niedziela, 8 września 2013

Rozdział XIV

- Więc o co chodzi - Zapytała zdziwiona Angelika.
- Ostatnio spędziłam trochę czasu na strychu szukając na strychu jakiś rzeczy Maryi... Znalazłam tam jej dziennik... Ten którego nigdy nie miałam prawa przeczytać... Nie zrobiłam więc tego... Chcę wiedzieć co tam może być bo kto jak kto ,ale Ty wiesz najlepiej co tam jest. To nie wszystko.... W stercie papierów znalazłam list od niej do ojca... Czytałam i wiem czego mogły dotyczyć wpisy w dzienniku których nie mogłam przeczytać. Chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Ohh... Angie... Wiedziałam ,że prędzej czy później będziesz chciała wyjaśnień.
- Prędzej czy później !? Oszukiwaliście mnie przez tyle lat...
- Angie... To nie jest tak ,że Cię oszukiwaliśmy... Wasz prawdziwy ojciec nie chciał i nie był w stanie się wami zaopiekować... Odszedł od Was i ode mnie... Dla czego nigdy mi nie powiedzieliście ,że naszym ojcem nie jest człowiek do którego przez tyle lat mówiłam "tato" !?
- Maryja wiedziała i przeżywała to strasznie nie chcieliśmy byś i Ty to przeżywała...
- Aha.... Czyli to był świetny powód ,aby oszukiwać mnie przez tyle lat!?  Ufałam Wam a Wy? - Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę i przez tą chwilę dowiedziałam się wielu równie przykrych rzeczy. Zapłakana wybiegłam z bloku... Na dole czekał już na mnie Pablo... Przytulił mnie i powiedział ,że wszystko będzie dobrze... Nic nie było dobrze... Przez kilkanaście minut dowiedzieć się ,że ojciec nie chciał nas ,że ma drugą żonę ,a my siostrę przyrodnią... Usiedliśmy na ławce w parku wyjęłam z torby dziennik dałam go Pablowi i kazałam przeczytać... Zrobił to o co go poprosiłam. Zapiski z dziennika potwierdziły to czego własna matka nie miała mi odwagi powiedzieć. Maria pisała tam też coś o tym ,że chce go odnaleźć i wszystko wyjaśnić... Siedzieliśmy na ławce ja oczywiście cały czas płakałam obok parku przejechał samochód oczywiście jego kierowcą był German... Zaparkował gdzieś i przyszedł do nas...
- Angie, co się stało ? - Nic nie mówiłam po prostu dałam mu list...
- Tak mi przykro... - Powiedział po przeczytaniu...
- Rozumiem czemu Maria nie chciała nigdy ,żebym czytała dziennik i patrzyła w jej korespondencję. Wiedziała ,że znajdę tam to co znalazłam wczoraj...
- I co teraz zrobisz, Angie - Powiedział Pablo unosząc oczy znad dziennika...
- Chyba to co zrobiłby każdy na moim miejscu... I to co chciała zrobić Maria tylko ,że Angelika jej w tym przeszkodziła.
- Angie, sądzę ,że musisz wszystko przemyśleć chodźmy teraz do domu ,a później o tym porozmawiamy... - Powiedział German ze spokojem w oczach.
- German ma rację... Teraz nie wymyślisz już niczego. Oczywiście ja i German zawsze Ci pomożemy i zawsze możesz na Nas liczyć. Nie rób jednak nic impulsywnie.
- Dobrze, chodźmy i dziękuję Pablo... - Gdy doszliśmy do domu czekał już na nas obiad ugotowany przez Olgę... Ani ja ani German nie mówiliśmy nic o zaistniałej sytuacji i może lepiej... Po obiedzie aby dwoje wyszliśmy do ogrodu...
- German... zdajesz sobie sprawę ,że mój ojciec to dziadek Violetty i ,że trzeba jej będzie o tym powiedzieć?
- Tak jednak lepiej abyśmy najpierw wyjaśnili tę sprawę...
- Coś sugerujesz ? Jakiś pomysł ?
- Spróbuję zdobyć jego numer lub adres od Angeliki... Ty lepiej tam nie idź... dla własnego dobra...
- Dziękuję... I wiesz co ? Też Cię kocham... - Pocałowaliśmy się... Było pięknie... Tego dnia byłam jeszcze tylko na drinku z Germanem. Wróciliśmy późnym wieczorem... Zmęczona całym tym dniem i długą nocą poszłam spać....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz