Tego dnia na dworze było słonecznie obudziłam się w sumie późno jednak spotkać się z Emilią miałam dopiero później. Denerwowało mnie już to milczenie... Brak rozmowy z Germanem jednak nie zamierzałam jednak z nim rozmawiać. Po prostu... Nie chce być blisko mnie. Muszę to zrozumieć. To bardzo trudne. Zeszłam na śniadanie wszyscy już kończyli.
- Dzień dobry Pani Angie! - Usłyszałam głos Ramlla i Olgity. Nie odpowiedziałam nic po prostu skinęłam głową w ich stronę. Cały czas patrzyłam na Germana. Co chyba zauważyła Violetta. Bacznie mi się przyglądała jednak nie śmiała odezwać się na głos. Czekała aż wszyscy skończą ,żeby ze mną porozmawiać. Wiedziałam ,że ta rozmowa i tak mnie czeka więc nie próbowałam uciec. Po śniadaniu oznajmiła:
- Nadal go kochasz. To widać. To wizą wszyscy mimo ,że od tego uciekasz.
- I co zadowolona ,że znasz prawdę? Tak strasznie boli bycie z dala od niego i już ,ale taka jest prawda i los tak chciał tego już nie zmienię. Szkoda mojego i Twojego czasu na takie rzeczy.
- Angie... Los tak nie chciał. Los chce ,żebyście byli razem. Zrozum. To wy to wszystko komplikujecie. - Wiedziałam ,że ma racje jednak nie oglądając się poszłam po torebkę do pokoju.
- A ojciec jest zwykłym tchórzem bo się boi... Boi się mimo ,że wie ,że to Ty jesteś tą którą kocha. - Nadal nie odpowiedziałam nic. Violetta chyba się obraziła zniewagą z mojej strony. No trudno. Odpowiedziałabym jej z chęcią tylko co miałam powiedzieć. No właśnie nic. Wzięłam torebkę z pokoju. Na progu zastałam Germana.
- Wychodzisz gdzieś?
- Aha... czyli rozumiem ,że to działa tylko tak ,że ja Ci muszę o wszystkim mówić. Nie mój drogi to działa także w drugą stronę. Ty nie musisz mi nic mówić i ja też mam do tego prawo. - Powiedziałam po czym wyszłam. Wiem ,że to co robię nie jest mądre zamiast powiedzieć mu ,że kocham to tylko pogarszam sytuację. Wyszłam... No cóż stwierdziłam ,że teraz ważniejsze jest spotkanie z siostrą. Tam gdzie się umówiłyśmy tam się i spotkałyśmy. Rozmowa była długa i na różne tematy ,aż w końcu doszło do tematu o Maryi.
- Angie, jaka była Maria ? - Westchnęłam głęboko ,a oczy zaczęły lśnić od łez. Chyba to zauważyła bo dodała szybko ,że jak nie chcę to nie muszę i ,że rozumie jak bardzo mnie to boli.
- Nie... Niedawno sama powiedziałam komuś ,że nie ma sensu skrywać w sobie bólu... Teraz robię to ja sama... Wszystko działo się dawno ,ale pamiętam ją. Była piękna, długie brązowe włosy i oczy, chuda, wysoka, miła, kochająca. Ni chcę mówić o jej wadach bo chcę pamiętać ją jak najdłużej i najlepiej. Mam do Ciebie tylko pytanie. Myślisz ,że ojciec zechce nawiązać ze mną kontakt?
- Nie wiem... Ojciec generalnie jest nieodgadniony ,a po rozmowie z Tobą jeszcze bardziej zamknął się w sobie. - Zaśmiała się.
- Coś się dzieje, Angie? - Zapytała.
- Oh... Ostatnio w moim życiu dzieje się bardzo dużo... Pokłóciłam się z kimś dla mnie ważnym, olałam najlepszego przyjaciela, siostrzenica jest na mnie zła ,że nie umiem powiedzieć komuś tego co czuję i pokłóciłam się z mamą o tą całą próbę spotkania z ojcem.
- Będzie dobrze, ale pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć.
- Dziękuję... Było milo ,ale wybacz muszę lecieć poukładać to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz