXXII
Tego dnia udało mi się spotkać Natalię dopiero po szesnastej. Była sama. Od razu rozpłakała się i przytuliła mnie mówiąc: " Proszę pomóż. "
- Dobrze, spokojnie chodź porozmawiamy. - Powiedziałam uśmiechając się pewnie.
Usiadłyśmy na jakiejś ławce i zaczęłyśmy rozmawiać:
- Natalio powiedz o co chodzi bo ja dalej nic nie wiem.
- Chodzi o Ludmiłę. Szantażuje mnie ,że pokaże moje prywatne zdjęcia. Nie wiem co zrobić. Powiedziała ,że tego nie pokaże jak będę robić to czego zapragnie.
- Spokojnie. Coś wymyślimy ,ale cieszę się ,że mi powiedziałaś.
- Możesz mi jakoś pomóc?
- Dni Ludmiły w tym studiu i tak są policzone. Porozmawiam z nią ,albo ja ,albo Pablo już jutro. Postaramy się ,aby zdjęć nie zobaczył nikt. Nie płacz już. I pamiętaj ,że na nas zawsze możesz liczyć. A Ludmiła ma te zdjęcia na telefonie?
- Tak tak tak... Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować.
Natalia ponownie zaczęła płakać i mnie przytuliła. W tej samej chwili zza krzaków wyszła Ludmiła.
- Natalio to naprawdę przerażające ,że nie masz już z kim rozmawiać. Udajesz się do nauczycieli. Naprawdę śmieszne.
- Za grosz nie masz wstydu. No ,ale i tak Twoje dni w tym studiu są policzone. I dobrze Ci radzę zostaw Natalię w spokoju. - Powiedziałam zła na to jak traktuje mnie i innych.
Ludmiła odeszła machając swoimi blond włosami na prawo i lewo, najwyraźniej nie zauważając ,że nie robi już tym na nikim wrażenia.
- Dziękuję. Naprawdę. Angie, dziękuję. - Powiedziała przez łzy Natalia.
- Nie ma za co. Robię to co należy do moich obowiązków. A teraz ja mam do Cibie prośbę. Rozmawiałam z pewnym młodym człowiekiem który koniecznie chce się z Tobą spotkać. Wiesz o kim mowa? - Zaśmiałam się.
- Czyżby chodziło o Maxiego?
- Owszem....
- Ale jak ja mu wytłumaczę moje zachowanie? Czy on będzie w ogóle chciał mnie jeszcze widzieć?
- Powiedz prawdę, on zrozumie. Będzie chciał Cię widzieć daję słowo.
- Angie, naprawdę jak mam Ci dziękować?
- Nie dziękuj tylko leć do Maxiego.
Natalia przytuliła mnie jeszcze raz i pobiegła do Resto ,a do mnie podszedł Pablo:
- Widzę ,że dobrze dogadujesz się z uczniami. Co się stało Natalii?
- Jak zwykle Ludmiła ,ale to nie jest temat do omawiania tutaj.
- No właśnie. Chciałbym zaprosić Cię dziś na kolacje. Tym razem zjemy na mieście.
- Nie mój drogi. Tym razem ja coś przygotowałam.
Pocałował mnie w policzek i poszliśmy w stronę domu.
- Dobrze, spokojnie chodź porozmawiamy. - Powiedziałam uśmiechając się pewnie.
Usiadłyśmy na jakiejś ławce i zaczęłyśmy rozmawiać:
- Natalio powiedz o co chodzi bo ja dalej nic nie wiem.
- Chodzi o Ludmiłę. Szantażuje mnie ,że pokaże moje prywatne zdjęcia. Nie wiem co zrobić. Powiedziała ,że tego nie pokaże jak będę robić to czego zapragnie.
- Spokojnie. Coś wymyślimy ,ale cieszę się ,że mi powiedziałaś.
- Możesz mi jakoś pomóc?
- Dni Ludmiły w tym studiu i tak są policzone. Porozmawiam z nią ,albo ja ,albo Pablo już jutro. Postaramy się ,aby zdjęć nie zobaczył nikt. Nie płacz już. I pamiętaj ,że na nas zawsze możesz liczyć. A Ludmiła ma te zdjęcia na telefonie?
- Tak tak tak... Naprawdę nie wiem jak Ci dziękować.
Natalia ponownie zaczęła płakać i mnie przytuliła. W tej samej chwili zza krzaków wyszła Ludmiła.
- Natalio to naprawdę przerażające ,że nie masz już z kim rozmawiać. Udajesz się do nauczycieli. Naprawdę śmieszne.
- Za grosz nie masz wstydu. No ,ale i tak Twoje dni w tym studiu są policzone. I dobrze Ci radzę zostaw Natalię w spokoju. - Powiedziałam zła na to jak traktuje mnie i innych.
Ludmiła odeszła machając swoimi blond włosami na prawo i lewo, najwyraźniej nie zauważając ,że nie robi już tym na nikim wrażenia.
- Dziękuję. Naprawdę. Angie, dziękuję. - Powiedziała przez łzy Natalia.
- Nie ma za co. Robię to co należy do moich obowiązków. A teraz ja mam do Cibie prośbę. Rozmawiałam z pewnym młodym człowiekiem który koniecznie chce się z Tobą spotkać. Wiesz o kim mowa? - Zaśmiałam się.
- Czyżby chodziło o Maxiego?
- Owszem....
- Ale jak ja mu wytłumaczę moje zachowanie? Czy on będzie w ogóle chciał mnie jeszcze widzieć?
- Powiedz prawdę, on zrozumie. Będzie chciał Cię widzieć daję słowo.
- Angie, naprawdę jak mam Ci dziękować?
- Nie dziękuj tylko leć do Maxiego.
Natalia przytuliła mnie jeszcze raz i pobiegła do Resto ,a do mnie podszedł Pablo:
- Widzę ,że dobrze dogadujesz się z uczniami. Co się stało Natalii?
- Jak zwykle Ludmiła ,ale to nie jest temat do omawiania tutaj.
- No właśnie. Chciałbym zaprosić Cię dziś na kolacje. Tym razem zjemy na mieście.
- Nie mój drogi. Tym razem ja coś przygotowałam.
Pocałował mnie w policzek i poszliśmy w stronę domu.
Rozdział XXXI
Gregorio również nie był skory do rozmowy. Darowaliśmy sobie więc jakie kol wiek rozmowy z nim. Za parę minut miały zacząć się lekcje. Uznaliśmy więc ,że to odpowiedni moment ,żeby porozmawiać z Antoniem. Nie szukaliśmy go długo ponieważ był w sali obok rozmawiając z jednym z uczniów. Gdy mnie zobaczył szybko zakończył rozmowę. On również ucieszył się widząc mnie. Zostało już tylko przywitać się z resztą nauczycieli. Pablo jak zwykle będzie zazdrosny o Rafę. No trudno musi przyzwyczaić się ,ze chociaż jest moim najlepszym przyjacielem nie jestem jego własnością. Przed lekcjami znaleźć reszty nam się nie udało. Na początku dzisiejszego dnia miały być omówione sprawy organizacyjne. Wszyscy dumnie weszliśmy na salę. Antonio przedstawiał każdego z nas po kolei ,a uczniowie witali nas brawami. W końcu nadeszła pierwsza lekcja. Pierwszym zaskakującym mnie pytaniem było czy Pablo to mój chłopak. Violetta patrzyła z niedowierzaniem w moje oczy. Pytanie moim zdaniem było nieco śmieszne i nie na poziomie. Odpowiedziałam tylko ,że to moje życie i moje sprawy. No cóż ciekawe jak szybko plotki o mnie i o Pablo rozejdą się po studio. Ciekawe jak szybko dojdą do Germana. Oby nie doszły. Inaczej to może być koniec naszej znajomości. A wtedy nic nie będzie dobrze. Tego dnia pozostałe lekcje minęły szybko ,a ja poszłam z Violettą do Resto. Rozmawiałyśmy długo ,a ona błagała mnie żebym wróciła do domu bo ona be zemnie dłużej nie wytrzyma i tata też. Chciałam odpowiedzieć coś sensownego jednak nie umiałam na szczęście zauważyłam Ludmiłę ,a wraz z nią Natalię. Chciałam ją wziąć na rozmowę jednak patrząc na jej oczy stwierdziłam ,że w tym momencie pogorszę tylko sytuację. Najbezpieczniejszym sposobem będzie rozmowa z Maxim. Opuściłam więc Violettę i poszłam w stronę Maxiego.
- Musimy porozmawiać mój drogi.
Nic więcej nie powiedziałam jednak po jego oczach widać było ,że się bał tego co za chwilę usłyszy. Wyszliśmy na dwór ,a ja śmiało zaczęłam.
- Wiesz co się dzieje z Natalią. Jej zachowanie, strach nie jest normalne. Wiesz coś? Naprawdę jej zachowanie jest dziwne ,a ja chciałabym jej pomóc.
- Nie wiem naprawdę. Gdy ostatni raz z nią rozmawiałem powiedziała tylko ,że nie możemy być razem. Od tamtej pory unika rozmowy jak ognia.
- Dobrze... I tak będę musiała z nią porozmawiać. Mam nadzieję ,że wyjaśnię to wszystko.
- Angie, sądzisz ,że to ma jakiś związek z Ludmiłą?
- Nic nie powiem. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
- Proszę Cię z całego serca powiedz jej ,że ja nadal o niej myślę.
- Dobrze. - zaśmiałam się.
Muszę poważnie porozmawiać z Natalią. Tak nie może być ,że dziewczyna się boi być w szkole. No trudno na razie poczekam aż Ludmiła zostawi ją w spokoju. No ,a na razie muszę zająć się własnymi sprawami.
- Musimy porozmawiać mój drogi.
Nic więcej nie powiedziałam jednak po jego oczach widać było ,że się bał tego co za chwilę usłyszy. Wyszliśmy na dwór ,a ja śmiało zaczęłam.
- Wiesz co się dzieje z Natalią. Jej zachowanie, strach nie jest normalne. Wiesz coś? Naprawdę jej zachowanie jest dziwne ,a ja chciałabym jej pomóc.
- Nie wiem naprawdę. Gdy ostatni raz z nią rozmawiałem powiedziała tylko ,że nie możemy być razem. Od tamtej pory unika rozmowy jak ognia.
- Dobrze... I tak będę musiała z nią porozmawiać. Mam nadzieję ,że wyjaśnię to wszystko.
- Angie, sądzisz ,że to ma jakiś związek z Ludmiłą?
- Nic nie powiem. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
- Proszę Cię z całego serca powiedz jej ,że ja nadal o niej myślę.
- Dobrze. - zaśmiałam się.
Muszę poważnie porozmawiać z Natalią. Tak nie może być ,że dziewczyna się boi być w szkole. No trudno na razie poczekam aż Ludmiła zostawi ją w spokoju. No ,a na razie muszę zająć się własnymi sprawami.
wtorek, 17 września 2013
Rozdział XXX
Wstałam rano, przygotowałam się do pracy i czekałam na Pabla. Zapukał do drzwi koło ósmej i poszliśmy razem do studia. Przed studiem widziałam kilku nowych uczniów którzy byli co najmniej zdziwieni moim widokiem gdy szłam z Pablem. Słyszałam jakieś szepty w stylu: "To chyba dziewczyna dyrektora" albo " To ta o której nam opowiadali ,że dojdzie jako nauczycielka." Nie było to miłe lecz jeszcze gorsze było zobaczenie Ludmiły kłócącej się z Natalią. Musieliśmy od razu zareagować. Ludmiła jak to ona zaczęła krzyczeć i obwiniać cały świat ,a zwłaszcza mnie. Natalia natomiast bardzo się ucieszyła z naszego widoku, w ramach podziękowania za wybawienie jej przytuliła mnie mówiąc: "Jak dobrze ,że wróciłaś Angie! " I pobiegła do budynku. Oczywiście naokoło nas zebrała się gromada nowych osób. Ludmiła zaczęła na mnie krzyczeć i wykrzykiwać moje imię mówiąc coś na nieprzyjemnego na mój temat. Teraz już wszyscy wiedzą kim jestem. Szczerze mówiąc jestem bardzo zdziwiona zachowaniem Ludmiły i przerażeniem Natalii... Zaczynam się obawiać o relacje między Ludmiłą ,a innymi uczniami. Będę musiała porozmawiać o tym z resztą nauczycieli bo moim zdaniem to co ona wyprawia jest nie na miejscu. Weszliśmy do środka budynku. Dawno mnie tu nie było... Tęskniłam za tym i za uczniami. Przy wejściu spotkaliśmy Thomasa i Leona. Jak zwykle kłócili się o coś. Przywitali mnie bardzo uprzejmie to było bardzo miłe. Spytali się od razu czy Violetta o tym wie ,że tu jestem. Niestety, zapomniałam jej o wszystkim powiedzieć im szybciej się jej pokażę tym lepiej. Pablo i chłopcy chyba wyczuli całą sytuację bo pozwolili mi odejść bez słowa. Szukałam Violetty przez dłuższy czas znalazłam ją w sali tanecznej gdzie rozmawiała z Francescą, Camilą i Natalią. Była zadowolona z mojego widoku ponieważ od razu podbiegła się przywitać.
- Tak bardzo tęskniłam. - Szepnęła mi do ucha.
- Ja też, ja też. - Powiedziałam na głos.
- Wróciłaś już na stałe do studia?
Odpowiedziałam kiwając głową. Po czym przywitałam się z resztą dziewcząt. Smucił mnie widok Natalii czułam ,że nie wiem wszystkiego. Zanim wyszłam jeszcze poprosiłam ją ,żeby do mnie podeszła i wyszłyśmy razem.
- Natalia ja wiem ,że coś się dzieje. Tylko nie wiem co. Nie mów mi o tym teraz zbyt poważny i delikatny temat ,aby rozmawiać tutaj. Później porozmawiamy same.
- Dziękuję ,że jesteś. - Powiedziała przytulając mnie.
- Natalia. Możesz zawsze liczyć na mnie i innych nauczycieli. Leć już do dziewczyn. - Powiedziałam uśmiechając się.
To wszystko najwyraźniej widział Pablo bo ze zdziwieniem pytał co o było. Nie wiedziałam co odpowiedzieć w końcu sama tego nie wiedziałam. Odpowiedziałam więc jedynie:
" Nie wiem ,ale Natalia chce ,żebym jej pomogła. " Objął mnie i poszliśmy dalej ostatnim z przystanków był pokój nauczycielski, już przy drzwiach słyszeliśmy ,że Gregorio z kimś rozmawia jak się okazało była to Ludmiła. Gdy weszliśmy od razu umilkli, coś ukrywają. Tylko jak wyciągnąć informacje co? Po chwili patrzenia na nas ona wyszła z pokoju dumnie machając włosami ,a Gregorio jak zwykle sarkastycznie wymawiał moje imię.
- Tak bardzo tęskniłam. - Szepnęła mi do ucha.
- Ja też, ja też. - Powiedziałam na głos.
- Wróciłaś już na stałe do studia?
Odpowiedziałam kiwając głową. Po czym przywitałam się z resztą dziewcząt. Smucił mnie widok Natalii czułam ,że nie wiem wszystkiego. Zanim wyszłam jeszcze poprosiłam ją ,żeby do mnie podeszła i wyszłyśmy razem.
- Natalia ja wiem ,że coś się dzieje. Tylko nie wiem co. Nie mów mi o tym teraz zbyt poważny i delikatny temat ,aby rozmawiać tutaj. Później porozmawiamy same.
- Dziękuję ,że jesteś. - Powiedziała przytulając mnie.
- Natalia. Możesz zawsze liczyć na mnie i innych nauczycieli. Leć już do dziewczyn. - Powiedziałam uśmiechając się.
To wszystko najwyraźniej widział Pablo bo ze zdziwieniem pytał co o było. Nie wiedziałam co odpowiedzieć w końcu sama tego nie wiedziałam. Odpowiedziałam więc jedynie:
" Nie wiem ,ale Natalia chce ,żebym jej pomogła. " Objął mnie i poszliśmy dalej ostatnim z przystanków był pokój nauczycielski, już przy drzwiach słyszeliśmy ,że Gregorio z kimś rozmawia jak się okazało była to Ludmiła. Gdy weszliśmy od razu umilkli, coś ukrywają. Tylko jak wyciągnąć informacje co? Po chwili patrzenia na nas ona wyszła z pokoju dumnie machając włosami ,a Gregorio jak zwykle sarkastycznie wymawiał moje imię.
Rozdział XXIX
Rano wstałam dopiero gdy do drzwi zadzwonił Pablo. Nie czułam się najlepiej więc z trudem powlekłam się ,aby otworzyć mu drzwi.
- Oj, Angie co się dzieje?
- Źle się czuję. Boli mnie głowa.
- No właśnie widzę. Idź się położyć za raz zaparzę Ci herbaty.
Nic nie mówię nie mam siły. Po prostu idę do łóżka. Po paru minutach słyszę:
- Dobrze, zrobiłem Ci śniadanie i zaparzyłem herbaty. Leż sobie ,a ja idę do studia jak będę wracał to przyjdę sprawdzić jak się czujesz.
Podszedł pocałował mnie w czoło po czym wyszedł. A ja poszłam spać. Obudziłam się dopiero wieczorem ,gdy do pokoju wszedł Pablo.
- Jak było? - Zapytałam zaspana.
- Dobrze.... ,a dokładnie był to tak:
" Od razu gdy wyszedłem z bloku natknąłem się na Jade. Nie wiem co tu robiła ,ale to chyba nic dobrego. W każdym razie nie przejmując się nią zbytnio ,a za razem uważając na to co robi poszedłem do studia. Do naszej kadry dołączył dzisiaj nowy nauczyciel tańca. Będzie on na zmianę z Gregoriem prowadził lekcje tańca. Szedłem korytarzem mijając wielu nowych uczniów. Niektórym musiałem odpowiadać na pytanie bo nie byli jeszcze do końca zorientowani co gdzie jest. Spotkałem dzisiaj również Violettę. Rozmawiała z Camilą i Francescą. Gdy mnie zobaczyła od razu podeszła pytając:
- Pablo gdzie jest Angie, czemu się do mnie nie odzywa? Błagam powiedz. Wiem ,że wiesz co z nią się dzieje.
- Angie za parę dni wróci do studia. Na razie dzisiaj bolała ją głowa. Przekażę jej żeby do Ciebie zadzwoniła.
- Dziękuję. - Odpowiedziała ciepło.
Widziałem Rafę i też się o Ciebie pytał. Jak zwykle chciał Cię wyciągnąć na kawę. Wszyscy za Tobą tęsknią. Uczniowie na zajęciach pytali się o Ciebie odpowiedziałem tylko ,że pojawisz się za parę dni. Po zajęciach rozmawiałem trochę z Antoniem on również się o Ciebie pytał. Po wszystkim przyszedłem prosto tutaj do Ciebie."
Nie odpowiedziałam nic, uśmiechnęłam się siadając na łóżku. Milczałam dalej.
- Jak się czujesz? - Spytał nie śmiało Pablo.
- Dobrze, dobrze już lepiej... Pójdę już jutro do studio z Tobą. Czas wracać do pracy. - Uśmiechnęłam się.
- Dobrze ,a odpisywałaś ojcu?
- Nie... nie....
- Dobrze... Ja już Cię nie męczę. Daj znak życie Violi ,a ja idę. Do jutra kochana. Przyjdę rano po Ciebie.
- Dobrze zadzwonię do niej i też idę się położyć.
poniedziałek, 16 września 2013
Rozdział XXVIII
Wstałam rano i nic nikomu nie mówiąc zeszłam na dół z walizkami. German chyba musiał wyjaśnić z wszystkimi tę całą sprawę poprzedniego dnia bo zdawali się wykazywać zrozumienie dla zaistniałej sytuacji. Możliwe ,że sądzą ,że to już koniec dla mojego związku z Germanem i sądzą ,że już nie wrócę ponieważ ich pożegnanie było strasznie łzawe. A może to kolejna z głupich gier Germana? Nie wiem i bardzo prawdopodobne ,że już się nie dowiem. W końcu pożegnałam się z Germanem zaledwie niewinnym uściskiem. Szkoda ,że po tym jak blisko byliśmy stać nas tylko na zwykłe "Cześć." Nie obwiniam go za to po po części to moja decyzja. Wyszłam i idę prosto do domu trzeba zająć się w końcu życiem na poważnie. Gdzieś w połowie drogi widzę Pabla idzie w moją stronę. Teraz nie ucieknę, poczekam na niego i porozmawiam. On podchodzi i całuje mnie w czoło.
- Skąd ten gest? Podobno masz mnie już dosyć. - Mówię zadowolona z tego co zrobił ,a za razem sfrustrowana.
- Angie... Sądzę ,że nie potrafimy żyć nie biorąc wspólnego udziału w życiu nas dwojga. - Mówi dumnie i stanowczo.
- Wiem, szkoda ,że tak późno to zauważyłeś.
- Tak mi też przykro ,ale mam nadzieję ,że jesteśmy jeszcze w stanie zmienić to wszystko. - Mówi wyciągając rękę w moją stronę. Doskonale rozumiem to ,że chce się ze mną pogodzić w trochę bardziej miły dla mnie sposób niż zwykłe: "Przepraszam." Może to i lepiej? Nie mam więcej siły się już kłócić. Podaję mu rękę po czym on pyta zdziwiony:
- Gdzie się wybierasz z bagażami? Wiesz ,że dziś rozpoczęcie roku w studiu tak? - Na śmierć zapomniałam. Pablo chyba to wyczuł bo powiedział:
- Dobrze to ja odprowadzę Cię teraz do domu... Wpadnę później ,a Antoniowi powiem ,że dołączysz do nas za kilka dni dołączysz do nas. Teraz przemyśl wszystko i uspokój trochę tę sprawę.
Nie mówię nic, po prostu kiwam głową teraz już idziemy razem do mojego domu. Pablo wnosi moje walizki, przytula mnie po czym wychodzi idąc do studio. Co tu teraz robić. Przede wszystkim muszę chyba odkurzyć dom. W końcu dawno mnie tu nie było. Teraz przypomina mi się ważna rzecz o której mówiła mi siostra... List od ojca. Pójdę sprawdzić. Siostra miała rację ojciec napisał. Jestem taka szczęśliwa. Skoro mnie już zobaczył nie chce znowu zrywać kontaktu! To takie piękne. W liście pisze ,że chce się ze mną spotkać jak najszybciej ,że chce mnie od nowa poznać. Co mu odpisać? Odpisywać w ogóle czy może zadzwonić i się umówić... Najlepiej poczekać na Pabla.
Pablo przyszedł późno od razu przywitałam go z uśmiechem na ustach i wręczyłam list.
- I co sądzisz?
- Chyba dobrze. Chcesz wiedzieć co studio, co z Twoim późniejszym zaczęciem pracy?
- Tak... Przepraszam ,ale tak się cieszę ,że ojciec napisał!
- Nie przepraszaj tylko się skup! - Powiedział uśmiechnięty Pablo kładąc mi rękę na ramieniu. Odpowiedziałam jedynie uśmiechem.
- W studio trochę się zmieniło z resztą zobaczysz sama jak wrócisz. Nowi uczniowie bardzo mili i gotowi do nauki. Z resztą wszyscy gotowi i tylko czekają aż będą mogli Cię poznać.
- Miło.... Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję. Już późno ja lecę. Do jutra. - Powiedział po czym pocałował mnie w policzek i wyszedł.
- Skąd ten gest? Podobno masz mnie już dosyć. - Mówię zadowolona z tego co zrobił ,a za razem sfrustrowana.
- Angie... Sądzę ,że nie potrafimy żyć nie biorąc wspólnego udziału w życiu nas dwojga. - Mówi dumnie i stanowczo.
- Wiem, szkoda ,że tak późno to zauważyłeś.
- Tak mi też przykro ,ale mam nadzieję ,że jesteśmy jeszcze w stanie zmienić to wszystko. - Mówi wyciągając rękę w moją stronę. Doskonale rozumiem to ,że chce się ze mną pogodzić w trochę bardziej miły dla mnie sposób niż zwykłe: "Przepraszam." Może to i lepiej? Nie mam więcej siły się już kłócić. Podaję mu rękę po czym on pyta zdziwiony:
- Gdzie się wybierasz z bagażami? Wiesz ,że dziś rozpoczęcie roku w studiu tak? - Na śmierć zapomniałam. Pablo chyba to wyczuł bo powiedział:
- Dobrze to ja odprowadzę Cię teraz do domu... Wpadnę później ,a Antoniowi powiem ,że dołączysz do nas za kilka dni dołączysz do nas. Teraz przemyśl wszystko i uspokój trochę tę sprawę.
Nie mówię nic, po prostu kiwam głową teraz już idziemy razem do mojego domu. Pablo wnosi moje walizki, przytula mnie po czym wychodzi idąc do studio. Co tu teraz robić. Przede wszystkim muszę chyba odkurzyć dom. W końcu dawno mnie tu nie było. Teraz przypomina mi się ważna rzecz o której mówiła mi siostra... List od ojca. Pójdę sprawdzić. Siostra miała rację ojciec napisał. Jestem taka szczęśliwa. Skoro mnie już zobaczył nie chce znowu zrywać kontaktu! To takie piękne. W liście pisze ,że chce się ze mną spotkać jak najszybciej ,że chce mnie od nowa poznać. Co mu odpisać? Odpisywać w ogóle czy może zadzwonić i się umówić... Najlepiej poczekać na Pabla.
Pablo przyszedł późno od razu przywitałam go z uśmiechem na ustach i wręczyłam list.
- I co sądzisz?
- Chyba dobrze. Chcesz wiedzieć co studio, co z Twoim późniejszym zaczęciem pracy?
- Tak... Przepraszam ,ale tak się cieszę ,że ojciec napisał!
- Nie przepraszaj tylko się skup! - Powiedział uśmiechnięty Pablo kładąc mi rękę na ramieniu. Odpowiedziałam jedynie uśmiechem.
- W studio trochę się zmieniło z resztą zobaczysz sama jak wrócisz. Nowi uczniowie bardzo mili i gotowi do nauki. Z resztą wszyscy gotowi i tylko czekają aż będą mogli Cię poznać.
- Miło.... Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję. Już późno ja lecę. Do jutra. - Powiedział po czym pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Rozdział XXVII
Gdy przyszłam do pokoju byłam załamana. I na myśl nasuwało mi się pytanie: Czy ,aby na pewno dobrze robię? Nie zdążyłam spakować nawet połowy rzeczy gdy usłyszałam pukanie do drzwi i głos który mówił:
- Mogę wejść? - Był to German.
"O nie!" - Pomyślałam. Mimo ,że wiedziałam ,że to niczego już nie zmieni i tak miałam taką nadzieję ,że jednak wszystko wyjaśnimy.
- Tak.... Wejdź. - Powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Mogła byś to jakoś wszystko wyjaśnić? Wytłumaczyć się?
- German... Ja mam co kol wiek wyjaśniać? To chyba Ty powinieneś wreszcie wytłumaczyć mi wszystko. Błagam przestań mnie obarczać winą i robić ze mnie największego kłamcę. - Powiedziałam spokojnie ,ale nie patrząc mu w oczy.
- Angie, to Ty powinnaś mi wszystko wyjaśnić. Czemu dzisiaj przyszłaś do Pabla, czemu na nic nie patrzyłaś? Wiesz ,że mogłaś zginąć...
- Dowiedziałam się ,że poszedłeś do Pabla wyjaśniać pewne sprawy o których ja powiedzieć Ci nie chciałam. German, wiem o tym dobrze i nie ma potrzeby abyś mi to wszystko uświadamiał.
- Poszedłem do Pabla właśnie ,żeby może on wyjaśnił mi Twoje zachowanie! To ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatni! - Wykrzyczał.
- Proszę przestań na mnie krzyczeć! - Powiedziałam szlochając.
- Tak. Masz rację nie powinienem.
- Widzisz i to jest właśnie mój błąd. Ranisz mnie przepraszasz ja wybaczam i Ty znowu mnie ranisz. Muszę od tego odpocząć wybacz. Na parę dni pojadę do siebie ,a jak później będziesz chciał mnie widzieć to wrócę. Nie nalegam w każdym razie. I proszę o to samo.
- Dobrze... Chcesz czegoś do picia to Ci przyniosę?
- Nie, nie dziękuję. I dziękuję za zrozumienie z Twojej strony. - Uśmiechnęłam się.
Wyszedł... Chyba mimo wszystko poczuł się dotknięty moimi słowami. No trudno może ten czas bez siebie dobrze nam zrobi? Może staniemy się bardziej tolerancyjni wobec siebie? Tego jeszcze nie wiem ,ale mam nadzieję ,że za parę dni będę już to wiedziała. Jestem bardzo ciekawa jak German przekaże to reszcie domowników. Czy może każe mi odejść niezauważalnie? Nie wiem. Po nim można się spodziewać dosłownie wszystkiego. Jak on jej tego nie powie zrobię to ja. Nie uważam za stosowne żyć w dalszym kłamstwie.
Nadeszła kolacja. German milczał niby starałam się dawać mu jakieś znaki pokazujące ,że to jest odpowiedni moment. Wiedział dobrze o co mi chodzi jednak nie powiedział nic nikomu. Po kolacji podeszłam do niego zdenerwowana:
- Tego też jej nie powiesz? Znowu mam ją okłamywać? - Powiedziałam z nadzieją na sensowną odpowiedź. Milczy. Po schodach zeszła Violetta.:
- Angie o czym Ty mówisz. - Mówi lekko zdenerwowana. Ja natomiast rzucam nerwowe spojrzenie na Germana. W końcu chcę jej o tym powiedzieć ,ale nie w taki sposób!
- Tato? - Powtarza co raz bardziej zaniepokojona.
- Angie wyjeżdża. - Odpowiada wzdychając.
- Ale jak to? - Mówi niedowierzająco Viola.
- Violu to skomplikowane. Idę po prostu na pewien czas do swojego domu ,ale obiecuję ,że wrócę. Przepraszam ,ale teraz pójdę już się położyć.
- Mogę wejść? - Był to German.
"O nie!" - Pomyślałam. Mimo ,że wiedziałam ,że to niczego już nie zmieni i tak miałam taką nadzieję ,że jednak wszystko wyjaśnimy.
- Tak.... Wejdź. - Powiedziałam czując jak łzy napływają mi do oczu.
- Mogła byś to jakoś wszystko wyjaśnić? Wytłumaczyć się?
- German... Ja mam co kol wiek wyjaśniać? To chyba Ty powinieneś wreszcie wytłumaczyć mi wszystko. Błagam przestań mnie obarczać winą i robić ze mnie największego kłamcę. - Powiedziałam spokojnie ,ale nie patrząc mu w oczy.
- Angie, to Ty powinnaś mi wszystko wyjaśnić. Czemu dzisiaj przyszłaś do Pabla, czemu na nic nie patrzyłaś? Wiesz ,że mogłaś zginąć...
- Dowiedziałam się ,że poszedłeś do Pabla wyjaśniać pewne sprawy o których ja powiedzieć Ci nie chciałam. German, wiem o tym dobrze i nie ma potrzeby abyś mi to wszystko uświadamiał.
- Poszedłem do Pabla właśnie ,żeby może on wyjaśnił mi Twoje zachowanie! To ja zawsze dowiaduję się o wszystkim ostatni! - Wykrzyczał.
- Proszę przestań na mnie krzyczeć! - Powiedziałam szlochając.
- Tak. Masz rację nie powinienem.
- Widzisz i to jest właśnie mój błąd. Ranisz mnie przepraszasz ja wybaczam i Ty znowu mnie ranisz. Muszę od tego odpocząć wybacz. Na parę dni pojadę do siebie ,a jak później będziesz chciał mnie widzieć to wrócę. Nie nalegam w każdym razie. I proszę o to samo.
- Dobrze... Chcesz czegoś do picia to Ci przyniosę?
- Nie, nie dziękuję. I dziękuję za zrozumienie z Twojej strony. - Uśmiechnęłam się.
Wyszedł... Chyba mimo wszystko poczuł się dotknięty moimi słowami. No trudno może ten czas bez siebie dobrze nam zrobi? Może staniemy się bardziej tolerancyjni wobec siebie? Tego jeszcze nie wiem ,ale mam nadzieję ,że za parę dni będę już to wiedziała. Jestem bardzo ciekawa jak German przekaże to reszcie domowników. Czy może każe mi odejść niezauważalnie? Nie wiem. Po nim można się spodziewać dosłownie wszystkiego. Jak on jej tego nie powie zrobię to ja. Nie uważam za stosowne żyć w dalszym kłamstwie.
Nadeszła kolacja. German milczał niby starałam się dawać mu jakieś znaki pokazujące ,że to jest odpowiedni moment. Wiedział dobrze o co mi chodzi jednak nie powiedział nic nikomu. Po kolacji podeszłam do niego zdenerwowana:
- Tego też jej nie powiesz? Znowu mam ją okłamywać? - Powiedziałam z nadzieją na sensowną odpowiedź. Milczy. Po schodach zeszła Violetta.:
- Angie o czym Ty mówisz. - Mówi lekko zdenerwowana. Ja natomiast rzucam nerwowe spojrzenie na Germana. W końcu chcę jej o tym powiedzieć ,ale nie w taki sposób!
- Tato? - Powtarza co raz bardziej zaniepokojona.
- Angie wyjeżdża. - Odpowiada wzdychając.
- Ale jak to? - Mówi niedowierzająco Viola.
- Violu to skomplikowane. Idę po prostu na pewien czas do swojego domu ,ale obiecuję ,że wrócę. Przepraszam ,ale teraz pójdę już się położyć.
Rozdział XXVI
Jest ranek, nawet nie wiem co robić. Do studio dopiero jutro, nie mam z kim porozmawiać i ogólnie nie jest zbyt dobrze. Na szczęście wszyscy myślą ,że jeszcze śpię ,ale niestety już są w kuchni. Słychać ich aż tu. No i może dobrze. Nie mam teraz ochoty na poważną rozmowę z Germanem. Szkoda dnia. Czas zejść na dół bo przecież nie zamierzam ukrywać się cały dzień w pokoju. Zeszłam na dół, do stołu już prawie nakryte, jest jednak o jeden talerz mniej niż zazwyczaj. Rozglądam się po domownikach... Po dłuższym namyśle pytam:
- Gdzie jest German? - Pytam zaniepokojona.
- Niech panienka siada... Pan German poszedł coś załatwić. - Odpowiada Olga najwyraźniej nie zauważając mojej miny.
- Można wiedzieć gdzie i z kim?
- Nie jestem pewna ,ale chyba poszedł do Pabla.
Teraz nie odpowiadam już nic po prostu wybiegam z domu. Przecież on nie może się o niczym dowiedzieć. Tylko dla czego poszedł do Pabla? Pewnie myśli ,że on odpowie mu na pytania na które ja nie mam ochoty odpowiadać. Biegnę do domu Pabla łzy same zapełniają mi oczy ,a cały obraz świata zaczyna się rozmazywać. Do domu Pabla już nie daleko jeszcze tylko przejście. Zaczynam ocierać łzy rękawem swetra. Na przejściu oczywiście na nic nie patrzę, biegnę przed siebie. Pablo i German rozmawiają, widzą mnie. Ja przybiegam ,a łzy kręcą mi się w oczach.
- Angie to co zrobiłaś było niebezpieczne! A gdyby nie wyhamował? - Powiedział najwyraźniej podirytowany moim zachowaniem German.
- Nie ważne. Czemu to robisz?
- Angie... Muszę zgodzić się z Germanem, to co zrobiłaś było nierozsądne.
- Dlaczego przyszłaś? - Mówi zdenerwowany German.
- Co ja tu robię? Nie ważne. - Odpowiadam zrezygnowana.
Łzy spływają mi po twarzy ,a ja odchodzę w bliżej nieznaną mi stronę miasta. German biegnie za mną.
- Stój, zaczekaj co robisz?
- Proszę Cię zostaw mnie chcę zostać sama.
Odchodzi... Poszedł... Moja zachowanie jest nie normalne. Kocham go i nie chcę go stracić, podobnie jak Pabla co robić kiedy German decyduje za mnie to bardzo przykre. Ostatnio zbyt wiele dzieje się w moim życiu. Chyba muszę na jakiś czas oddalić się od Germana. Tak to dobry pomysł. Do domu wracam sama szczęśliwa bo wreszcie było trochę czasu na przemyślenia ,a za razem smutna bo muszę powiedzieć Germanowi o mojej decyzji. Kocham go i nie chcę go ranić tak jak o robi to mi ,ale musi zrozumieć co czuję. Wróciłam na dole nie ma nikogo. Najwyraźniej chodź raz każdy ma własne sprawy, lepsze niż próba odgadnięcia co mi jest. Wchodzę do biura Germana jest w nim Ramallo ,ale szczerze nie przeszkadza mi to. Widząc mnie oboje milkną. "To aż tak tajne ,że nie mogę tego słyszeć?" - Myślę, nie chcę jednak od nowa wzniecać kłótni pomiędzy nami. Podchodzę więc tylko do biurka. Ramallo gwałtownie się odsuwa widząc mnie zdenerwowaną.
- German... To wszystko co się dzieje i to co mi robisz mnie po prostu przerasta... Chcę chodź na parę dni zostać sama... więc chociaż na tyle potrzebuję wrócić do domu jutro rano już mnie nie będzie.
- Angie... Posłuchaj to nie jest dobry pomysł. Kochanie złość do niczego nie prowadzi. - Dotyka mnie w policzek ,a ja niedowierzająco kręcę głową, odwracam się i wychodzę.
- Gdzie jest German? - Pytam zaniepokojona.
- Niech panienka siada... Pan German poszedł coś załatwić. - Odpowiada Olga najwyraźniej nie zauważając mojej miny.
- Można wiedzieć gdzie i z kim?
- Nie jestem pewna ,ale chyba poszedł do Pabla.
Teraz nie odpowiadam już nic po prostu wybiegam z domu. Przecież on nie może się o niczym dowiedzieć. Tylko dla czego poszedł do Pabla? Pewnie myśli ,że on odpowie mu na pytania na które ja nie mam ochoty odpowiadać. Biegnę do domu Pabla łzy same zapełniają mi oczy ,a cały obraz świata zaczyna się rozmazywać. Do domu Pabla już nie daleko jeszcze tylko przejście. Zaczynam ocierać łzy rękawem swetra. Na przejściu oczywiście na nic nie patrzę, biegnę przed siebie. Pablo i German rozmawiają, widzą mnie. Ja przybiegam ,a łzy kręcą mi się w oczach.
- Angie to co zrobiłaś było niebezpieczne! A gdyby nie wyhamował? - Powiedział najwyraźniej podirytowany moim zachowaniem German.
- Nie ważne. Czemu to robisz?
- Angie... Muszę zgodzić się z Germanem, to co zrobiłaś było nierozsądne.
- Dlaczego przyszłaś? - Mówi zdenerwowany German.
- Co ja tu robię? Nie ważne. - Odpowiadam zrezygnowana.
Łzy spływają mi po twarzy ,a ja odchodzę w bliżej nieznaną mi stronę miasta. German biegnie za mną.
- Stój, zaczekaj co robisz?
- Proszę Cię zostaw mnie chcę zostać sama.
Odchodzi... Poszedł... Moja zachowanie jest nie normalne. Kocham go i nie chcę go stracić, podobnie jak Pabla co robić kiedy German decyduje za mnie to bardzo przykre. Ostatnio zbyt wiele dzieje się w moim życiu. Chyba muszę na jakiś czas oddalić się od Germana. Tak to dobry pomysł. Do domu wracam sama szczęśliwa bo wreszcie było trochę czasu na przemyślenia ,a za razem smutna bo muszę powiedzieć Germanowi o mojej decyzji. Kocham go i nie chcę go ranić tak jak o robi to mi ,ale musi zrozumieć co czuję. Wróciłam na dole nie ma nikogo. Najwyraźniej chodź raz każdy ma własne sprawy, lepsze niż próba odgadnięcia co mi jest. Wchodzę do biura Germana jest w nim Ramallo ,ale szczerze nie przeszkadza mi to. Widząc mnie oboje milkną. "To aż tak tajne ,że nie mogę tego słyszeć?" - Myślę, nie chcę jednak od nowa wzniecać kłótni pomiędzy nami. Podchodzę więc tylko do biurka. Ramallo gwałtownie się odsuwa widząc mnie zdenerwowaną.
- German... To wszystko co się dzieje i to co mi robisz mnie po prostu przerasta... Chcę chodź na parę dni zostać sama... więc chociaż na tyle potrzebuję wrócić do domu jutro rano już mnie nie będzie.
- Angie... Posłuchaj to nie jest dobry pomysł. Kochanie złość do niczego nie prowadzi. - Dotyka mnie w policzek ,a ja niedowierzająco kręcę głową, odwracam się i wychodzę.
niedziela, 15 września 2013
Rozdział XXV
Podczas kolacji nikt się nie odzywał. Wszyscy milczeli co jakiś czas spoglądając po sobie i na mnie. Jedynie ja siedziałam z głową zawieszoną nad talerzem. Włosy zakrywały mi całą twarz, widziałam jednak ich spojrzenia. Nie miałam zamiaru płakać ,ale tak tęskniłam po stracie Pabla. To takie przykre najlepszy przyjaciel odchodzi. Nie mam potrzeby tłumaczyć Germanowi tego wszystkiego bo i tak wiem ,że on nie zrozumie. Mimo ,że nic nie wie próbuje mnie jakoś podnieść na duchu. Łapie mnie za rękę, podnoszę głowę i uśmiecham się na chwilę. Uśmiech szybko niknie ,a ja znowu patrzę w talerz. Od stołu odchodzę grzecznie dziękując Oldze, prosto do pokoju. Nie wiem jak długo zostawią mnie samą ,ale powinni się nauczyć ,że niektórymi sprawami dzielić się nie chcę. Co tu teraz robić? Nie wiem. Najlepszym rozwiązaniem będzie przejście się po parku. Schodzę na dół, jak zwykle wszyscy w salonie widząc mnie unoszą oczy z zaciekawieniem. German staje najbliżej z pytającymi oczami widząc mnie z torebką.
- Wychodzę. - Oznajmiam stanowczo.
- Jeżeli o czymś chcesz z kimś porozmawiać to powiedz.
- Nie, przepraszam ,ale nie. - Łza ścieka mi po policzku.
- Angie, tylko błagam Cię nie zrób nic głupiego. Błagam.
- Dobrze... - Odpowiedziałam a on pocałował mnie w policzek.
Wychodzę z domu. Łzy leją się po twarzy, dobrze jest ciemno nikt nie zauważy. Piękny park nocą ,a ja sama. Siadam na ławce. Płaczę. Oczywiście pojawia się Jade pewnie przyszła mnie dobić z tym wszystkim. Nie mam siły z nią gadać. Ciekawe czego chce.
- Witaj, Angie. Czemuż taka zmartwiona, German zostawił Cię samą?
- Nadal obwiniasz mnie za to wszystko?
- Owszem moja droga. To Ty mi go odebrałaś.
- Zostaw mnie. Proszę. - Krzyczę zapłakana. Nie chodzi tu już o tę chorą miłość tylko chcę zostać sama.
- Biedna... Wiedziałam ,że będziesz błagać mnie jeszcze o przebaczenie.
- Zadowolona, naprawdę? Cieszysz się bo cierpię. Zostaw mnie.
- Zobaczymy się jeszcze moja droga.
Nie słucham już. Odchodzę płacząc. Teraz to już nie wiem czemu płaczę. Czy to po rozmowie z Jade czy po stracie Pabla. I choćbym chciała przestać nie potrafię. Czas wracać do domu. Wchodzę do środka, staję w przedsionku. Na szczęście nie ma już nikogo w salonie oprócz Violetty piszącej nowy utwór.
- Cześć - Mówię niepewnie.
Violetta kiwa głową na ten sam znak i wraca do czytania słów z kartki. Ja natomiast zdejmuję płaszcz i idę do pokoju. German najwyraźniej jest w biurze. Lepiej jeżeli pójdę powiedzieć ,że wróciłam. Zostawiam więc płaszcz i torebkę na łóżku, idę w stronę biura Germana. Wyraźnie słychać ,że rozmawia z kimś przez telefon. Wchodzę więc po cichu do środka. Oznajmiam ,że jestem szepcząc tak ,że ledwo mnie słuchać. On jednak to zauważa i kiwa głową na znak zgody. Idę więc do pokoju. Patrzę jeszcze ostatni raz na telefon czy Pablo nie dzwonił po czym idę spać.
- Wychodzę. - Oznajmiam stanowczo.
- Jeżeli o czymś chcesz z kimś porozmawiać to powiedz.
- Nie, przepraszam ,ale nie. - Łza ścieka mi po policzku.
- Angie, tylko błagam Cię nie zrób nic głupiego. Błagam.
- Dobrze... - Odpowiedziałam a on pocałował mnie w policzek.
Wychodzę z domu. Łzy leją się po twarzy, dobrze jest ciemno nikt nie zauważy. Piękny park nocą ,a ja sama. Siadam na ławce. Płaczę. Oczywiście pojawia się Jade pewnie przyszła mnie dobić z tym wszystkim. Nie mam siły z nią gadać. Ciekawe czego chce.
- Witaj, Angie. Czemuż taka zmartwiona, German zostawił Cię samą?
- Nadal obwiniasz mnie za to wszystko?
- Owszem moja droga. To Ty mi go odebrałaś.
- Zostaw mnie. Proszę. - Krzyczę zapłakana. Nie chodzi tu już o tę chorą miłość tylko chcę zostać sama.
- Biedna... Wiedziałam ,że będziesz błagać mnie jeszcze o przebaczenie.
- Zadowolona, naprawdę? Cieszysz się bo cierpię. Zostaw mnie.
- Zobaczymy się jeszcze moja droga.
Nie słucham już. Odchodzę płacząc. Teraz to już nie wiem czemu płaczę. Czy to po rozmowie z Jade czy po stracie Pabla. I choćbym chciała przestać nie potrafię. Czas wracać do domu. Wchodzę do środka, staję w przedsionku. Na szczęście nie ma już nikogo w salonie oprócz Violetty piszącej nowy utwór.
- Cześć - Mówię niepewnie.
Violetta kiwa głową na ten sam znak i wraca do czytania słów z kartki. Ja natomiast zdejmuję płaszcz i idę do pokoju. German najwyraźniej jest w biurze. Lepiej jeżeli pójdę powiedzieć ,że wróciłam. Zostawiam więc płaszcz i torebkę na łóżku, idę w stronę biura Germana. Wyraźnie słychać ,że rozmawia z kimś przez telefon. Wchodzę więc po cichu do środka. Oznajmiam ,że jestem szepcząc tak ,że ledwo mnie słuchać. On jednak to zauważa i kiwa głową na znak zgody. Idę więc do pokoju. Patrzę jeszcze ostatni raz na telefon czy Pablo nie dzwonił po czym idę spać.
Rozdział XXIV
Przyszedł czas powiedzieć Violettcie o jej dziadku. Serce wali jak oszalałe. Nie wiem jak ja to zrobię i co będzie później ,ale z kłamstwami koniec.
- Violu... Muszę Ci o czymś powiedzieć. - Usta drżą jak oszalałe. Ta niepewność w głosie ,a Violetta już chyba wie ,że szykuje się coś co całkowicie odmieni jej życie.
- Angie, spokojnie, usiądź bo zemdlejesz. - Śmieje się nie pewnie. Mi natomiast do śmiechu nie jest. Jednak siadam bo może mieć rację i uśmiecham się niepewnie.
- Chodzi o to ,że parę dni temu dowiedziałam się bardzo przykrej rzeczy. Mianowicie ,że moim ojcem ,a Twoim dziadkiem nie jest człowiek do którego przez tyle lat mówiłam: "Tato!" - I w tym momencie zaczęłam płakać. Viola podeszła i mnie przytuliła.
- Spokojnie. Nic takiego się nie stało to nie jest kłamstwo w końcu o tym nie wiedziałaś. - Uśmiechnęła się. Ja nadal płaczę nie wiem czemu ,ale chyba kolejna chwila słabości. Kolejna przykra chwila.
- Próbowałaś kontaktować się z prawdziwym ojcem i jego nową rodziną?
- Tak... Byłam u niego co ustaliłam to nie ważne bo chyba właśnie nie ustaliłam nic. Spotkałam się natomiast z siostrą i całkiem miła osoba. A w owej chwili czekam na list od ojca.
- To chyba dobrze?
- Tak...,ale szczerze myślałam ,że będziesz na mnie zła.
- Nie, przestań. - Uśmiechnęła się po czym dodała:
- Tata o tym wie?
- Tak, tak... Nie miał odwagi ,aby Ci o tym powiedzieć... bo wreszcie jego życie zaczyna się układać.
- Smutne, jaki z niego tchórz.
- Nie jest tchórzem zależy mu na mnie i na Tobie.
- Dobra ja się moja droga, zakochana Angie, kłócić nie będę. - Przytuliłam ją i wyszłam z uśmiechem na twarzy... Fajnie... Wszystko oprócz Pabla poszło po mojej myśli Pablo, Pablo, Pablo... Schodzę na dół, myśląc cały czas o nim. Nie nie jestem w nim zakochana po prostu zależy mi na nim. Nie zauważam nawet jak staję na wejściu do salonu. Łzy spływają mi po twarzy, tak jak wcześniej dotykam ręką policzka ocierając łzy. Patrzę się w ziemię myśląc: "O nie!" Podnoszę głowę, widzę Olgitę, Germana i Ramallo patrzących się na mnie. "Co tu teraz zrobić." - myślę, przecież nie uśmiechnę się i nie pójdę dalej. Oni wiedzą ,że coś jest nie tak. Nie wiem czy to dobry wybór ,ale obracam się szybko i biegnę po schodach prosto do swojego pokoju. Obecna myśl? Nie płakać. Przecież wiadomo ,że zaraz ktoś wejdzie spytać się czemu płakałam i dlaczego uciekłam. A może tym razem zostawią mnie w spokoju? Tak jak sądziłam nie ma mowy. Do pokoju właśnie wchodzi German ze standardowym pytaniem: "Co się dzieje?" Co odpowiedzieć? Co odpowiedzieć?
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecham się naiwnie myśląc ,że nie domyśli się ,że coś jest nie tak.
- Udam ,że Ci wierzę.
- To dobrze.
- Zejdziesz ze mną na kolację? - Uśmiecha się wysuwając rękę w moją stronę.
- Tak. - Odpowiadam, jednak niechętnie nie mam teraz ochoty na czułości.
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecham się naiwnie myśląc ,że nie domyśli się ,że coś jest nie tak.
- Udam ,że Ci wierzę.
- To dobrze.
- Zejdziesz ze mną na kolację? - Uśmiecha się wysuwając rękę w moją stronę.
- Tak. - Odpowiadam, jednak niechętnie nie mam teraz ochoty na czułości.
sobota, 14 września 2013
Rozdział XXIII
Gdy doszłam do parku po twarzy spływały mi łzy. Płakałam. Tak, nie powinnam w końcu ostatecznie to ja o wszystko zaniedbałam więc jego obwiniać nie mogę na pewno. Z resztą mimo iż to bardzo boli czas przyzwyczaić się do tego ,że nie zawsze w życiu dostajemy to czego chcemy. I to tyczy się również i mnie. Schowałam głowę w dłoniach i zaczęłam płakać. To już tak jest po prostu bezsilność. W tym momencie poczułam ,że ktoś trzyma mnie za ramie podniosłam oczy i ujrzałam Angelikę. Oh.. nie jeszcze jej tłumaczyć się ze wszystkiego co przed chwilą zaszło.
- Witaj córciu, co się dzieje?
- Nic... Taka chwila słabości.
- Widzę ,że coś się dzieje... Nie musisz mi o wszystkim mówić. Nie dziwię Ci się ,że jesteś na mnie zła za to wszystko co zrobiłam. Mogę Ci teraz tylko powiedzieć przepraszam.
Otarłam łzy z oczu szczerze wolę nie wiedzieć jak teraz wyglądam za pewne cała rozmazana.
- Fakt, faktem jestem za to zła, nie ukrywam. Jednak postanowiłam się spotkać z ojcem. Nie wiem co czuje po tej rozmowie jednak czekam na list od niego. Spotkałam się również z jego córką. Bardzo fajna kobieta. I sądzę ,że spotkanie z nią wiele mi dało, dla tego postanowiłam rozpocząć i zakończyć pewne etapy w moim życiu.
- Dobrze... Między nami zgoda?
- Tak ,ale teraz wybacz muszę jeszcze coś załatwić...
- Nie zamierzam Cię tu zatrzymywać ,ale mam prośbę odwiedź mnie co jakiś czas.
Czas powiedzieć o tym wszystkim Violettcie w końcu to jej rodzina. Pewnie ojciec o niej również pojęcia nie ma czas porozmawiać o tym z Germanem ,a później z nią. Ma prawo wiedzieć. Poszłam więc do domu. German siedział w salonie przeglądając jakieś papiery. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi podniósł oczy patrząc na mnie.
- Angie, co się stało?
Z początku nie wiedziałam o co mu chodzi ,ale po chwili przypomniałam sobie ,że rozmazałam sobie makijaż. Dotknęłam ręką do twarzy po czym zobaczyłam ślady czarnego tuszu. Przecież nie powiem mu ,że płakałam!
- Nic, z resztą nie ważne. Byłam dziś i spotkałam się z moją siostrą przyrodnią. Wiem już ,że ojciec planuje napisać do mnie list. Sądzę ,że zanim będzie mnie chciał odwiedzić musimy o wszystkim powiedzieć Violettcie.
- Angie, mam jej to powiedzieć teraz ,gdy na reszcie zaczynamy mieć dobry kontakt?
- Obiecaliśmy ,że nie będziemy kłamać ,a to co ona wie prawdą nie jest.
- Wiem....ale ja nie potrafię.
- Dobra. Ja jej powiem.
- Dziękuję.
Mi również powiedzieć Violi będzie ciężko zwłaszcza ,że sama to przeżywałam jednak mieliśmy skończyć te wszystkie kłamstwa. Z resztą przecież tak jak ja mam prawo wiedzieć kto jest moim ojcem ,ona ma prawo wiedzieć kto jest jej dziadkiem.
- Witaj córciu, co się dzieje?
- Nic... Taka chwila słabości.
- Widzę ,że coś się dzieje... Nie musisz mi o wszystkim mówić. Nie dziwię Ci się ,że jesteś na mnie zła za to wszystko co zrobiłam. Mogę Ci teraz tylko powiedzieć przepraszam.
Otarłam łzy z oczu szczerze wolę nie wiedzieć jak teraz wyglądam za pewne cała rozmazana.
- Fakt, faktem jestem za to zła, nie ukrywam. Jednak postanowiłam się spotkać z ojcem. Nie wiem co czuje po tej rozmowie jednak czekam na list od niego. Spotkałam się również z jego córką. Bardzo fajna kobieta. I sądzę ,że spotkanie z nią wiele mi dało, dla tego postanowiłam rozpocząć i zakończyć pewne etapy w moim życiu.
- Dobrze... Między nami zgoda?
- Tak ,ale teraz wybacz muszę jeszcze coś załatwić...
- Nie zamierzam Cię tu zatrzymywać ,ale mam prośbę odwiedź mnie co jakiś czas.
Czas powiedzieć o tym wszystkim Violettcie w końcu to jej rodzina. Pewnie ojciec o niej również pojęcia nie ma czas porozmawiać o tym z Germanem ,a później z nią. Ma prawo wiedzieć. Poszłam więc do domu. German siedział w salonie przeglądając jakieś papiery. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi podniósł oczy patrząc na mnie.
- Angie, co się stało?
Z początku nie wiedziałam o co mu chodzi ,ale po chwili przypomniałam sobie ,że rozmazałam sobie makijaż. Dotknęłam ręką do twarzy po czym zobaczyłam ślady czarnego tuszu. Przecież nie powiem mu ,że płakałam!
- Nic, z resztą nie ważne. Byłam dziś i spotkałam się z moją siostrą przyrodnią. Wiem już ,że ojciec planuje napisać do mnie list. Sądzę ,że zanim będzie mnie chciał odwiedzić musimy o wszystkim powiedzieć Violettcie.
- Angie, mam jej to powiedzieć teraz ,gdy na reszcie zaczynamy mieć dobry kontakt?
- Obiecaliśmy ,że nie będziemy kłamać ,a to co ona wie prawdą nie jest.
- Wiem....ale ja nie potrafię.
- Dobra. Ja jej powiem.
- Dziękuję.
Mi również powiedzieć Violi będzie ciężko zwłaszcza ,że sama to przeżywałam jednak mieliśmy skończyć te wszystkie kłamstwa. Z resztą przecież tak jak ja mam prawo wiedzieć kto jest moim ojcem ,ona ma prawo wiedzieć kto jest jej dziadkiem.
Rozdział XXII
Tak to prawda. Doradzam innym ,a sama nie potrafię zapanować nad swoim życiem. Chyba czas to zmienić. Chyba najlepiej zacząć od Germana... Liczę ,że będzie już tylko prościej. Gdy wróciłam do domu postanowiłam od razu zacząć. Im bardziej na szybko tym bardziej z serca i prawdziwiej.
- Musimy pogadać. - Powiedziałam stanowczo.
- Dobrze ,ale teraz, tutaj?
- Tak. W tej chwili. German nie wiem jak dla Ciebie i w to nie wnikam i nie żądam odpowiedzi ,ale z mojej strony wszystkie słowa kocham Cię nie były rzucone na wiatr i coś rzeczywiście znaczyły. Zrozum ja Cię kocham i chcę być szczęśliwa, nie chcę cierpieć. Jeżeli nie chcesz ze mną być zrozumiem tylko powiedz mi to prosto w oczy.
- Angie, skoro już mówimy tak szczerze to wszystkie moje słowa obrazy były tylko impulsem. Nie chciałem Cię stracić. Kocham Cię i nic tego nie zmieni. Jedyne co mogę powiedzieć tym razem z całą odpowiedzialnością za czyny i słowa oraz szczerością. Przepraszam.
- I co teraz będzie? Potrafisz odpowiedzieć?
- Angie, co będzie to będzie... ale uczuć już chyba nic nie zmieni. I tyle.
- Dobrze... Sądzę ,że masz rację. Przepraszam Cię teraz ,ale muszę iść porozmawiać z Violą.
- Stało się coś?
- Nie, nie ,ale Violetta próbowała mi coś doradzić i miała rację. - Poszłam więc do pokoju Violetty. Tak jak myślałam była obrażona.
- Cóż się stało ,że zaszczyciłaś mnie swoją obecnością? - Powiedziała wyraźnie nie zadowolona widząc mnie.
- Jeszcze coś chciałaś mi powiedzieć. Skoro nie chcesz rozmawiać to po prostu powiedz. Bo jak na razie nie zachowujesz się zbyt rozsądnie. Przyszłam Ci tylko powiedzieć ,że miałaś rację. Powiedziałam Twojemu tacie co myślę, czuję i sądzę. No i wychodzi na to ,że między nami zgoda ,ale skoro nie masz ochoty mnie tu widzieć to mówi się trudno. - Powiedziałam po czym udałam się w stronę drzwi.
- Przepraszam, Angie. Zostań. Nie wiem co mi się stało.
- Dobrze, już nic nie szkodzi.
- Nie Angie, przepraszam nie powinnam...,ale mów jak tam z tatą?
- Wychodzi na to ,że koniec kłótni ,ale jak będzie na prawdę tego nie wiem.
- Dobrze kochana, życzę powodzenia. Zostaniesz czy idziesz?
- Idę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. I muszę je załatwić teraz.
- Dobra, powodzenia. - Powiedziała po czym przytuliła mnie. Tak więc teraz czas na rozmowę z Pablo. Nie wiem czy będzie chciał mnie słuchać ,ale muszę się przyzwyczaić ,że nie zawsze wszystko musi iść po mojej myśli. Sądzę jednak ,że zawsze należy próbować. Tak jak obiecywałam poszłam do domu Pabla. Otworzył drzwi najwyraźniej zdziwiony moim widokiem.
- Pablo musimy porozmawiać.
- Angie, chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Właśnie ,że mamy.
- Angie, nie nie mamy.
- Nie chcesz rozmawiać to nie ,ale posłuchaj chociaż przez chwilę ,a później zniknę z Twojego życia. Chcę Ci powiedzieć ,że przepraszam za wszystkie krzywdy które Ci wyrządziłam. Wiem ,że wiele razy Cię zraniłam. W ostatnich dniach tak wiele się zdarzyło ,ale wiedziałam ,że na Ciebie zawsze mogę liczyć. Dziękuję i Przepraszam. - Powiedziałam po czym łza spłynęła mi po poliku. Nie chciałam ,aby Pablo widział ,że płaczę obróciłam się więc w drugą stronę i poszłam w kierunku parku.
- Przepraszam, Angie. Zostań. Nie wiem co mi się stało.
- Dobrze, już nic nie szkodzi.
- Nie Angie, przepraszam nie powinnam...,ale mów jak tam z tatą?
- Wychodzi na to ,że koniec kłótni ,ale jak będzie na prawdę tego nie wiem.
- Dobrze kochana, życzę powodzenia. Zostaniesz czy idziesz?
- Idę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. I muszę je załatwić teraz.
- Dobra, powodzenia. - Powiedziała po czym przytuliła mnie. Tak więc teraz czas na rozmowę z Pablo. Nie wiem czy będzie chciał mnie słuchać ,ale muszę się przyzwyczaić ,że nie zawsze wszystko musi iść po mojej myśli. Sądzę jednak ,że zawsze należy próbować. Tak jak obiecywałam poszłam do domu Pabla. Otworzył drzwi najwyraźniej zdziwiony moim widokiem.
- Pablo musimy porozmawiać.
- Angie, chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Właśnie ,że mamy.
- Angie, nie nie mamy.
- Nie chcesz rozmawiać to nie ,ale posłuchaj chociaż przez chwilę ,a później zniknę z Twojego życia. Chcę Ci powiedzieć ,że przepraszam za wszystkie krzywdy które Ci wyrządziłam. Wiem ,że wiele razy Cię zraniłam. W ostatnich dniach tak wiele się zdarzyło ,ale wiedziałam ,że na Ciebie zawsze mogę liczyć. Dziękuję i Przepraszam. - Powiedziałam po czym łza spłynęła mi po poliku. Nie chciałam ,aby Pablo widział ,że płaczę obróciłam się więc w drugą stronę i poszłam w kierunku parku.
czwartek, 12 września 2013
Rozdział XXI
Tego dnia na dworze było słonecznie obudziłam się w sumie późno jednak spotkać się z Emilią miałam dopiero później. Denerwowało mnie już to milczenie... Brak rozmowy z Germanem jednak nie zamierzałam jednak z nim rozmawiać. Po prostu... Nie chce być blisko mnie. Muszę to zrozumieć. To bardzo trudne. Zeszłam na śniadanie wszyscy już kończyli.
- Dzień dobry Pani Angie! - Usłyszałam głos Ramlla i Olgity. Nie odpowiedziałam nic po prostu skinęłam głową w ich stronę. Cały czas patrzyłam na Germana. Co chyba zauważyła Violetta. Bacznie mi się przyglądała jednak nie śmiała odezwać się na głos. Czekała aż wszyscy skończą ,żeby ze mną porozmawiać. Wiedziałam ,że ta rozmowa i tak mnie czeka więc nie próbowałam uciec. Po śniadaniu oznajmiła:
- Nadal go kochasz. To widać. To wizą wszyscy mimo ,że od tego uciekasz.
- I co zadowolona ,że znasz prawdę? Tak strasznie boli bycie z dala od niego i już ,ale taka jest prawda i los tak chciał tego już nie zmienię. Szkoda mojego i Twojego czasu na takie rzeczy.
- Angie... Los tak nie chciał. Los chce ,żebyście byli razem. Zrozum. To wy to wszystko komplikujecie. - Wiedziałam ,że ma racje jednak nie oglądając się poszłam po torebkę do pokoju.
- A ojciec jest zwykłym tchórzem bo się boi... Boi się mimo ,że wie ,że to Ty jesteś tą którą kocha. - Nadal nie odpowiedziałam nic. Violetta chyba się obraziła zniewagą z mojej strony. No trudno. Odpowiedziałabym jej z chęcią tylko co miałam powiedzieć. No właśnie nic. Wzięłam torebkę z pokoju. Na progu zastałam Germana.
- Wychodzisz gdzieś?
- Aha... czyli rozumiem ,że to działa tylko tak ,że ja Ci muszę o wszystkim mówić. Nie mój drogi to działa także w drugą stronę. Ty nie musisz mi nic mówić i ja też mam do tego prawo. - Powiedziałam po czym wyszłam. Wiem ,że to co robię nie jest mądre zamiast powiedzieć mu ,że kocham to tylko pogarszam sytuację. Wyszłam... No cóż stwierdziłam ,że teraz ważniejsze jest spotkanie z siostrą. Tam gdzie się umówiłyśmy tam się i spotkałyśmy. Rozmowa była długa i na różne tematy ,aż w końcu doszło do tematu o Maryi.
- Angie, jaka była Maria ? - Westchnęłam głęboko ,a oczy zaczęły lśnić od łez. Chyba to zauważyła bo dodała szybko ,że jak nie chcę to nie muszę i ,że rozumie jak bardzo mnie to boli.
- Nie... Niedawno sama powiedziałam komuś ,że nie ma sensu skrywać w sobie bólu... Teraz robię to ja sama... Wszystko działo się dawno ,ale pamiętam ją. Była piękna, długie brązowe włosy i oczy, chuda, wysoka, miła, kochająca. Ni chcę mówić o jej wadach bo chcę pamiętać ją jak najdłużej i najlepiej. Mam do Ciebie tylko pytanie. Myślisz ,że ojciec zechce nawiązać ze mną kontakt?
- Nie wiem... Ojciec generalnie jest nieodgadniony ,a po rozmowie z Tobą jeszcze bardziej zamknął się w sobie. - Zaśmiała się.
- Coś się dzieje, Angie? - Zapytała.
- Oh... Ostatnio w moim życiu dzieje się bardzo dużo... Pokłóciłam się z kimś dla mnie ważnym, olałam najlepszego przyjaciela, siostrzenica jest na mnie zła ,że nie umiem powiedzieć komuś tego co czuję i pokłóciłam się z mamą o tą całą próbę spotkania z ojcem.
- Będzie dobrze, ale pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję... Było milo ,ale wybacz muszę lecieć poukładać to wszystko.
- Dzień dobry Pani Angie! - Usłyszałam głos Ramlla i Olgity. Nie odpowiedziałam nic po prostu skinęłam głową w ich stronę. Cały czas patrzyłam na Germana. Co chyba zauważyła Violetta. Bacznie mi się przyglądała jednak nie śmiała odezwać się na głos. Czekała aż wszyscy skończą ,żeby ze mną porozmawiać. Wiedziałam ,że ta rozmowa i tak mnie czeka więc nie próbowałam uciec. Po śniadaniu oznajmiła:
- Nadal go kochasz. To widać. To wizą wszyscy mimo ,że od tego uciekasz.
- I co zadowolona ,że znasz prawdę? Tak strasznie boli bycie z dala od niego i już ,ale taka jest prawda i los tak chciał tego już nie zmienię. Szkoda mojego i Twojego czasu na takie rzeczy.
- Angie... Los tak nie chciał. Los chce ,żebyście byli razem. Zrozum. To wy to wszystko komplikujecie. - Wiedziałam ,że ma racje jednak nie oglądając się poszłam po torebkę do pokoju.
- A ojciec jest zwykłym tchórzem bo się boi... Boi się mimo ,że wie ,że to Ty jesteś tą którą kocha. - Nadal nie odpowiedziałam nic. Violetta chyba się obraziła zniewagą z mojej strony. No trudno. Odpowiedziałabym jej z chęcią tylko co miałam powiedzieć. No właśnie nic. Wzięłam torebkę z pokoju. Na progu zastałam Germana.
- Wychodzisz gdzieś?
- Aha... czyli rozumiem ,że to działa tylko tak ,że ja Ci muszę o wszystkim mówić. Nie mój drogi to działa także w drugą stronę. Ty nie musisz mi nic mówić i ja też mam do tego prawo. - Powiedziałam po czym wyszłam. Wiem ,że to co robię nie jest mądre zamiast powiedzieć mu ,że kocham to tylko pogarszam sytuację. Wyszłam... No cóż stwierdziłam ,że teraz ważniejsze jest spotkanie z siostrą. Tam gdzie się umówiłyśmy tam się i spotkałyśmy. Rozmowa była długa i na różne tematy ,aż w końcu doszło do tematu o Maryi.
- Angie, jaka była Maria ? - Westchnęłam głęboko ,a oczy zaczęły lśnić od łez. Chyba to zauważyła bo dodała szybko ,że jak nie chcę to nie muszę i ,że rozumie jak bardzo mnie to boli.
- Nie... Niedawno sama powiedziałam komuś ,że nie ma sensu skrywać w sobie bólu... Teraz robię to ja sama... Wszystko działo się dawno ,ale pamiętam ją. Była piękna, długie brązowe włosy i oczy, chuda, wysoka, miła, kochająca. Ni chcę mówić o jej wadach bo chcę pamiętać ją jak najdłużej i najlepiej. Mam do Ciebie tylko pytanie. Myślisz ,że ojciec zechce nawiązać ze mną kontakt?
- Nie wiem... Ojciec generalnie jest nieodgadniony ,a po rozmowie z Tobą jeszcze bardziej zamknął się w sobie. - Zaśmiała się.
- Coś się dzieje, Angie? - Zapytała.
- Oh... Ostatnio w moim życiu dzieje się bardzo dużo... Pokłóciłam się z kimś dla mnie ważnym, olałam najlepszego przyjaciela, siostrzenica jest na mnie zła ,że nie umiem powiedzieć komuś tego co czuję i pokłóciłam się z mamą o tą całą próbę spotkania z ojcem.
- Będzie dobrze, ale pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję... Było milo ,ale wybacz muszę lecieć poukładać to wszystko.
środa, 11 września 2013
Rozdział XX
Wreszcie nadeszła chwila przerwy. Antonio, Gregorio oraz Pablo poszli podliczać głosy ja natomiast nic nie mówiąc wybiegłam przed studio przeczytać SMS od Emily. Pisała ,że nie wie czy ojciec chce ze mną utrzymywać kontakty i mnie poznać ,ale ona na pewno pytała się kiedy możemy się spotkać. Nie odpisałam nic bo w sumie nawet nie wiedziałam co. Wolałam najpierw porozmawiać z Germanem czy z kim kol wiek przed taką decyzją. Nie czekałam długo bo za mną wybiegł Pablo.
- Czemu wyszłaś nie chcesz pomóc w wybieraniu nowych uczniów?
- Chcę, ale dostałam wiadomość od przyrodniej siostry Emily pisze ,że chce się spotkać, co mam odpowiedzieć?
- Poszłaś do domu ojca właśnie po to ,żeby zobaczyć się z nim i z jego drugą rodziną? Więc chyba powinnaś, ale proponuję ,żebyśmy omówili to później przy kawie.
- Dobrze... - Powiedziałam niepewnie.
- Teraz, to Ci nie będzie dawało spokoju, prawda?
- Tak, tak, tak. - Powiedziałam zmieszana.
- Angie, wszystko się wyjaśni później na razie zapomnij o tym i chodź wybrać czterdziestkę najlepszych w końcu będą teraz śpiewać Twoją piosenkę. To chyba ważne?
- Tak... Jak zwykle masz rację. - Powiedziałam po czym poszliśmy do studia. Teraz już wszyscy razem wybraliśmy tą szczęśliwą czterdziestkę. Gdy wróciliśmy na salę Antonio ogłosił wyniki. Po kolei śpiewali wyznaczoną piosenkę. Jednym wychodziła lepiej innym gorzej ,ale udało nam się wybrać tą szczęśliwą dwudziestkę. Lista została wywieszona na korytarzu studia ,a każdy z nauczycieli poszedł w swoją stronę. To znaczy ja poszłam na kawę z Pablem. Omówiliśmy wiele rzeczy i długo rozmawialiśmy o wszystkim co zaszło. Po ponad godzinie wróciłam do domu. W drzwiach zastałam Germana.
- Jak było na przesłuchaniach?
- Dobrze. Emily do mnie pisała ,ale z tego co wiem to masz dość moich problemów w Twoim życiu. Powiedz mi co ja jeszcze tu robię? Myślałam ,że od tej pory będziemy tworzyć coś w rodzaju rodziny. Myliłam się.
- Angie, to co rano mówiłem to nie było powiedziane w złym znaczeniu.
- Znowu mnie ranisz. - Poszłam do pokoju tam postanowiłam skorzystać z chwili spokoju i napisać do Emily. Ostatecznie umówiłyśmy się na następny dzień gdzieś w knajpce za rogiem. W sumie to nie mogłam doczekać się tego spotkania. German tym razem nie przyszedł do mnie, może i lepiej mam dość tych jego przeprosin. Po jakimś czasie ,gdy emocje chyba trochę opadły zeszłam zaparzyć sobie herbatę. Na dole siedzieli wszyscy oprócz Germana. Zdziwiona spytałam gdzie on jest? Odpowiedzieli ,że wyszedł na spacer. Nie wiedzieli jednak gdzie poszedł. Wzięłam swoją herbatę i usiadłam koło nich wpatrując się w telewizor. Wrócił późno.
- Gdzie byłeś? - Zapytałam.
- Muszę Ci wszystko mówić? - Zapytał zdziwiony.
- Jeny... Nie chcesz nie mów. Łaski mi robić nie będziesz. - Powiedziałam po czym poszłam obrażona do pokoju. Tego dnia nie widziałam się już z Germanem. Jestem strasznie niezdecydowana przynajmniej tak sądzę. Chcę być blisko niego i smutno mi ,gdy go nie ma ,ale znowu nie chcę ,żeby mnie ranił. To takie trudne przestać o nim myśleć. Przez moje przemyślenia spać położyłam się późno ,a szkoda bo następnego dnia spotkanie z siostrą.
- Czemu wyszłaś nie chcesz pomóc w wybieraniu nowych uczniów?
- Chcę, ale dostałam wiadomość od przyrodniej siostry Emily pisze ,że chce się spotkać, co mam odpowiedzieć?
- Poszłaś do domu ojca właśnie po to ,żeby zobaczyć się z nim i z jego drugą rodziną? Więc chyba powinnaś, ale proponuję ,żebyśmy omówili to później przy kawie.
- Dobrze... - Powiedziałam niepewnie.
- Teraz, to Ci nie będzie dawało spokoju, prawda?
- Tak, tak, tak. - Powiedziałam zmieszana.
- Angie, wszystko się wyjaśni później na razie zapomnij o tym i chodź wybrać czterdziestkę najlepszych w końcu będą teraz śpiewać Twoją piosenkę. To chyba ważne?
- Tak... Jak zwykle masz rację. - Powiedziałam po czym poszliśmy do studia. Teraz już wszyscy razem wybraliśmy tą szczęśliwą czterdziestkę. Gdy wróciliśmy na salę Antonio ogłosił wyniki. Po kolei śpiewali wyznaczoną piosenkę. Jednym wychodziła lepiej innym gorzej ,ale udało nam się wybrać tą szczęśliwą dwudziestkę. Lista została wywieszona na korytarzu studia ,a każdy z nauczycieli poszedł w swoją stronę. To znaczy ja poszłam na kawę z Pablem. Omówiliśmy wiele rzeczy i długo rozmawialiśmy o wszystkim co zaszło. Po ponad godzinie wróciłam do domu. W drzwiach zastałam Germana.
- Jak było na przesłuchaniach?
- Dobrze. Emily do mnie pisała ,ale z tego co wiem to masz dość moich problemów w Twoim życiu. Powiedz mi co ja jeszcze tu robię? Myślałam ,że od tej pory będziemy tworzyć coś w rodzaju rodziny. Myliłam się.
- Angie, to co rano mówiłem to nie było powiedziane w złym znaczeniu.
- Znowu mnie ranisz. - Poszłam do pokoju tam postanowiłam skorzystać z chwili spokoju i napisać do Emily. Ostatecznie umówiłyśmy się na następny dzień gdzieś w knajpce za rogiem. W sumie to nie mogłam doczekać się tego spotkania. German tym razem nie przyszedł do mnie, może i lepiej mam dość tych jego przeprosin. Po jakimś czasie ,gdy emocje chyba trochę opadły zeszłam zaparzyć sobie herbatę. Na dole siedzieli wszyscy oprócz Germana. Zdziwiona spytałam gdzie on jest? Odpowiedzieli ,że wyszedł na spacer. Nie wiedzieli jednak gdzie poszedł. Wzięłam swoją herbatę i usiadłam koło nich wpatrując się w telewizor. Wrócił późno.
- Gdzie byłeś? - Zapytałam.
- Muszę Ci wszystko mówić? - Zapytał zdziwiony.
- Jeny... Nie chcesz nie mów. Łaski mi robić nie będziesz. - Powiedziałam po czym poszłam obrażona do pokoju. Tego dnia nie widziałam się już z Germanem. Jestem strasznie niezdecydowana przynajmniej tak sądzę. Chcę być blisko niego i smutno mi ,gdy go nie ma ,ale znowu nie chcę ,żeby mnie ranił. To takie trudne przestać o nim myśleć. Przez moje przemyślenia spać położyłam się późno ,a szkoda bo następnego dnia spotkanie z siostrą.
Rozdział XIX
Rano wstałam wcześnie. A właściwie musiałam wcześniej wstać w końcu był to dzień przesłuchań. Obudziłam się po czym zeszłam coś zjeść. Na dole zastałam Germana. Dobrze wiedział gdzie wychodzę więc o to nie pytał... Nie chciał jednak stać w milczeniu...
- Jak się spało, Angie ?
- Dobrze, ale przepraszam nie mam czasu na rozmowy śpieszę się do studia...
- Przepraszam.
- Nie masz za co, uwierz.
- Angie... Mam tylko pytanie czy między nami jest tak jak kiedyś ? A jeśli nie, czy tak będzie ?
- Co masz na myśli mówiąc kiedyś ? To ,gdy byłeś z Jade. To ,gdy próbowałeś mnie olewać ? Nie, raczej nie ,ale mi to pasuje. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Szczerze tęsknię za takim względnym spokojem...
- Przeszkadza Ci bycie blisko mnie ? - Spytałam z lekkim zdziwieniem.
- Nie ,ale to dziwne...
- German, muszę lecieć do studia... Pomyśl nad tym czego ode mnie oczekujesz i powiedz mi to normalnie prosto w twarz. Dobrze ?
- Tak, masz rację to najlepszy sposób... Miłych przesłuchań.
- Dzięki - Poszłam się jeszcze do końca pomalować po czym poszłam do studia. Przed jego wejściem i w środku na korytarzu czekało dużo osób chętnych do zostania naszymi uczniami. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani ,ale czemu tu się dziwić ? Poszłam prosto do pokoju nauczycielskiego tam zastałam całą kadrę. Przywitałam się ze wszystkimi po czym poszłam z Pablem do jakiegoś spokojniejszego miejsca.
- Angie, co się dzieje ?
- Ehhh... To wszystko mnie przerasta... Człowiek do którego przez tyle lat mówiłam tato nie jest moim ojcem... Byłam u prawdziwego ojca. Eh... Podły człowiek... ,a najstraszniejsze było to ,że pytał się czemu nie przyszłam z Marią.
- Angie.... Mogę Ci jakoś pomóc w tej sprawie ?
- Nie, nie wiem... Dałam mu adres i kod pocztowy oraz numer telefonu... To tylko jego decyzja czy zależy mu ,żeby mnie poznać. Jeśli nie to nic nie poradzę... Będę musiała zrozumieć ,że niektórzy ludzie już tacy są. Jeśli nawiąże ze mną kontakt to nie zostanie mi nic innego jak poznać go jeszcze raz poznać. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Mogę Ci teraz tylko powiedzieć ,że dobrze robisz. I ,że zawsze będę Cię wspierał.
- Wiem i dziękuję.
- Chodźmy już na salę. Trzeba wybrać kolejnych uczniów studia. - Poszliśmy więc na salę prób. Antonio wyszedł na scenę i opowiedział trochę o studiu i o naszej misji. Po czym zaczęły się przesłuchania. Każdy śpiewał dowolną piosenkę. Wszyscy śpiewali pięknie niestety miejsc było tylko dwadzieścia a chętnych prawie osiemdziesięciu. Pod koniec pierwszego etapu przesłuchań przyszedł do mnie SMS. Był on wysłany z obcego numeru, był długi więc nie mogłam przeczytać jego treści w tym momencie spojrzałam tylko na podpis widniał napis Emily. Ciekawe czego mam się spodziewać?
- Jak się spało, Angie ?
- Dobrze, ale przepraszam nie mam czasu na rozmowy śpieszę się do studia...
- Przepraszam.
- Nie masz za co, uwierz.
- Angie... Mam tylko pytanie czy między nami jest tak jak kiedyś ? A jeśli nie, czy tak będzie ?
- Co masz na myśli mówiąc kiedyś ? To ,gdy byłeś z Jade. To ,gdy próbowałeś mnie olewać ? Nie, raczej nie ,ale mi to pasuje. - Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Szczerze tęsknię za takim względnym spokojem...
- Przeszkadza Ci bycie blisko mnie ? - Spytałam z lekkim zdziwieniem.
- Nie ,ale to dziwne...
- German, muszę lecieć do studia... Pomyśl nad tym czego ode mnie oczekujesz i powiedz mi to normalnie prosto w twarz. Dobrze ?
- Tak, masz rację to najlepszy sposób... Miłych przesłuchań.
- Dzięki - Poszłam się jeszcze do końca pomalować po czym poszłam do studia. Przed jego wejściem i w środku na korytarzu czekało dużo osób chętnych do zostania naszymi uczniami. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani ,ale czemu tu się dziwić ? Poszłam prosto do pokoju nauczycielskiego tam zastałam całą kadrę. Przywitałam się ze wszystkimi po czym poszłam z Pablem do jakiegoś spokojniejszego miejsca.
- Angie, co się dzieje ?
- Ehhh... To wszystko mnie przerasta... Człowiek do którego przez tyle lat mówiłam tato nie jest moim ojcem... Byłam u prawdziwego ojca. Eh... Podły człowiek... ,a najstraszniejsze było to ,że pytał się czemu nie przyszłam z Marią.
- Angie.... Mogę Ci jakoś pomóc w tej sprawie ?
- Nie, nie wiem... Dałam mu adres i kod pocztowy oraz numer telefonu... To tylko jego decyzja czy zależy mu ,żeby mnie poznać. Jeśli nie to nic nie poradzę... Będę musiała zrozumieć ,że niektórzy ludzie już tacy są. Jeśli nawiąże ze mną kontakt to nie zostanie mi nic innego jak poznać go jeszcze raz poznać. - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Mogę Ci teraz tylko powiedzieć ,że dobrze robisz. I ,że zawsze będę Cię wspierał.
- Wiem i dziękuję.
- Chodźmy już na salę. Trzeba wybrać kolejnych uczniów studia. - Poszliśmy więc na salę prób. Antonio wyszedł na scenę i opowiedział trochę o studiu i o naszej misji. Po czym zaczęły się przesłuchania. Każdy śpiewał dowolną piosenkę. Wszyscy śpiewali pięknie niestety miejsc było tylko dwadzieścia a chętnych prawie osiemdziesięciu. Pod koniec pierwszego etapu przesłuchań przyszedł do mnie SMS. Był on wysłany z obcego numeru, był długi więc nie mogłam przeczytać jego treści w tym momencie spojrzałam tylko na podpis widniał napis Emily. Ciekawe czego mam się spodziewać?
wtorek, 10 września 2013
Rozdział XVIII
Rano za oknem było brzydko jednak szybko wstałam i poszłam prosto do mieszkania sprawdzić korespondencję nie było w niej nic interesującego. Wróciłam więc smutna do domu. Zdążyłam tylko wejść ,gdy zobaczyłam Germana...
- Angie, gdzie byłaś ?
- Byłam u siebie w mieszkaniu... A teraz bardzo Cię proszę bez kazań... źle się czuję.
- Dobrze, zejdziesz chociaż na śniadanie ?
- Nie... Idę się położyć.
- Zajrzę później zobaczyć jak się czujesz.
- Jak chcesz. - Powiedziałam idąc w kierunku pokoju... Nie zdążyłam długo pomyśleć w spokoju. Oczywiście musiał zadzwonić telefon. Była to Angelika. Ciekawe po co dzwoni pomyślałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać. Stwierdziłam jednak ,że chyba powinnam.
- Jak tam kochana córeczko. - Usłyszałam pogodny głos w słuchawce. Nie wiedziałam co odpowiedzieć bo nie było dobrze jednak nie miałam ochoty na rozmowę.
- Normalnie.
- German dał Ci adres ojca, prawda ?
- Tak.
- Odwiedziłaś go ?
- Tak.
- Mówił coś ciekawego.
- Naprawdę źle się czuję. Nie mam ochoty na rozmowy. Wybacz - Powiedziałam po czym się rozłączyłam ,a łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Jakąś godzinę później przyszedł German.
- Jak się czujesz ? Odpoczęłaś ?
- Tak. Już lepiej...
- Słuchaj dzwoniła do mnie Angelika. Powiedziała ,że nie chciałaś rozmawiać.
- Co jej powiedziałeś ? Po co do Ciebie dzwoniła ?
- Pewnie po to po co do Ciebie chciała się dowiedzieć o Twoim spotkaniu z ojcem.
- Co jej powiedziałeś ?
- Że to Twoja sprawa i ,że jeżeli nie chcesz z nią rozmawiać to trzeba uszanować Twoją decyzję.
- Dziękuję. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - I to w sumie tyle z naszej rozmowy po obiedzie na który o dziwo zeszłam, poszłam na strych ,aby zobaczyć czy nie znajdę tam jeszcze czegoś ciekawego. Znalazłam tylko jakieś wspólne zdjęcia z Marią oraz jej zdjęcia klasowe. Znalazłam też jakieś stare świadectwo z podstawówki... Och... Jak to było dawno! Wróciłam do pokoju... W sumie nie wiedziałam bardzo co robić... Przeszłam się więc z moim nowym tekstem do pokoju Violetty. Porozmawiałyśmy po czym pokazałam jej tekst piosenki i poprosiłam ,żeby zaśpiewała... Brzmiało pięknie. Jej chyba też się spodobało...
- Tak, moja droga oto najnowsza piosenka którą za pewne ktoś zaśpiewa na jutrzejszym przesłuchaniu.
- Już mu zazdroszczę. To jest piękne i prawdziwe.
- Dziękuję.
- Angie... Wszystko w porządku ? Od jakiegoś czasu na Twojej twarzy nie widać już szczęścia i uśmiechu. To takie dziwne i niecodzienne.
- Nie wiem sama... Muszę uporządkować pewne sprawy.
- Dobrze byle szybko. - W tym momencie Olga zawołała nas na kolacje. Kolacja odbyła się w nieco weselszym nastroju... Acz kol wiek nie było to już to samo. Po kolacji jeszcze tylko krótka rozmowa z Germanem po czym wszyscy poszliśmy spać.
- Angie, gdzie byłaś ?
- Byłam u siebie w mieszkaniu... A teraz bardzo Cię proszę bez kazań... źle się czuję.
- Dobrze, zejdziesz chociaż na śniadanie ?
- Nie... Idę się położyć.
- Zajrzę później zobaczyć jak się czujesz.
- Jak chcesz. - Powiedziałam idąc w kierunku pokoju... Nie zdążyłam długo pomyśleć w spokoju. Oczywiście musiał zadzwonić telefon. Była to Angelika. Ciekawe po co dzwoni pomyślałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy odebrać. Stwierdziłam jednak ,że chyba powinnam.
- Jak tam kochana córeczko. - Usłyszałam pogodny głos w słuchawce. Nie wiedziałam co odpowiedzieć bo nie było dobrze jednak nie miałam ochoty na rozmowę.
- Normalnie.
- German dał Ci adres ojca, prawda ?
- Tak.
- Odwiedziłaś go ?
- Tak.
- Mówił coś ciekawego.
- Naprawdę źle się czuję. Nie mam ochoty na rozmowy. Wybacz - Powiedziałam po czym się rozłączyłam ,a łzy zaczęły spływać mi po twarzy. Jakąś godzinę później przyszedł German.
- Jak się czujesz ? Odpoczęłaś ?
- Tak. Już lepiej...
- Słuchaj dzwoniła do mnie Angelika. Powiedziała ,że nie chciałaś rozmawiać.
- Co jej powiedziałeś ? Po co do Ciebie dzwoniła ?
- Pewnie po to po co do Ciebie chciała się dowiedzieć o Twoim spotkaniu z ojcem.
- Co jej powiedziałeś ?
- Że to Twoja sprawa i ,że jeżeli nie chcesz z nią rozmawiać to trzeba uszanować Twoją decyzję.
- Dziękuję. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - I to w sumie tyle z naszej rozmowy po obiedzie na który o dziwo zeszłam, poszłam na strych ,aby zobaczyć czy nie znajdę tam jeszcze czegoś ciekawego. Znalazłam tylko jakieś wspólne zdjęcia z Marią oraz jej zdjęcia klasowe. Znalazłam też jakieś stare świadectwo z podstawówki... Och... Jak to było dawno! Wróciłam do pokoju... W sumie nie wiedziałam bardzo co robić... Przeszłam się więc z moim nowym tekstem do pokoju Violetty. Porozmawiałyśmy po czym pokazałam jej tekst piosenki i poprosiłam ,żeby zaśpiewała... Brzmiało pięknie. Jej chyba też się spodobało...
- Tak, moja droga oto najnowsza piosenka którą za pewne ktoś zaśpiewa na jutrzejszym przesłuchaniu.
- Już mu zazdroszczę. To jest piękne i prawdziwe.
- Dziękuję.
- Angie... Wszystko w porządku ? Od jakiegoś czasu na Twojej twarzy nie widać już szczęścia i uśmiechu. To takie dziwne i niecodzienne.
- Nie wiem sama... Muszę uporządkować pewne sprawy.
- Dobrze byle szybko. - W tym momencie Olga zawołała nas na kolacje. Kolacja odbyła się w nieco weselszym nastroju... Acz kol wiek nie było to już to samo. Po kolacji jeszcze tylko krótka rozmowa z Germanem po czym wszyscy poszliśmy spać.
Rozdział XVII
- I jak Angie ?
- Tak jak myślałam... Nie obchodzi go nikt. Nie powiem ,że tylko ja bo ta jego druga córka też o niczym nie wiedziała...
- W sumie można się było tego spodziewać... Dałaś mu jakieś namiary na siebie ,gdyby jednak postanowił porozmawiać ?
- Tak... Wiesz co w tym wszystkim jest najsmutniejsze? Pytał się czemu nie przyszłam z siostrą. - Wtedy właśnie łza spłynęła mi po policzku. German milczał i w sumie nie dziwię mu się bo jego też to bolało. Tak samo jak mnie. Odwrócił się tylko w moją stronę, otarł kapiącą łzę i pocałował.
- Ruszamy ? - Spytał cicho.
- Tak... nie traćmy już więcej czasu na takich jak mój ojciec.
- Co teraz powiesz Angelice ?
- Nic. Będę milczeć jak najdłużej... Tak jak ona to robiła przez tyle lat.
- Przemyśl to jeszcze. Nie wiem czy to dobre rozwiązanie ,ale na obecną chwilę lepszego chyba nie znajdziemy. - Po powrocie do domu poszłam prosto do swojego pokoju. W sumie to nie wiem co robiłam przez tyle czasu, ale nie było to nic konkretnego. Po jakiejś godzinie zadzwonił do mnie telefon był to telefon od Pabla.
- Czemu się nie odzywasz ? - Powiedział lekko podirytowany.
- Przepraszam. Ostatnio próbuję wyjaśnić parę rodzinnych spraw. Przepraszam. - Powiedziałam zrezygnowana.
- Sądzę ,że lepiej będzie jeżeli wszystko mi wyjaśnisz gdy się zobaczymy.
- Dobrze.
- Zdajesz sobie sprawę,że pojutrze przesłuchania ?
- Tak...
- Liczę ,że pojawisz się uśmiechnięta.
- Chciałabym... Jednak nic nie obiecuję.
- Dobrze. Nie denerwuj się niczym. Pamiętaj ,że masz w okół siebie ludzi którzy Cię kochają. - Pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Jego słowa zapadły mi głęboko w pamięć. Nie zaprzeczę są jeszcze ludzie którym na mnie zależy. Posiedziałam jeszcze trochę pisząc tekst piosenki która właśnie wpadła mi do głowy ,gdy do pokoju wszedł German.
- Jak się czujesz ?
- W sumie sama nie wiem.
- Rozumiem. Chcesz o czymś porozmawiać ?
- Nie... Na razie nie. Nie wiem nawet o czym mielibyśmy rozmawiać. Wszystko wiesz. - Powiedziałam podnosząc na niego wzrok.
- Dobrze, ale ja wiem ,że Ty nieustannie myślisz o tym wszystkim.
- Wiem, ale przed Tobą nie zamierzam tego ukrywać.
- Co piszesz? List ?
- Nie. Piosenka.
- Dobrze, to w takim razie nie przeszkadzam. Olga już szykuje kolację za parę minut więc ktoś przyjdzie Cię zawołać... Dobrze ? - Pokiwałam głową na znak zgody. I zaczęłam pisać dalej. Skończyłam w samą porę bo w tym momencie zawołano mnie na kolację. Zeszłam nic nie mówiąc. Podczas kolacji było cicho i spokojnie. Wszyscy wiedzieli ,że nie jestem w najlepszym nastroju nie wiedzieli chyba jednak dlaczego i lepiej żeby tak zostało. Po kolacji poszłam do pokoju... Pomyślałam jeszcze trochę nad piosenką po czym poszłam spać.
poniedziałek, 9 września 2013
Rozdział XVI
Rano. Rano. Tak... To już dziś. Chwilę po tym jak wstałam przyszedł do mnie German.
- I jak się czujesz? Stresujesz się ?
- Nie wiem. Może trochę. Tak naprawdę to bardzo chcę się z nim zobaczyć. Minęło w końcu już trochę lat.
- Racja... Dobra biegnij na śniadanie i pojedziemy do niego.
- Jeszcze raz... DZIĘKUJĘ...- Poszłam na śniadanie... Długo mi się nie zeszło jakieś dwadzieścia minut po naszej rozmowie siedzieliśmy już w samochodzie. Rzeczywiście podany adres nie był daleko od domu Germana. Podjechaliśmy pod sam dom.
- Angie, to tutaj. Jesteśmy. Gotowa ? Mam iść z Tobą ?
- Nie... - Odpowiedziałam wahając się.
- Dobrze, powodzenia... Będę czekał tutaj. - Podeszłam więc do drzwi zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła jakaś kobieta po jej wyglądzie widać było ,że jest mniej więcej w moim wieku...
- Dzień dobry, czego Pani tu szuka ?
- Dzień dobry przychodzę do Pana Davida. Czy jest w domu ?
- Tak, ale kim Pani jest widzę Panią tutaj pierwszy raz...
- Angeles Saramego. Będzie wiedział o kogo chodzi.
- Dobrze... - Powiedziała, krzycząc : " Tatku, masz gościa! " Wszystko było już jasne... W tym momencie wiedziałam kto otworzył drzwi.
- Człowiek spojrzał na mnie i zaczęły mu lśnić oczy z przerażenia - A mi zamarł dech w piersiach z przerażenia.
- Angeles, Angie co Ty tu robisz ?
- Staram się Cię zobaczyć po tylu latach...
- Miłe z Twojej strony. A gdzie Maria ?
- Nie wiesz ? Maria nie żyje od ponad dziesięciu lat. - Powiedziałam z lekkim oburzeniem w głosie i wtedy pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
- Tak mi przykro... Angelika mi nic nie powiedziała.
- A dziwisz się jej ? Nie dałeś znaku życia od tylu lat, ona z resztą też nie lepsza... Przez tyle lat nic mi nie powiedziała... Oboje jesteście siebie warci.
- Tato kim jest ta kobieta ? - Wtrąciła się dziewczyna która wcześniej otworzyła mi drzwi.
- Jak widać nie tylko ja o niczym nie wiem powiedz i jej o wszystkim kochający ojcze.
- Tato ? - Powtórzyła kobieta najwyraźniej zdziwiona moimi słowami.
- Emily to jest Angeles. Moja córka z pierwszego małżeństwa... Twoja siostra.
- Dobrze nie przeszkadzam na razie Angeles... Ja później porozmawiam z tatą... - Powiedziała po czym wyszła do innego pokoju.
- Czemu to wszystko zrobiłeś, mi, mamie, siostrze... ?
- Złotko...
- Tak, tak myślałam... nie powiesz nic... Wiadome... Ile lat jeszcze zamierzałeś milczeć ? Za pewne do końca życia... Wiesz co... nie ma sensu marnować naszego cennego czasu. Jak zdecydujesz ,że chcesz wiedzieć coś o swojej córce to tu masz wszystko co potrzebne. - Powiedziałam zrezygnowana dając mu kartkę z adresem i numerem telefonu. W tym momencie udałam się w stronę wyjścia, odruchowo wsadziłam ręce do kieszeni płaszcza, gdzie dostrzegłam kopertę z listem Maryi. Stanęłam spojrzałam jeszcze chwilę na kawałek papieru po czym odwróciłam się i poszłam w kierunku ojca. Wyciągnęłam rękę i powiedziałam: " Maryja chciała Ci to kiedyś dać. Niestety wtedy nie pozwoliła jej Angelika, później już nie zdążyła.... Teraz list dostał się w moje ręce i sądzę ,że powinieneś to przeczytać. Dowiedzieć się jak ważny byłeś dla mnie mamy i niej samej. " Dałam mu kawałek papieru po czym wyszłam ,a łza spłynęła mi po policzku. Szybko otarłam ją ręką po czym wsiadłam do samochodu Germana.
- I jak się czujesz? Stresujesz się ?
- Nie wiem. Może trochę. Tak naprawdę to bardzo chcę się z nim zobaczyć. Minęło w końcu już trochę lat.
- Racja... Dobra biegnij na śniadanie i pojedziemy do niego.
- Jeszcze raz... DZIĘKUJĘ...- Poszłam na śniadanie... Długo mi się nie zeszło jakieś dwadzieścia minut po naszej rozmowie siedzieliśmy już w samochodzie. Rzeczywiście podany adres nie był daleko od domu Germana. Podjechaliśmy pod sam dom.
- Angie, to tutaj. Jesteśmy. Gotowa ? Mam iść z Tobą ?
- Nie... - Odpowiedziałam wahając się.
- Dobrze, powodzenia... Będę czekał tutaj. - Podeszłam więc do drzwi zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła jakaś kobieta po jej wyglądzie widać było ,że jest mniej więcej w moim wieku...
- Dzień dobry, czego Pani tu szuka ?
- Dzień dobry przychodzę do Pana Davida. Czy jest w domu ?
- Tak, ale kim Pani jest widzę Panią tutaj pierwszy raz...
- Angeles Saramego. Będzie wiedział o kogo chodzi.
- Dobrze... - Powiedziała, krzycząc : " Tatku, masz gościa! " Wszystko było już jasne... W tym momencie wiedziałam kto otworzył drzwi.
- Człowiek spojrzał na mnie i zaczęły mu lśnić oczy z przerażenia - A mi zamarł dech w piersiach z przerażenia.
- Angeles, Angie co Ty tu robisz ?
- Staram się Cię zobaczyć po tylu latach...
- Miłe z Twojej strony. A gdzie Maria ?
- Nie wiesz ? Maria nie żyje od ponad dziesięciu lat. - Powiedziałam z lekkim oburzeniem w głosie i wtedy pierwsza łza spłynęła mi po policzku.
- Tak mi przykro... Angelika mi nic nie powiedziała.
- A dziwisz się jej ? Nie dałeś znaku życia od tylu lat, ona z resztą też nie lepsza... Przez tyle lat nic mi nie powiedziała... Oboje jesteście siebie warci.
- Tato kim jest ta kobieta ? - Wtrąciła się dziewczyna która wcześniej otworzyła mi drzwi.
- Jak widać nie tylko ja o niczym nie wiem powiedz i jej o wszystkim kochający ojcze.
- Tato ? - Powtórzyła kobieta najwyraźniej zdziwiona moimi słowami.
- Emily to jest Angeles. Moja córka z pierwszego małżeństwa... Twoja siostra.
- Dobrze nie przeszkadzam na razie Angeles... Ja później porozmawiam z tatą... - Powiedziała po czym wyszła do innego pokoju.
- Czemu to wszystko zrobiłeś, mi, mamie, siostrze... ?
- Złotko...
- Tak, tak myślałam... nie powiesz nic... Wiadome... Ile lat jeszcze zamierzałeś milczeć ? Za pewne do końca życia... Wiesz co... nie ma sensu marnować naszego cennego czasu. Jak zdecydujesz ,że chcesz wiedzieć coś o swojej córce to tu masz wszystko co potrzebne. - Powiedziałam zrezygnowana dając mu kartkę z adresem i numerem telefonu. W tym momencie udałam się w stronę wyjścia, odruchowo wsadziłam ręce do kieszeni płaszcza, gdzie dostrzegłam kopertę z listem Maryi. Stanęłam spojrzałam jeszcze chwilę na kawałek papieru po czym odwróciłam się i poszłam w kierunku ojca. Wyciągnęłam rękę i powiedziałam: " Maryja chciała Ci to kiedyś dać. Niestety wtedy nie pozwoliła jej Angelika, później już nie zdążyła.... Teraz list dostał się w moje ręce i sądzę ,że powinieneś to przeczytać. Dowiedzieć się jak ważny byłeś dla mnie mamy i niej samej. " Dałam mu kawałek papieru po czym wyszłam ,a łza spłynęła mi po policzku. Szybko otarłam ją ręką po czym wsiadłam do samochodu Germana.
Subskrybuj:
Posty (Atom)