- Violu... Muszę Ci o czymś powiedzieć. - Usta drżą jak oszalałe. Ta niepewność w głosie ,a Violetta już chyba wie ,że szykuje się coś co całkowicie odmieni jej życie.
- Angie, spokojnie, usiądź bo zemdlejesz. - Śmieje się nie pewnie. Mi natomiast do śmiechu nie jest. Jednak siadam bo może mieć rację i uśmiecham się niepewnie.
- Chodzi o to ,że parę dni temu dowiedziałam się bardzo przykrej rzeczy. Mianowicie ,że moim ojcem ,a Twoim dziadkiem nie jest człowiek do którego przez tyle lat mówiłam: "Tato!" - I w tym momencie zaczęłam płakać. Viola podeszła i mnie przytuliła.
- Spokojnie. Nic takiego się nie stało to nie jest kłamstwo w końcu o tym nie wiedziałaś. - Uśmiechnęła się. Ja nadal płaczę nie wiem czemu ,ale chyba kolejna chwila słabości. Kolejna przykra chwila.
- Próbowałaś kontaktować się z prawdziwym ojcem i jego nową rodziną?
- Tak... Byłam u niego co ustaliłam to nie ważne bo chyba właśnie nie ustaliłam nic. Spotkałam się natomiast z siostrą i całkiem miła osoba. A w owej chwili czekam na list od ojca.
- To chyba dobrze?
- Tak...,ale szczerze myślałam ,że będziesz na mnie zła.
- Nie, przestań. - Uśmiechnęła się po czym dodała:
- Tata o tym wie?
- Tak, tak... Nie miał odwagi ,aby Ci o tym powiedzieć... bo wreszcie jego życie zaczyna się układać.
- Smutne, jaki z niego tchórz.
- Nie jest tchórzem zależy mu na mnie i na Tobie.
- Dobra ja się moja droga, zakochana Angie, kłócić nie będę. - Przytuliłam ją i wyszłam z uśmiechem na twarzy... Fajnie... Wszystko oprócz Pabla poszło po mojej myśli Pablo, Pablo, Pablo... Schodzę na dół, myśląc cały czas o nim. Nie nie jestem w nim zakochana po prostu zależy mi na nim. Nie zauważam nawet jak staję na wejściu do salonu. Łzy spływają mi po twarzy, tak jak wcześniej dotykam ręką policzka ocierając łzy. Patrzę się w ziemię myśląc: "O nie!" Podnoszę głowę, widzę Olgitę, Germana i Ramallo patrzących się na mnie. "Co tu teraz zrobić." - myślę, przecież nie uśmiechnę się i nie pójdę dalej. Oni wiedzą ,że coś jest nie tak. Nie wiem czy to dobry wybór ,ale obracam się szybko i biegnę po schodach prosto do swojego pokoju. Obecna myśl? Nie płakać. Przecież wiadomo ,że zaraz ktoś wejdzie spytać się czemu płakałam i dlaczego uciekłam. A może tym razem zostawią mnie w spokoju? Tak jak sądziłam nie ma mowy. Do pokoju właśnie wchodzi German ze standardowym pytaniem: "Co się dzieje?" Co odpowiedzieć? Co odpowiedzieć?
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecham się naiwnie myśląc ,że nie domyśli się ,że coś jest nie tak.
- Udam ,że Ci wierzę.
- To dobrze.
- Zejdziesz ze mną na kolację? - Uśmiecha się wysuwając rękę w moją stronę.
- Tak. - Odpowiadam, jednak niechętnie nie mam teraz ochoty na czułości.
- Nic się nie dzieje. - Uśmiecham się naiwnie myśląc ,że nie domyśli się ,że coś jest nie tak.
- Udam ,że Ci wierzę.
- To dobrze.
- Zejdziesz ze mną na kolację? - Uśmiecha się wysuwając rękę w moją stronę.
- Tak. - Odpowiadam, jednak niechętnie nie mam teraz ochoty na czułości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz